Forum AstroCD http://astrocd.pl/forum/ |
|
Chile 2016 http://astrocd.pl/forum/viewtopic.php?f=52&t=5494 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | Rafal Mamok [ środa, 23 marca 2016, 23:22 ] |
Tytuł: | Chile 2016 |
Pomysł na wyjazd zrodził się podczas któryś ze wspólnych nocnych wypadów na Babią. Na początku jako luźny temat, potem zaczął mnie poważniej „dręczyć” Południowe ,czarne jak smoła niebo, Magellany , wysokość ,brak LP – no muszę, inaczej nie będę spał po nocach. Przyszło w końcu zastanowić się nad realizacją. Założenia : -tanio (he,he, fantasta) -rozsądny termin (długość) wyjazdu. Który będzie wszystkim pasował -okolice nowiu w kluczowych punktach astroprogramu -niski sezon turystyczny -pogoda Z racji tematyki wyjazdu ,czyli astro-foto-wyskogórskkiej turystyki wybór terminu miał kolosalne znaczenie. Mały detal – jak w określonym terminie pojawią się bilety - na decyzje jest max. kilka godzin. Nie ma marudzenia, że nie mam urlopu ,żona ma urodziny czy inne „niepoważne” tłumaczenia. Znalazłem bilety, dwa telefony (do Radka i Pawła) , odpowiedzi „lecę!” zanim zadałem pytanie i karta kredytowa idzie w ruch ! No to Mediolan-Santiago. Załatwione. Alea iacta est ! Reszta to pikuś. Tylko dostać się w wyznaczone przez LAN Chile dni do/z Mediolanu do polski. Padło na Modlin i Warszawę. Obserwatorium – wymarzyłem sobie ALME, w cholerę daleko od Santiago. No to teraz jeszcze tani lot Santiago – Calama. Limit szczęścia nie został jeszcze wyczerpany Na miejscu mamy ok 17 dni. Cele : -wizyta w ALMA -wynajęcie największego prywatnego teleskopu na kontynencie (72 cm) -wejście na jakiś pagórek powyżej 6 tys. - a kto nam zabroni ? -kilkudniowa wycieczka na Salar de Uyuni w porze deszczowej (bo w suchej już byłem) Patrząc na założenia i cele, budżet, odległości, ilość posiadanego czasu, brak aklimatyzacji, obiektywne trudności w dostaniu się do obserwatorium, podobnie jak wynajęcie teleskopu - jasne było ,że „nie ma bata” żeby to wszystko wyszło. Za dużo szczęścia na raz. Nawet wykonanie połowy planu należałoby uznać za sukces. 25 luty. Radek wiezie nas do Modlina. Zostawiamy auto ,teleportujemy się na Okęcie i wsiadamy do bydłolotu. Z Bergamo jedziemy do centrum Mediolanu,włóczymy się , szwendamy, podziwiamy, klniemy na imigrantów i jedziemy na właściwe lotnisko. Czekamy na naszego Dreamlinera, wygodne się rozsiadamy i lecimy. Zmęczenie poprawiamy winem i whisky. Troche snu, trochę „Marsjanina” i jesteśmy w Sao Paulo. Nerwówka, czy możemy się wyrwać bezkosztowo na 10 godzinnym stopoverze. Można ,nie można, na pewno nie można ,na pewno można ,absloutnie można. Ach Ci latynosi.... Można. Zaczepiona Tatiana z chęcią zdradza blademu gringo tajniki szybkiego i niedrogiego poruszania się po kilkunastomilionowej metropolii. A na miejscu........ach te brazylijskie du......noooo , brazylijki Znowu szwendanie się, gapienie się(wiecie, na co... ), poimy się na ulicznych sokodajniach i wracamy na lotnisko. Dreamliner do Santiago.Aconcagua na wyciągniecie reki. W Santiago kontrola bagażu przez służby fitosanitarne (ile kosztuje to to?[StarAdventurer]? 200€. Celnik „I don't think so........) Walka z mafią taksówkową – no powiedzmy, że był remis i jesteśmy na Plaza de Armas. 2 dni w podróży, w końcu hostel Rano wycieczka po Santiago, odwiedzenie jakichś „must see” , wieczorne Carmenere i pakowanie. Rano lot do Calamy.Aconcagua na wyciagniecie ręki. I Mercedario też. No to San Pedro de Atacama. Połazili ,popili ,napatrzyli się, powygrażaliśmy Licancaburowi ,że „my tu jeszcze k..., wrócimy”. A potem bus nocny do Arica. Pelikany , plaża ocean i........zaczynamy właściwa część wycieczki. Wjazd do Boliwii. A przedtem bajkowe krajobrazy parku Lauca i poprzedzających go bezkresnych pustkowi. Pierwsze kondory na horyzoncie. Koniec cywilizacji. Tambo Quemado wita nas wieczornym deszczem. 4.5 tys w pionie zrobione w kilka godzin tez daje znać. Znajdujemy norę i idziemy odpocząć. To nie jest dzień na podejmowanie decyzji – podobno nie da się znaleźć noclegu we wiosce z której chcemy atakować 6-ki. Poranne negocjacje przy kawie i śniadaniu i decyzje. Nie da się,nie da się – jak się bardzo chce , to się da. Zrzucenie plecaków do nowego lokum i kilkanaście km spaceru aklimatyzacyjego na jakieś 5-5,3 tys metrów. Po drodze rajskie krajobrazy, w tle Sajama ,Parinacota, Pomerape i inne. Nasz cel błyska do nas śniegową czapą. A liczne lamy ,alpaki, wikunie olewają nas kompletnie ,nawet nie chca nas opluć. Wieczorne negocjacje z „kierowniczką” i o 3 rano pobudka ,o 4 rano wyjazd. Wspinaczkę zaczynamy ok 5 rano. Kluczymy w ciemności, w końcu zaczynamy właściwe podejście. Szlaku nie ma (tzn. nie ma takiego ,jakie znamy z naszych gór, że widać ślady, oznakowanie etc. Zgodnie z doktryną Hannibala jak go nie ma (szlaku), to go sami wyznaczymy. Szlak Polaco. Włóczymy nogami, brak aklimatyzacji daje się we znaki, w mniej niż 2 doby jesteśmy na 6 tys. Ostatnie metry – cud , szczyt nas zaskoczył. Widoki takie , że łoooo ja .......... Pół godziny na górze, okrzyki radości ,błyskają flesze, wywiady ,rozdajemy autografy naszym fankom i schodzimy. Mam nadzieje ,że chłopaki nie odbiorą mi wejścia ,za styl zejścia Na dole ,o kurde ,ale my jesteśmy zj...... Nóg nie czuję. Tym bardziej ,że wczoraj rozpadły się moje buty w trakcie spaceru. W nocy zakładałem przemoczone buty z.... no , bez podeszwy, to przywiązałem taśmą klejącą. Starczyło na pierwsze 20 min. Raki podczas zejścia spadły ze 4 razy. No ale jak tu dać, ciała , jak Radek z Pawłem poganiają kijami. Kierowniczka odebrała nas z umówionej wcześniej bazy. Wrodzona skromność nie pozwala mi wspomnieć ,że czekaliśmy 4 godziny ,bo o tyle dłuższy czas wspinaczki zakładaliśmy. Ale zadziałała nasza Wunderwaffe. A we wiosce wypas i popas. Zupa, jajka na twardo i worek koki. No dobra, 2 worki...... Potem Tambo Quemado, Patacamaya, Oruro. Gringo nagle prosi o zatrzymanie busa. Indianin zaskoczony się zgadza i trzech gringo leci płoszyć lamy i robić fotki górze ,jeziorkom , landszaftom. Radek chyba chciał jakieś lamy zabrać ze sobą ,ale mu się wyślizgły. Wszystkie Kupiony bilet na nocny bus do Uyuni. Najdziwniejszy autobus świata................. Rano, po wyjściu z najdziwniejszego autobusu, rozpoczynamy poszukiwania agencji ,która przejedzie cały Salar w okresie deszczowym. Deszczy już nie było ,ale za to kilka cm roztworu soli – owszem. Auta z naszego wieku się nie nadaja – wysiadają po kilku, kilkunastu km. Większość agencji nie jeździ, a jak jeżdżą to drożej niż w sezonie suchym. W koncu , mamy naszą „obiecywaczke”. Trochę negocjacji ,przerwa na śniadanie, fotki, wywiady, autografy i natarczywe fanki. Potem wsiadamy do naszej Toyoty z ubiegłego wieku. Towarzyszy nam para okupantów i Hanka. Trzy dni i 2 noce przemiło mijają ze względu na landszafty, fajne towarzystwo, wino i kokę. Po pierwszej atrakcji- cepelii zostajemy niemal sami na Salarze. Fajne, nowe auta ze względu na sól zostały na skraju. Wyspa Kaktusów .Cudne miejsce. Sumarycznie ok 12 turystów. 2 okupantów, Hanka i jej 2 spotkane tam koleżanki i 6 Polaków. Wyspa Polaków, nie kaktusów. Wieczorem poznajemy nowe zasady gry w karty. Gdy nasi przyjaciele okupanci nas rozgramiają, prosimy Hankę o jakaś grę z azjatyckimi zasadami. Wyjaśniła. Bierzemy srogi odwet na okupantach. Poznajemy fajnego Szweda. Znamy tajemnice potopu szwedzkiego – najnormalniej zgubili się Rano ok 4 wyjazd. Gejzery, 5 tys metrów i jako pierwsi osigamy gorące źrodła. Po kilkuy dniach bez mycia , zmarzniecie , wchodzimy do gorącej wody.Wysokość 5 tys, zaczyna się wschód. Całe bajorko teraz tylko dla 3 Polaco. A potem już tylko Laguny, Altiplano i granica Boliwia/Chile. Ciekawostka. Zjazd do San Pedro. Znajdujemy hostel. Pisze do ALMY i do SPACEOBS . Wszystko gra. Wielotygodniowa korespondencja okazuje się wiążąca. No to wycieczka do Doliny Księżycowej. Piękna.Tylko ludzi za dużo naraz. Wszyscy na zachód słońca. Ale przebiegli Polaco, zaaklimatyzowani , niczym lamy skaczą i wyprzedzają maruderów ,zajmują strategiczne fotobastiony i męczą migawki Canonów. Jeden Nikon też rzęzi, trochę jakby zawstydzony... ALMA/APEX. Wielotygodniowe starania , prośby ,listy odniosły w końcu skutek. Dyrektor ALMA, wyraził w końcu zgodę, abyśmy dostali się do kompleksu anten na płaskowyżu Chajnantor. Do teraz trudno mi samemu uwierzyć ,że się udało. Pierw wizyta w ALMA OSF, tam odbiera nas koordynatorka Thais. Badania medyczne i................możemy jechać. Widok zapiera dech. Wysokość (ponad 5.000) też. Pogoda idealna, anteny po sezonie ,zebrane na małym obszarze. Właśnie rozpoczyna się okres dyslokacji na właściwe miejsca. Największy kompleks anten ,najwyżej położony interferometr stoi przed nami otworem. A przed momentem przechodziliśmy przez pomieszczenia i serwerownie ALMA CORRELATOR – najpotężniejszego cywilnego komputera. Detektory w antenach pracują w temperaturze bliskiej zeru absolutnemu. Sceneria – Marsjanin. Chodzę z Thais, która objaśnia nam co ,po co i do czego i jak działa. Wozi nas do anten ,zabiera na położony jeszcze wyżej punkt obserwacyjny. Mijamy antenę APEX, oraz położony tam najwyżej teleskop uniwersytetu w Tokio. Jest nas 3 gości. Do opieki mamy przydzielonych 4 ludzi – koordynatorkę , 2 ludzi z obsługi medycznej (kontrolują nasze parametry) oraz ich kierowca. Widoczność – 200 km dalej aż kłuje w oczy wyrazistością szczyt Llullaillaco. To nie może być prawda - pewnie oglądam tylko jakiś film. Z letargu fascynacji wybudza mnie Thais, która mówi ,że musimy się powoli zbierać, bo powoli kończy się nasz czas (limitowany do 2 godzin z powodu ryzyka zdrowotnego). Zwozi nas w dól, żegnamy się. Obiecuję ,że do zobaczenia. Będę chciał tu jeszcze przyjechać z jakąś grupą. Thais ślicznie kłamie ,że mam drzwi otwarte. SPACEOBS. Alain prowadzi swój astrotour. Małżonka , dyskretnie pokazuje nam obsługę newtona 72 i 60 cm. My, ogłupieni jakością nieba i otaczającym nas sprzętem plątamy się jak lunatycy. Na chyba 3 metrową drabine wskakujemy co chwilę. Co przyłożone oko do okularu ,to swojskie „o k.......” „ja pierd......” , „Dziżys ,ku.... ja pier........” Tarantula mnie zjadła, Omega Centauri zabiła, o reszcie................ niech wypowiedzą się Pawel i Radek. Ja do teraz nie mogę się pozbierać...... Pozostałą część relacji napisze później . Fotki też. Stay tuned............. |
Autor: | Rafal Mamok [ czwartek, 24 marca 2016, 02:56 ] | ||||||||||||
Tytuł: | Re: Chile 2016 | ||||||||||||
Pierwsza partia fotek.
|
Autor: | Marek Substyk [ czwartek, 24 marca 2016, 10:11 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Gratuluje pomysłu i realizacji. Nie rozumiem dlaczego tylko nie daliście nikomu znać! |
Autor: | Karol Kucharski [ czwartek, 24 marca 2016, 12:13 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Przecudowne fotki!! po prostu pieknie!! Z ogromna zazdroscia gratuluje pomyslu i jego realizacji:) |
Autor: | Radosław Zientarski [ czwartek, 24 marca 2016, 16:36 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Marek Substyk napisał(a): Gratuluje pomysłu i realizacji. Nie rozumiem dlaczego tylko nie daliście nikomu znać! Marku pomysł padł tak jak Rafał napisał gdzieś jako bardzo luźny na przyszłość, natomiast pewnego dnia po południu pojawiły się w miarę tanie bilety do Ameryki Południowej w różne miejsca. W pół godziny wybraliśmy miejsce i ustaliliśmy zarys pomysłu co możemy zrobić, oraz musieliśmy się dostosować do dat jakie proponował przewoźnik. Wieczorem bilety były kupione. Na następny dzień biletów nie było. W liniach w takiej cenie były bilety nie wiem - kilkanaście godzin. Poza tym kupno 3 w cenie proponowanej już graniczyło z cudem. Rafał zrobił to równocześnie z 3 komputerów. System generuje 1-2 bilety w cenie promocyjnej. Chęć kupna 3 już daje ceny niemalże "normalne". Trzeba system wyprzedzić. Nie jest to operacja łatwa. Na jakiekolwiek ogłoszenie tego na forum i odpowiedzi nie było po prostu czasu. Decyzja zapadła w kilkadziesiąt minut. Inną sprawą jest to że nie powiedzieliśmy przed wylotem. I tu pojawia się problem niewiadomej. Jak mieliśmy powiedzieć o planach skoro nic w rzeczywistości oprócz właśnie planów nie było pewne. Mieliśmy cel i założenie jego realizacji. Udało nam się myślę że w 115% go zrealizować. Ale przed wyjazdem wszystko było w sferze marzeń. Niektóre potwierdzenia (ALMA) dostaliśmy dopiero jak byliśmy na miejscu. Wizyta w SPACEOBS była uzależniona od pogody. A mieliśmy możliwe tylko 2 dni, a raczej noce do realizacji planów. Wszystko - naprawdę wszystko mogło pójść nie tak. Na szczęście szlaki w Ameryce Południowej udało się przetrzeć To nie była wyprawa planowana i pewna w 100%. Nie było czym się chwalić i przede wszystkim lepiej nie zapeszać. |
Autor: | Radosław Zientarski [ czwartek, 24 marca 2016, 16:40 ] | ||||||||||||
Tytuł: | Re: Chile 2016 | ||||||||||||
Kolejna mała porcja fotek
|
Autor: | Radosław Zientarski [ czwartek, 24 marca 2016, 16:44 ] | ||||||||||||||||||
Tytuł: | Re: Chile 2016 | ||||||||||||||||||
Może jeszcze trochę...
|
Autor: | Rafal Mamok [ czwartek, 24 marca 2016, 22:07 ] | |||||
Tytuł: | Re: Chile 2016 | |||||
Trochę tematyki astro. Nie po to tachałem StarAdventurera przez poł świata, żeby tylko w walizce leżał. Na miejscu okazało się, że jestem kompletnie nieprzygotowany na niebo południowe. Co prawda próby "na sucho" z lunetka biegunową i Stellarium w kraju były obiecujące, ale na miejscu okazało się inaczej. Dopiero Alain, świecąc laserem przez lunetkę baaardzo z grubsza wskazał mi biegun południowy. Słownie ,nastawienie trwało może z 5-6 sek. Mając to na uwadze, dodatkowo niezbyt wyrafinowany Canon 450D i Sigma 10-20 f/4 mozna oceniać efekt w okolicy 200-300 s. klatek. Nie dotyczy zdjęcia nr 001, które było robione innym zestawem, bez prowadzenia. Naprawdę , niebo w Chile potrafi nasycić oczy.......
|
Autor: | Adam Skrzypek [ czwartek, 24 marca 2016, 23:17 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
W mordę jeża! Rzadko ostatnio wchodzę na forum a tu taki rarytas Rafale, Radku, pełen szacun! Rafał - nie wiedziałem że z Ciebie taki mistrz reporterki, fajny opis trzymający w napięciu, super się czyta taką relację, jednym słowem bomba! Radku - o Twoje zdjęcia zawsze mogę być spokojny - zawsze trzymają poziom i są jak zwykle rewelacyjne. Jestem pod wrażeniem, muszę ochłonąć i jeszcze raz to wszystko na spokojnie przeczytać i pooglądać. |
Autor: | Rafal Mamok [ czwartek, 24 marca 2016, 23:39 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Jeszcze czekamy, z czym czai się........Paweł Wiadomo ,nikoniarz Wrzuci fotki i mamy pozamiatane..... |
Autor: | Adam Skrzypek [ czwartek, 24 marca 2016, 23:48 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Hej, teraz dopiero zaczaiłem który to Paweł . Pamiętając Jego klimatyczne fotki z Islandii tym bardziej jestem ciekaw co nam pokaże - jestem pewien że będzie co oglądać. Paweł - nie obraź się że o Tobie nie wspomniałem w pierwszym poście. Jeszcze raz - bardzo się cieszę że Wasza wyprawa się w każdym calu udała, zazdroszczę (ale w tym pozytywnym znaczeniu) wrażeń i przeżyć, Wasz przykład pokazuje że pasja i chęci mogą przenosić góry. Fajnie że między Wami jest taka chemia pozwalająca na realizację rzeczy nieomal niemożliwych. Tylko tak dalej! |
Autor: | Paweł Sołtysek [ piątek, 25 marca 2016, 14:55 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Uff... Już nadrabiam zaległości. Pozwólcie jednak, że będę to robił stopniowo. Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA). Płaskowyż Chajnantor w Andach Chilijskich - wysokość 5000 m n.p.m. To tutaj znajduje się właściwa część projektu ALMA. Załącznik: Załącznik: Załącznik: Anteny amerykańskie od europejskich wyróżnia ażurowa konstrukcja ramion. Załącznik: Atacama Compact Array (ACA) - podsieć składająca się z 16 anten (4 anteny o średnicy 12m oraz 12 anten o średnicy 7m) produkcji japońskiej. Jej głównym celem jest wsparcie pozostałych anten podczas obserwacji obiektów o dużych rozmiarach kątowych. Załącznik: Bliźniacze transportery anten Otto i Lore - każdy z tych potworów waży przeszło 130 ton, posiada 28 kół i jest napędzany dwoma silnikami Diesla o łącznej mocy 1400 KM. Pokonanie 28 kilometrowego odcinka z bazy serwisowej (2900 m n.p.m) do miejsca, w którym znajduje się sieć anten (ponad 5000 m n.p.m), zajmuje prawie 5 godzin. Niestety, podczas naszej wizyty, oba transportery "odpoczywały" w hangarze. Załącznik: Nie ma to jak łyk świeżego tlenu, ale bardziej przydałby się kilka dni temu. Załącznik:
|
Autor: | Paweł Sołtysek [ piątek, 25 marca 2016, 15:49 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Valle de la Luna - księżycowa dolina - znajduje się zaledwie kilka kilometrów od San Pedro de Atacama. Działanie erozyjne wiatru i wody stworzyło krajobraz, który miejscami przypomina ten z Księżyca. Mimo sporej ilości turystów, miejsce to wywarło na nas niesamowite wrażenie. Załącznik: Załącznik: Miejscami mieliśmy wrażenie, że dolina właściwie powinna nazywać się marsjańską... Poniżej formacja zwana amfiteatrem. Załącznik: Załącznik: Załącznik: Czekając na zachód Słóńca... Załącznik:
|
Autor: | Paweł Sołtysek [ piątek, 25 marca 2016, 16:25 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Salar de Uyuni - największe solnisko świata. Pomnik rajdu Dakar. Już od dawna nie z Paryża i nie do Dakaru... Załącznik: Brazylia, Korea Południowa... A gdzie jest flaga Polski? Jest! Załącznik: Ja, ja nie zrobię gwiazdy? Załącznik: Którą drogą do wyspy kaktusów? Załącznik: Wyspa kaktusów. Załącznik: Załącznik: Niewiele samochodów wytrzymuje takie warunki... Załącznik: Załącznik: Załącznik:
|
Autor: | Paweł Sołtysek [ piątek, 25 marca 2016, 16:48 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Laguna Canapa. Załącznik: Załącznik: Załącznik: Załącznik: Laguna Hedionda. Załącznik: Załącznik: Załącznik: Załącznik: Laguna Colorada Załącznik: Załącznik: Załącznik: Załącznik: Laguny Verde i Blanca... No coż - trochę wyschły. Załącznik: Załącznik:
|
Autor: | Adam Skrzypek [ piątek, 25 marca 2016, 17:14 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
No proszę, po kolorkach od razu widać że to prawdziwy rasowy Nikon Świetne zdjęcia Pawle! |
Autor: | Rafal Mamok [ piątek, 25 marca 2016, 18:31 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
...a nie mówiłem ? |
Autor: | Paweł Sołtysek [ piątek, 25 marca 2016, 21:32 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Wysokie góry. Po zakwaterowaniu w wiosce Chachacomani, ruszamy na rekonesans mając nadzieję na złapanie śladowej aklimatyzacji - zabrzmi to irracjonalnie, ale jeszcze wczoraj byliśmy nad Oceanem Spokojnym. Załącznik: "Nasza" góra. Jutro spróbujemy się tam wdrapać... Załącznik: Podobnie jak wczoraj, w godzinach popołudniowych nad głowami zbierają się sine chmury. Oznacza to, że jutro o tej porze musimy być na dole. Tymczasem Sajama skąpana w słońcu. Załącznik: Uff... Jesteśmy na szczycie. Łatwo nie było, ale widoki wynagradzają cały wysiłek. W oddali Parinacota i Pomerape. Załącznik: Zdobywcy. Załącznik: Załącznik: Najwyższy szczyt Boliwi - wygasły wulkan Sajama (6542 m n.p.m.). Załącznik: Biorąc pod uwagę okoliczności, uważam że mieliśmy niesłychanego farta. |
Autor: | Paweł Sołtysek [ piątek, 25 marca 2016, 21:35 ] |
Tytuł: | Re: Chile 2016 |
Lamy. Załącznik: Załącznik: Załącznik: Załącznik:
|
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 2 |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |