Co mnie może zabić? - zastanawia się astronauta Chris Hadfield Życie na Ziemi przypomina przebywanie na stacji kosmicznej. Tam w górze uświadamiasz sobie, że na naszej planecie nie jesteśmy pojedynczymi pasażerami, lecz załogą - opowiada Chris Hadfield, jeden z najpopularniejszych astronautów w historii lotów w kosmos.
CHRIS HADFIELD*: - Na to wygląda. Ale chcę jasno powiedzieć, że nie ma żadnego konfliktu między agencją kosmiczną NASA a rosyjskim Roskosmosem. Żadna z nich tego nie zaczęła. Niedawne ograniczenie współpracy między tymi agencjami to efekt sankcji, które USA nakładają na Rosję z powodu tego, co się dzieje na Ukrainie.
Czy to może prowadzić do powtórki wyścigu zbrojeń, który znamy z historii?
- Obecna sytuacja nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla wyścigu zbrojeń. Jeśli pozostaniemy przy milczeniu, nienawiści, podejrzliwości, stracimy szansę na wymianę osiągnięć naukowych, doświadczeń oraz idei, co w efekcie spowolni nasz rozwój. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (MSK) jest pierwszym międzynarodowym przyczółkiem ludzkości w kosmosie. Pierwszym krokiem, który może umożliwić kolonizację kosmosu. W całości jest produktem współpracy pomiędzy różnymi krajami, która była możliwa nawet w trudnych czasach, kiedy niektóre kraje przechodziły kryzys gospodarczy. Gdy w 2011 r. amerykańskie loty w kosmos zostały na wiele lat uziemione, wsparła nas Rosja. Dalsza współpraca jest absolutnie niezbędna, żebyśmy mogli kontynuować budowę tego przyczółka.
Na Ziemi łatwo myśleć: jesteśmy wyjątkowi, we Wszechświecie istniejemy tylko my. Czy to się zmienia, kiedy lata się w kosmos?
- Jeszcze kilkaset lat temu myśleliśmy, że cały Wszechświat jest tylko tym, co bezpośrednio otacza Ziemię. Kiedy tylko udało się odrobinę rozwinąć technologię, dowiedzieliśmy się, że przestrzeń jest dużo, dużo większa. Dokładnie to samo dotyczy pytania, czy w kosmosie jesteśmy sami. W ostatnich latach dzięki nowym technologiom odkryliśmy tysiące nowych planet. Możemy już statystycznie oszacować, ile jest galaktyk, a w nich planet, o których jeszcze nie mamy pojęcia. Te rachunki wskazują, że tylko w naszej galaktyce są miliony planet podobnych do Ziemi. Myślenie, że jesteśmy jedynymi żywymi istotami we Wszechświecie, to dziś wyraz ignorancji i arogancji.
Za każdym razem w kosmosie byłeś otoczony przez totalną, czarną pustkę. Jak się z tym czułeś?
- Ale przecież Ziemia jest otoczona przez niekończącą się pustkę! Jest malutką planetą zawieszoną w czerni. Życie na niej przypomina przebywanie na stacji kosmicznej. Jedyne, co naprawdę różni te dwa miejsca, to perspektywa. Ta na stacji kosmicznej jest bardzo zdrowa: tam w górze uświadamiasz sobie, w jak kruchym, cennym i niezwykłym miejscu się znajdujemy. Wszyscy razem. Nie jesteśmy pojedynczymi pasażerami, jesteśmy załogą. Ta perspektywa to prawdopodobnie jedna z najważniejszych korzyści z lotów w kosmos. Gdyby ludzie to sobie uświadomili, wtedy może daliby się przekonać do rozumniejszych działań.
Z tej perspektywy wydajemy się krusi czy potężni?
- To zależy od tego, co masz na myśli, mówiąc "my". Bo na przykład Ziemia jest niesamowicie wytrzymała i przeżyła o wiele gorsze zmory niż ludzkość. Także istnienie jest ekstremalnie wytrzymałe, niesamowicie elastyczne i żywotne - niektóre organizmy potrafią przetrwać całe lata w próżni, bez dostępu do tlenu albo w wysokich temperaturach. Ludzie też są wytrzymali, istniejemy zaledwie kilka milionów lat, a zdążyliśmy stworzyć sobie wysoki standard życia. To przecież niezwykłe, że większość z nas może dziś spędzić całe życie bez potrzeby walczenia o nie.
To chyba nie dotyczy zawodu astronauty.
- Oblatywacz - bo na początku kariery nim byłem - i astronauta ekstremalnie ryzykują. Mógłbym to porównać do prowadzenia zwykłego samochodu z prędkością bolidu F1. Tam wysoko rozpraszają cię rzeczy, które tak naprawdę dla lotu nie mają znaczenia. Musisz więc o nich zapomnieć. Jednym ze sposobów na to, żeby stale pozostawać skupionym, jest ciągłe zadawanie sobie pytania: jaka jest następna rzecz, która może mnie zabić?
A co może zabić bohatera przestworzy?
- Kiedyś z moim kolegą Denisem ćwiczyłem walkę jeden na jednego. Pilotowałem myśliwiec CF-18 Hornet. Niechcący łokciem odłączyłem od maszyny specjalny kombinezon, który pozwala przetrwać duże przeciążenia. Na nagraniu, które później oglądałem, widać było, że zemdlałem. Byłem nieprzytomny przez 16 sekund. To wieczność przy tych prędkościach. Kiedy się obudziłem, pomyślałem: wow, niezła drzemka. Dopiero po chwili usłyszałem głos Denisa w radiu i zdałem sobie sprawę z tego, że pilotuję samolot. I natychmiast odruchowo pomyślałem: co może mnie zabić? Przetrwanie 16 sekund było łutem szczęścia, ale to, że nie zginąłem po przebudzeniu, zawdzięczam temu pytaniu. Nie roztrząsałem incydentu, nie sprawdzałem sprzętu, skupiłem się na tym, żeby jak najszybciej posadzić maszynę.
Ile pieniędzy Kanada wydaje na loty w kosmos?
- Chcesz spytać, czy nie za dużo? Na każdy wydany tysiąc dolarów - 240 to wydatki zdrowotne i socjalne, a tylko około 3 centów idzie na działania Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej. Dla mnie to całkiem niezła proporcja. Jeśli zrezygnowalibyśmy z udziału w lotach w kosmos, to nikt by nawet nie zauważył, że rząd właśnie zaoszczędził trzy centy.
Ale co nam, zwykłym ludziom, daje ten program?
- A skąd bierze się postęp? Dlaczego rośnie poziom życia i wskaźniki takie jak produkt krajowy brutto? Bez kosmicznych badań nie byłoby bogactwa i dobrobytu, w którym żyjemy.
Przykłady?
- System nawigacyjny GPS wygenerował już biliony dolarów przychodu dla prywatnych firm, które nie mają nic wspólnego z programem lotów kosmicznych. Tysiące istnień ludzkich zostały ocalone tylko dlatego, że udało się je zlokalizować. A satelity meteorologiczne? Też przynoszą wielkie zyski, też ocalają życie, ostrzegając w porę przed huraganami. Wysoki poziom życia zawdzięczamy właśnie badaniom, nie tylko kosmicznym. I nie powinniśmy z nich rezygnować tylko dlatego, że nie widzimy od razu bezpośrednich korzyści, które przynoszą.
Jest jeszcze coś. Jeśli chcesz zainspirować następne pokolenie, musisz mu stworzyć możliwości, które przekraczają to, czym dysponowali rodzice i dziadkowie. Przesunąć granicę tego, co dziś jest możliwe.
*Chris Hadfield - ur. w 1959 r. Wojskowy pilot oblatywacz i astronauta. W kosmos leciał trzykrotnie: w 1995, 2001 i 2012 r. Podczas ostatniego, 145-dniowego pobytu na stacji orbitalnej zasłynął dzięki zdjęciom i wideo, które publikował na Twitterze i Facebooku. W 2013 r. wydał autobiografię "An Astronaut's Guide to Life on Earth".
http://wyborcza.pl/1,75476,16392892,Co_ ... Chris.html