Czy Kopernik miał kochankę?
Raczej tak. Czy była jego krewną? Niestety... tak. I była o kilkadziesiąt lat młodsza. Jak grzesznych czynów dopuszczali się kochankowie? Czy osobie duchownej godziło się romansować? Hmmm, a czy Kopernik na pewno był duchownym? Oto trudne pytania, na jakie my - Polacy - musimy sobie odpowiedzieć.
Kilka miesięcy temu ukazała się moja powieść „Zdrada Kopernika". Na pomysł napisania tej książki wpadłem pracując nad tzw. śledztwem historycznym dla „Focusa Historia". Śledztwo dotyczyło kochanki naszego wielkiego astronoma, Anny Schilling i jej związków z Gdańskiem. Skąd pomysł?
Zadzwonił do mnie właściciel jednej z kamienic na gdańskiej starówce, Andrzej Rybicki, i oznajmił, że archeologowie odkryli u niego szczątki renesansowej skrzyni, na której widnieje napis „Anna Schill... 1539" (w tym to roku Anna - bo to postać jak najbardziej prawdziwa - opuściła Mikołaja K. i wyjechała do Gdańska, bo biskup warmiński miał dość romansu kanonika z gosposią). Z dużą rezerwą wobec tej rewelacji udałem się nad Motławę, by - jak wówczas sądziłem - napisać jakąś krótką notkę na ten temat. Ale sprawa przerosła moje początkowe wyobrażenia - tropy, jakie znajdowały się przy Mariackiej 1 okazały się fascynujące, a cała historia niczym z szekspirowskiego romansu (tyle, że nie zakończonego tragicznie, a raczej groteskowo).
Uznałem, że nie poprzestanę na wielostronicowym artykule w „FH", i napiszę powieść. Wcześniej z niezłym przyjeciem spotkały się moje retro-kryminały „Al Capone w Warszawie" i „Al Capone w Berlinie", więc byłem w twórczym uderzeniu. „Zdradę Kopernika" napisałem szybko, może nawet nieprzyzwoicie szybko.
Początkowo myślałem o typowej książce historycznej, ale szybko zarzuciłem ten pomysł, obawiając się, że w gąszczu przypisów, dat i łacińskich cytatów, umknie to, co najpiękniejsze - historia pewnego uczucia. Napisałem więc typową powieść sensacyjną (z gangsterami i antyterrorystami), osadzoną w dzisiejszych realiach, a jedynie odnoszącą się do pewnych tajemnic, które pozostawili po sobie Mikołaj i jego muza.
Reakcja mediów była zaskakująca: „przetoczyłem" się przez większość telewizji, stacji radiowych i gazet, o mojej książce powstał film na Discovery, Radio Gdańsk po dziś dzień czyta „Zdradę Kopernika", a z inicjatywy władz Gdańska powstała trasa turystyczna - Miasta Miłości, której elementem jest moja książka. Wymieniam to wszystko bez fałszywej skromności, bo doskonale wiem, że za owym sukcesem stoję nie ja, ale Kopernik. A mówiąc dokładniej, ludzka potrzeba podglądania celebrytów w łóżku. Także Kopernika.
Niemal w każdym wywiadzie ze mną pojawia się pytanie: a na czym polegał ten romans?
Intencja pytania jest oczywista - czy wiem, do jakiego stopnia fromborscy kochankowie się... posunęli. Czy trzymali się za ręce, czy tylko za dusze. Czy on ją obejmował czule, czy też obejmował jedynie wirtualnie? Czy Anna miała wyłącznie wstęp do kuchni kanonika-astronoma, czy też może do jego sypialni?
A skąd ja mam to wiedzieć? Literatura dotycząca tego nieco wstydliwego tematu jest wprawdzie dość obfita - z listów innych kanoników do biskupa wynika, że związek miał charakter intymny - ale już szczegółów, na litość boską, tam nie ma. Przecież ówczesny papier nie wytrzymałby pikantnych detali pożycia kanonika niższych święceń (a więc nie księdza!) z krewną-gosposią.
Ja tylko mogę mierzyć ich swoją i swoich czasów miarą (a niby co się zmieniło?) - wiem, że jeśli samotny pan po przejściach (natury militarno-kanonicznej) spędza długie godziny w towarzystwie pięknej młodej damy, przygląda się jej, gdy zdejmuje astrolabium ze stołu by przetrzeć blat szmatą, a potem wkłada chleb do pieca, to w głowie pana mogą się zacząć dziać różne rzeczy. A dla młodej damy możność obcowania z tzw. autorytetem, wielkim uczonym, przyjacielem króla, jest wielkim wyróżnieniem.
A zatem skoro obojgu owo bywanie razem było tak miłe, to czemu nie mieliby uczynić go jeszcze milszym?
Czy Kopernik miał kochankę?
Raczej tak. Czy była jego krewną? Niestety... tak. I była o kilkadziesiąt lat młodsza. Jak grzesznych czynów dopuszczali się kochankowie? Czy osobie duchownej godziło się romansować? Hmmm, a czy Kopernik na pewno był duchownym? Oto trudne pytania, na jakie my - Polacy - musimy sobie odpowiedzieć.
Kilka miesięcy temu ukazała się moja powieść „Zdrada Kopernika". Na pomysł napisania tej książki wpadłem pracując nad tzw. śledztwem historycznym dla „Focusa Historia". Śledztwo dotyczyło kochanki naszego wielkiego astronoma, Anny Schilling i jej związków z Gdańskiem. Skąd pomysł?
Zadzwonił do mnie właściciel jednej z kamienic na gdańskiej starówce, Andrzej Rybicki, i oznajmił, że archeologowie odkryli u niego szczątki renesansowej skrzyni, na której widnieje napis „Anna Schill... 1539" (w tym to roku Anna - bo to postać jak najbardziej prawdziwa - opuściła Mikołaja K. i wyjechała do Gdańska, bo biskup warmiński miał dość romansu kanonika z gosposią). Z dużą rezerwą wobec tej rewelacji udałem się nad Motławę, by - jak wówczas sądziłem - napisać jakąś krótką notkę na ten temat. Ale sprawa przerosła moje początkowe wyobrażenia - tropy, jakie znajdowały się przy Mariackiej 1 okazały się fascynujące, a cała historia niczym z szekspirowskiego romansu (tyle, że nie zakończonego tragicznie, a raczej groteskowo).
Uznałem, że nie poprzestanę na wielostronicowym artykule w „FH", i napiszę powieść. Wcześniej z niezłym przyjeciem spotkały się moje retro-kryminały „Al Capone w Warszawie" i „Al Capone w Berlinie", więc byłem w twórczym uderzeniu. „Zdradę Kopernika" napisałem szybko, może nawet nieprzyzwoicie szybko.
Początkowo myślałem o typowej książce historycznej, ale szybko zarzuciłem ten pomysł, obawiając się, że w gąszczu przypisów, dat i łacińskich cytatów, umknie to, co najpiękniejsze - historia pewnego uczucia. Napisałem więc typową powieść sensacyjną (z gangsterami i antyterrorystami), osadzoną w dzisiejszych realiach, a jedynie odnoszącą się do pewnych tajemnic, które pozostawili po sobie Mikołaj i jego muza.
Reakcja mediów była zaskakująca: „przetoczyłem" się przez większość telewizji, stacji radiowych i gazet, o mojej książce powstał film na Discovery, Radio Gdańsk po dziś dzień czyta „Zdradę Kopernika", a z inicjatywy władz Gdańska powstała trasa turystyczna - Miasta Miłości, której elementem jest moja książka. Wymieniam to wszystko bez fałszywej skromności, bo doskonale wiem, że za owym sukcesem stoję nie ja, ale Kopernik. A mówiąc dokładniej, ludzka potrzeba podglądania celebrytów w łóżku. Także Kopernika.
Niemal w każdym wywiadzie ze mną pojawia się pytanie: a na czym polegał ten romans?
Intencja pytania jest oczywista - czy wiem, do jakiego stopnia fromborscy kochankowie się... posunęli. Czy trzymali się za ręce, czy tylko za dusze. Czy on ją obejmował czule, czy też obejmował jedynie wirtualnie? Czy Anna miała wyłącznie wstęp do kuchni kanonika-astronoma, czy też może do jego sypialni?
A skąd ja mam to wiedzieć? Literatura dotycząca tego nieco wstydliwego tematu jest wprawdzie dość obfita - z listów innych kanoników do biskupa wynika, że związek miał charakter intymny - ale już szczegółów, na litość boską, tam nie ma. Przecież ówczesny papier nie wytrzymałby pikantnych detali pożycia kanonika niższych święceń (a więc nie księdza!) z krewną-gosposią.
Ja tylko mogę mierzyć ich swoją i swoich czasów miarą (a niby co się zmieniło?) - wiem, że jeśli samotny pan po przejściach (natury militarno-kanonicznej) spędza długie godziny w towarzystwie pięknej młodej damy, przygląda się jej, gdy zdejmuje astrolabium ze stołu by przetrzeć blat szmatą, a potem wkłada chleb do pieca, to w głowie pana mogą się zacząć dziać różne rzeczy. A dla młodej damy możność obcowania z tzw. autorytetem, wielkim uczonym, przyjacielem króla, jest wielkim wyróżnieniem.
A zatem skoro obojgu owo bywanie razem było tak miłe, to czemu nie mieliby uczynić go jeszcze milszym?
Mam świadomość, że wielu historyków odsądza moją (i nie tylko moją) wersję od czci i wiary, ale ja też ich od tego odsądzam. Szanuję badaczy, ale swoje wiem. Mówiąc Kopernik myślimy: astronom. A ja myśląc Kopernik myślę przede wszystkim: facet.
Kopernik też tak pewnie myślał.
http://arturgorski.bloog.pl/id,6055660, ... caid=5a5f8