Mariusz Nowicki napisał(a):
moje pytanie. Gdzie jest granica w wielkości lustra? Bo bez sensu jest maksymalizować wielkość lustra, jeżeli seeing nie pozwala na jego wykorzystanie, nawet z extra okularami.
Sprawa zasadniczo wygląda tak, że im większe lustro, tym więcej światła potrafi ono wyłapać i skierować do naszego oka.
Co za tym idzie w teleskopie o większej aperturze realnie zobaczysz więcej (i jaśniej), będzie się to objawiało większą ilością szczegółów danego obiektu. Taki najprostrzy przykład: M13 - największa gromada kulista naszego nieba - w lornetce widoczna jest w postaci rozmazanej plamki, w "teleskopiku marketowym" zobaczysz już, że nie jest to plamka a coś więcej, w teleskopie o średnicy około 150mm obiekt wyraźnie zaczyna się "rozbijać" na gwiazdy, w 400mm "rozbity" są już nieomal do samego centrum, w większych.... nie miałem okazji oglądać
Przykład drugi (z życia wzięty): tamtego roku miałem okazję oglądać veila na Kudłaczach przez teleskop 400mm, również w tamtym roku skierowałem moje "marne" 200mm na ten sam obiekt na mojej miejscówce w Łabowej, śmiem twierdzić, że "moje" miejsce ma o wiele lepsze niebo od Kadłaczow - wynik- ten sam obiekt był o wiele lepiej widoczny pod gorszym niebem i z uzyciem filtrów wąskopasmowych w 400mm niż w mojej 200mm z UHC-S pod ciemniejszym niebem.
Powyższa zależność (patrz przykład pierwszy) będzie występowała nawet gdy będzie pełnia, czy w pobliżu będą źródła sztucznego światła... jedyne co ulegnie zmianie to to, że obraz będzie bardziej "blady" i mniej kontrastowy (częściowo można to wyeliminować filtrami).
Nie bez przyczyny ludzie starają się do obserwacji wizualnych kupować jak największe teleskopy - do DS o jak największej światłosile a do planet o jak najmniejszej - po prostu WIĘCEJ w nich widać.
... a granicy nie ma... chyba, że kieszeni...