Gdzie jesteś Philae? Obudź się! Jest nadzieja, że znajdziemy zagubiony lądownik Do dziś nie udało się ustalić dokładnej pozycji maleńkiego próbnika, który 12 listopada zeszłego roku oderwał się od sondy Rosetta i wylądował na komecie 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Przepadł jak kamień w wodę na postrzępionym głazie o rozmiarze ok. 4 km. Ale wciąż jest szansa, że uda się z nim skontaktować.
Przy lądowaniu kilka razy się odbił i osiadł nie tam, gdzie zaplanowano. Zdołał przeprowadzić większość zaplanowanych badań, ale niestety po kilkudziesięciu godzinach pracy jego akumulatory się wyczerpały. Gdyby wylądował tam, gdzie powinien, wówczas panele słoneczne byłyby wystawione na Słońce przez 6,5 godziny podczas każdego obrotu komety wokół własnej osi, który trwa 12,4 godziny. Niestety, tam, gdzie jest teraz, jest oświetlony ledwie przez 1,5 godziny. Baterie nie mogą się naładować, więc nadajnik radiowy nie działa.
Szanse na wznowienie łączności pojawią się dopiero w marcu lub kwietniu, gdy kometa bardziej zbliży się do Słońca.
Nie znamy precyzyjnego położenia próbnika, ale udało się ustalić obszar - o rozmiarach 200 m na 20 m - gdzie najpewniej się znajduje. Bezskutecznie próbowano go zlokalizować na zdjęciach z sondy Rosetta. To fotografie w wysokiej rozdzielczości, ale wykonywane z odległości 15-20 km - Philae miałby na nich rozmiar zaledwie trzech pikseli.
Jak donosi "Nature", Europejska Agencja Kosmiczna ESA rozważała, czy nie zmodyfikować trajektorii Rosetty, tak by zbliżyła się ona na jedynie sześć kilometrów do obszaru, gdzie najprawdopodobniej stoi lądownik. Wtedy wreszcie być może dałoby się go dostrzec i poznać jego dokładne położenie. Ta informacja nie tylko zaspokoiłaby naszą ciekawość, ale też byłaby przydatna z naukowego punktu widzenia.
Ale ze względu na małą ilość paliwa w baku Rosetty skorygowanie orbity pod kątem poszukiwania Philae oznaczałoby konieczność zrezygnowania z części innych, dawno zaplanowanych ważnych zadań dla sondy. Przede wszystkim nie mogłoby się odbyć zaplanowane na Dzień Świętego Walentego bliskie spotkanie Rosetty z kometą, też zresztą w odległości sześciu kilometrów. Ta walentynkowa randka była szczególnie istotna, bowiem sonda znalazła się wtedy dokładnie pomiędzy Słońcem i kometą. Miała więc niepowtarzalną okazję zrobić komecie wspaniałe zdjęcia w pełnym świetle, niemal bez cieni na powierzchni komety. Oprócz walorów artystycznych te fotografie dadzą nam wiele informacji na temat powierzchni komety. Oto jedno z tych zdjęć wykonanych w walentynki (sfotografowany obszar ma rozmiar 1,35 km na 1,37 km):
Dlatego ostatecznie kierownictwo misji zdecydowało, że zaplanowana wcześniej trajektoria sondy nie będzie zmieniana. Jeśli Philae się obudzi, poznamy jego pozycję. Jeśli nie, Rosetta zajmie się poszukiwaniami dopiero w 2016 roku, gdy wykona najistotniejsze z postawionych przed nią zadań, a kometa przeleci przez punkt najbliższy Słońcu.
Optymiści mogą jeszcze liczyć na łut szczęścia. Jest szansa, że uda się dojrzeć próbnik po nowej analizie zdjęć wykonanych z dużych odległości. Może trafi się ujęcie pod korzystniejszym kątem, na którym zarysuje się jego cień?
Wciąż też możemy mieć nadzieję, że w ciągu najbliższych miesięcy lądownik złapie tyle światła słonecznego, iż jego urządzenia się włączą, a Rosetta prześle na Ziemię triumfalną wiadomość: "Philae znowu nadaje!".
Dlaczego Rosetta nie zboczy z wcześniej zaplanowanej trajektorii, aby szukać Philae? Wyjaśnia prof. Włodek Kofman*
PAWEŁ ZIEMNICKI: Na czym polegał eksperyment CONSERT, za który jest pan odpowiedzialny?
WŁODEK KOFMAN: Pomiędzy sondą Rosetta i lądującym na komecie próbnikiem Philae przesyłane były fale radiowe, które przechodziły przez wnętrze komety. Dzięki temu będziemy mogli zbadać rozkład gęstości materii wewnątrz komety i zorientować się, z jak dużych części się ona składa - czy ma budowę warstwową, czy też nie? To pozwoli lepiej zrozumieć, jak powstały komety. Narzędzie CONSERT było też używane w czasie opadania lądownika do mierzenia odległości pomiędzy nim a sondą. Niestety, 40 minut przed przyziemieniem trzeba było wyłączyć CONSERT, aby nie zakłócał pracy aparatury odpowiadającej za lądowanie. Gdybyśmy wiedzieli, że lądowanie nie będzie do końca pomyślne, nie wyłączylibyśmy CONSERT-u i dziś wiedzielibyśmy dokładnie, gdzie spoczął Philae. To właśnie z wykorzystaniem tego narzędzia udało się potem określić prostokąt 200 na 20 m, wewnątrz którego z pewnością znajduje się próbnik.
Dlaczego tak ważne jest określenie dokładnego położenia lądownika na komecie?
- Dane, które uzyskaliśmy tuż po wylądowaniu Philae na komecie w listopadzie zeszłego roku, są niezwykle cenne, lecz do ich pełnej interpretacji powinniśmy znać lokalizację próbnika z dokładnością do maksymalnie 10 m. Przykładowo, jeśli mierzymy temperaturę powierzchni komety, to warto wiedzieć, jak zmienia się nasłonecznienie badanego skrawka terenu. Moglibyśmy też przewidzieć, kiedy do lądownika dotrze wystarczająco dużo światła słonecznego, aby mógł on się obudzić i wznowić badania. Wówczas można by już planować dla niego przyszłe zadania, a w przypadku tego typu misji staramy się robić to ze znacznym wyprzedzeniem, sięgającym nawet czterech miesięcy. Przykładowo, dla samej Rosetty już teraz planujemy, jakie doświadczenia będzie ona przeprowadzać w czerwcu. Harmonogram na maj jest już w znacznym stopniu ustalony.
A jakie badania przeprowadzi Philae, jeśli się obudzi?
- Będziemy chcieli powtórzyć niektóre z przeprowadzonych już pomiarów, na przykład te dotyczące temperatury czy własności powierzchni komety. Philae ma doskonałe warunki ku temu, by badać emitowany przez kometę gaz i pył. Będziemy się też starali przeprowadzić doświadczenia, które nie powiodły się przy pierwszym podejściu, np. zbadać podłoże za pomocą urządzenia do zdalnej analizy składu chemicznego powierzchni APXS (klapka, która go osłaniała, niestety się wówczas nie otworzyła). No i oczywiście powtórzymy badanie naszym instrumentem CONSERT, żeby uzyskać nowe dane, z inną geometrią obserwacji wnętrza komety.
Czy decyzja o tym, że trajektoria Rosetty nie zostanie zmieniona w celu poszukiwania lądownika, jest już ostateczna?
- Tak, w najbliższych miesiącach sonda będzie zgodnie z planem realizowała swoje naukowe zadania. Pomysł zmiany jej trajektorii odrzucono przede wszystkim dlatego, że nawet wówczas jej kamer nie dałoby się zbyt precyzyjnie skierować na obszar, gdzie najpewniej znajduje się Philae. Biorąc pod uwagę prędkość, z jaką Rosetta będzie przelatywała nad kometą, nie uzyskalibyśmy obrazów na tyle precyzyjnych, by z całą pewnością można było na nich dostrzec lądownik.
*Prof. Kofman pracuje w Instytucie Planetologii i Astrofizyki CNRS/UJF w Grenoble, jest profesorem w Centrum Badań Kosmicznych PAN. Kieruje eksperymentem CONSERT w misji Rosetty
Paweł Ziemnicki
http://wyborcza.pl/1,75476,17418867,Gdz ... a__ze.html