Teraz jest piątek, 29 marca 2024, 13:20

Strefa czasowa: UTC + 2




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku
Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł: Marzec 2014
PostNapisane: sobota, 1 marca 2014, 21:22 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Dostał się nam najlepszy ze wszechświatów
Nasz Wszechświat tak jak ludzie ma kilka liczb, które określają jego naturę, temperaturę, wiek, witalność, a nawet... płodność. Oto najważniejsze z jego parametrów życiowych w kolejności, w której uświadamialiśmy sobie ich wagę i znaczenie
Wzrost, waga, wiek, obwód biustu, klatki, bioder czy kołnierzyka, ciśnienie krwi, poziom cukru - to parametry, które nie tylko nas opisują, ale niekiedy pozwalają nawet przewidzieć naszą przyszłość. Nasz Wszechświat też ma kilka takich liczb, które go określają. Jeszcze nie wszystkie udało się dokładnie poznać. Oto najważniejsze parametry życiowe Wszechświata.

"Naprawdę interesuje mnie, czy Bóg, stwarzając świat, miał jakikolwiek wybór" - zastanawiał się Albert Einstein. Okazuje się, że nawet drobna zmiana w wartościach stałych fizycznych lub w prawach natury sprawiłaby, że powstałby świat albo pusty, albo znikający w ułamku sekundy, a już na pewno nieprzyjazny dla życia. Przykłady?
Gdyby siły jądrowe zespalające w jądrach atomowych protony i neutrony były odrobinę słabsze, Wszechświat wypełniałby jedynie wodór. Jądra cięższych pierwiastków - tlenu lub węgla - nigdy by nie powstały. I nie powstałoby życie, jakie znamy. Ale gdyby siły jądrowe były silniejsze, to w pierwszych minutach po Wielkim Wybuchu cały wodór zamieniłby się w hel. I życia też by nie było.

Gdyby grawitacja działała mocniej, tworzyłyby się gwiazdy o wiele większe od Słońca. Tak duże gwiazdy szybko się spalają. Umierają w gwałtownym wybuchu supernowej, zmiatając w podmuchu eksplozji całe swe otoczenie i nie pozostawiając dość czasu ani na wykształcenie się planet, ani na powstanie wokół nich życia. Z kolei gdyby grawitacja była słabsza, niż jest, zmalałaby liczba supernowych. Tymczasem wybuchy supernowych rozsiewają w przestrzeni międzygwiezdnej pierwiastki cięższe od wodoru i helu, które są budulcem planet i organizmów.
Jeśliby więc zestaw stałych fizycznych był nieco inny, to być może powstałyby jakieś światy istniejące dłużej niż ułamek sekundy, ale niemal na pewno nie byłoby w nich istot, które mogłyby je podziwiać. Wybierając wszystkie parametry stałych fizycznych na chybił trafił, szansa, że "zrobi się" kosmos, w którym mogłyby zaistnieć - nie, wcale jeszcze nie ludzie - przynajmniej gwiazdy, to 1 do 10^229 [10 do potęgi 229, a więc liczba, która w zapisie dziesiętnym po 1 ma aż 229 zer!].

Jak to się więc stało, że mamy takie niewiarygodne wręcz szczęście? Amerykański fizyk Lee Smolin uważa, że to wynik kosmicznego doboru naturalnego, czegoś na kształt Darwinowskiej teorii ewolucji. Gwiazdy, zapadając się, tworzą czarne dziury. Materia, która tam wpada, zostaje ściśnięta do stanu ogromnej gęstości, takiej samej, jaka charakteryzowała na samym początku nasz Wszechświat. I tam w środku dochodzi z czasem do podobnej eksplozji, jaka zdarzyła się u zarania naszych dziejów i zapoczątkowała nasz kosmos, pączkuje nowy wszechświat, rodzą się nowe gwiazdy i planety.

Wszechświat zrodzony z czarnej dziury różni się od macierzystego - podobnie jak my jesteśmy inni od naszych rodziców. W każdym potomnym wszechświecie kluczowe stałe fizyki będą więc nieco inne. Znakomita większość światów nie odniesie jednak sukcesu reprodukcyjnego. Będą takie, w których w ogóle nie narodzą się gwiazdy, a także czarne dziury - a więc bezpotomne. To ślepa ścieżka ewolucji kosmicznej.

Ale będą też takie, w których własności cząstek i spajających je sił dostroją się prawie idealnie - tak że narodzą się gwiazdy, a z nich liczne czarne dziury i nowe wszechświaty. Ta ścieżka ewolucji wygra. Tylko takie wszechświaty zdominują multiwersum. W nich też szansa na rozwój cywilizacji podobnej do naszej jest największa.

Jeśli Smolin ma rację, to nie mieliśmy większego wyboru. Żyjemy w typowym wszechświecie. Najlepszym z możliwych. I o najlepszych z możliwych parametrach.

Pozwala określić siłę przyciągania grawitacyjnego dwóch mas. Pojawia się w prawie ciążenia sformułowanym przez Izaaka Newtona, a później - w ogólnej teorii względności Einsteina.

W 1665 roku Londyn i okolice opanowała epidemia dżumy. Zamknięto uniwersytet w Cambridge, a studenci i pracownicy rozjechali się na wieś, żeby uniknąć zarazy. Sielskie otoczenie sprzyjało eksplozji energii twórczej Newtona, a obfitość sadów i spadających jabłek mogła być inspiracją dla fizyka, który właśnie w latach 1666-68 osiągnął decydujące wyniki w analizie matematycznej, optyce i mechanice oraz opracował podstawy grawitacji. Samą stałą wyznaczył Henry Cavendish, badając, z jaką siłą przyciągają się dwie ołowiane kulki.

Ostatnich parę pomiarów wprawiło fizyków w konfuzję, bo wartość stałej grawitacji okazała się większa niż w poprzednich eksperymentach. Czy oznacza to, że stała grawitacji może zmieniać się w czasie? Tego nie jesteśmy pewni. Z pewnością jednak zmiany stałej grawitacji nie usprawiedliwiają waszego przybierania na wadze.

Niemałym zaskoczeniem dla ludzi było odkrycie w wiekach średnich, że błysk wystrzału z armaty zauważyć się dało na chwilę wcześniej, zanim uszy rozrywał towarzyszący mu huk. Oznaczało to, że dźwięk rozchodzi się ze skończoną prędkością (w końcu kiedy mówimy do siebie, słyszymy się od razu, a nie po chwili, nieprawdaż?). Że podobne ograniczenie może dotyczyć prędkości światła, podejrzewał już Galileusz, ale wszystkie próby pomiaru spełzały na niczym. Galileusz wraz z pomocnikiem wychodzili za miasto na odległe wzgórza, dawali sobie sygnały świetlne odsłaniając i zasłaniając trzymane latarnie. Jedyny wniosek, do jakiego doszli, był taki, że albo światło jest bardzo szybkie, albo ich refleks dość ospały. Albo jedno i drugie.

Żeby dokonać pomiaru, trzeba było prowadzić obserwacje na dużo dłuższym odcinku niż "odległość między wzgórzami". Kosmicznie długim. W 1676 roku, obserwując zaćmienia księżyca Jowisza, Duńczyk Ole Romer stwierdził, że światło przebywa 13 tys. km w mniej niż sekundę. Sto lat później angielski astronom James Bradley oszacował prędkość światła na 301 tys. km na sekundę.

Gdyby wszystkie nasze osiągnięcia naukowe miały być zagubione i zapomniane, gdyby cała wiedza, jaką gromadzimy, miała zostać stracona przy zagładzie cywilizacji i moglibyśmy przekazać tylko jedno zdanie następnym pokoleniom, co powinniśmy zachować? "Uważam, że najcenniejsza jest myśl, że cała materia zbudowana jest z atomów, małych obiektów, które pozostają bezustannie w ruchu" - powiedział Richard Feynman. Atomy poszczególnych pierwiastków różnią się masą i budową (składają się z większej lub mniejszej liczby elektronów, protonów i neutronów). Łącząc się ze sobą wiązaniami chemicznymi, atomy tworzą cząsteczki budujące wszelkie znane nam substancje. Ile cząsteczek mieści się - dajmy na to - w szklance wody? Albo w hauście powietrza?

Byłoby ogromnie niepraktyczne liczyć te cząsteczki tak, jak zliczamy jabłka lub stoły - czyli na sztuki. Ba, nawet jajka kupowało się przecież kiedyś na tuziny (12 sztuk) lub kopy (60 sztuk). Odpowiednikiem chemicznej "kopy" jest liczba Avogadra - 6,02214129 x 10^23, czyli nieco ponad 602 tryliardy sztuk, nazwana na cześć włoskiego chemika Amadeo Avogadro, który postawił hipotezę, że przy tym samym ciśnieniu i temperaturze, w danej objętości gazów mieści się ta sama liczba cząsteczek, niezależnie od tego, z jakim gazem mamy do czynienia.

8,3144621 J/(mol K) - stała gazowa

W XVII wieku zaczęto badania własności trzech stanów skupienia materii - ciał stałych, ciekłych i gazowych (stan czwarty - plazma - był jeszcze pieśnią przyszłości). Odkryto zależność między ciśnieniem a objętością gazu, a potem - między objętością i temperaturą. Nie były to bynajmniej badania prowadzone w zaciszu wygodnych laboratoriów. Badając magnetyzm, ciśnienie, temperaturę i wilgotność powietrza, chemik francuski Joseph Louis Gay-Lussac wzleciał balonem na 7016 m, bijąc rekord, który utrzymał się przez ponad pół wieku. M.in. dzięki jego przebojowości wiemy, że temperatura proporcjonalna jest do iloczynu ciśnienia i objętości, a współczynnik proporcjonalności to właśnie stała gazowa.

- 273,15 st. C, czyli zero Kelwinów. Zero absolutne. Bezwzględne

Najniższa możliwa temperatura we Wszechświecie, minimum energii, bezruch. Wyznaczona w 1848 roku przez Lorda Kelvina na podstawie teoretycznych obliczeń temperatury kryształu doskonałego, w którym ustały wszelkie drgania tworzących go cząsteczek.

Choć na co dzień tak o sobie nie myślimy, to jednak jesteśmy stworzeniami miłującymi chłód. Zamieszkujemy obszary o temperaturze dość zbliżonej do najniższych, a nie najwyższych możliwych do osiągnięcia w kosmosie. Naszemu ciału (36,6 st. C) bliżej do chłodu absolutnego niż żaru gwiazd. Najwyższą temperaturę powietrza odnotowano na Ziemi w Dolinie Śmierci. Było to "zaledwie 56,7 st. C" (zaledwie 329,85 st. powyżej zera bezwzględnego). Najniższe temperatury panują na Antarktydzie - 10 sierpnia 2010 roku w tamtejszych górach było -92,3 st. C. Temperatura powierzchni dużych gwiazd jest o 50 tys. stopni wyższa.

Spowalniając atomy za pomocą laserów, umiemy chłodzić układy atomów do temperatury zaledwie o kilka milionowych stopnia przekraczających zero bezwzględne.

1,3806488x10^-23 J/K - stała Boltzmanna

Odpowiada za pecha, bałagan i za to, że co było, nie wróci i szaty rozdzierać próżno. Poruszaniem się po przestrzeni rządzi grawitacja - to ona sprawia, że położona na zboczu góry piłka turla się zawsze w dół, nie na szczyt. A co powoduje, że w czasie podróżować możemy tylko w jedną stronę - w przyszłość? Czy czas ma swoją grawitację ściągającą nas tylko w jedną stronę? Dlaczego setki razy rozlewa się mleko, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś zaobserwował proces odwrotny - by mleczna kałuża posprzątała się do szklanki?

Skoro każde z praw mechaniki opisujące ruch cząsteczek jest symetryczne, jeśli idzie o czas, dlaczego więc sam czas ma wyróżniony jeden kierunek? Ta zagadka związana jest z pojęciem energii cieplnej, nieporządku i ze sposobem, w jaki rozpraszana jest energia. Ze wszystkich ścieżek życia Wszechświat wybiera te, które są najbardziej prawdopodobne, czyli mogą się zrealizować na jak najwięcej sposobów.

To dlatego, jeśli coś może pójść źle, to pójdzie! (Pójść dobrze może na tylko jeden, wskazany sposób, a fatalnych scenariuszy są całe setki). To dlatego trudniej o porządek niż o chaos (jest tylko jedno właściwe uporządkowanie i setki metod na zrobienie bałaganu). Stała Boltzmanna ujmuje ilościowo tę zależność.
6,62606957 x 10^-34 Js - stała Plancka


Jeśli idea mówiąca o tym, że materii nie można dzielić w nieskończoność i że jej najmniejszymi składnikami są atomy i cząsteczki, jest - jak deklarował znakomity fizyk Richard Feynman - najważniejszym osiągnięciem ludzkości, cóż powiedzieć o teorii kwantów? Hipotezę, zgodnie z którą podobna zasada, jaka dotyczy materii, obowiązuje też energię, wysnuł Max Planck. Najmniejsze "pakunki energii", nazwane kwantami, są proporcjonalne do stałej h, zwanej na jego cześć stałą Plancka.

Teorii kwantów zawdzięczamy lasery, komputery, smartfony, urządzenia do obrazowania magnetycznego, wszelkie elektroniczne zabawki oraz... niewiarygodne poszerzenie wyobraźni, bo świat kwantów rządzi się prawami całkowicie odmiennymi od naszych intuicji. Dziś dopiero zaczynamy się oswajać z myślą, że to, co dotąd było tylko domeną fantastyki - teleportacja, wszechświaty równoległe - jest równie realne jak bułka z parówką, którą zjadamy na śniadanie.

3x10^30 kg, czyli 1,44 masy Słońca. Granica Chandrasekhara; maksymalna masa białego karła

Skąd się biorą pierwiastki we Wszechświecie? Te najprostsze, najlżejsze powstały dawno temu, tuż po Wielkim Wybuchu. Cięższe produkowane są w kosmicznych fabrykach - gwiazdach. Pierwiastki cięższe od węgla powstają podczas wybuchów supernowych - eksplozji gigantycznych gwiazd. To rzadkie, spektakularne i jakże potrzebne zjawiska - bez nich nie byłoby świata, jaki znamy - życie jest wprawdzie oparte na węglu, ale potrzebuje całej masy innych pierwiastków.

Los gwiazdy jest wyznaczony przez jej masę. Niewielkie gwiazdy, podobne Słońcu, prowadzą stosunkowo spokojne życie (stosunkowo, bo przecież za miliardy lat nasze Słońce rozedmie się i pochłonie najbliższe planety, w tym Ziemię). Gwiazdy nieco większe od Słońca staną się białymi karłami, gorącymi, niewielkimi, które powoli ostygną i umrą. Im większa jest masa białego karła, tym silniej zapada się on pod działaniem własnej grawitacji i tym staje się mniejszy. Jeśli jądro wypalonej gwiazdy przekroczy 1,44 masy Słońca (granicę Chandrasekhara), karzeł wybuchnie jako supernowa i stanie się gwiazdą neutronową, albo skończy jako czarna dziura.

74,3 (km/s)/Mpc - stała Hubble'a

Edwin Hubble - dzięki niemu wiemy, że Wszechświat się rozszerza



Jeśli Wszechświat urodził się podczas Wielkiego Wybuchu, a nie trwał niezmienny od zawsze, to jak dawno temu miało miejsce to zdarzenie? I jak zdążył urosnąć świat od tamtego czasu? Amerykański astronom Edwin Hubble zauważył, że wszystkie galaktyki oddalają się od nas tym szybciej, im dalej się znajdują. Współczynnik proporcjonalności tempa ucieczki to właśnie stała Hubble'a.

Stała Hubble'a nie jest w zasadzie stałą, bo... zmienia się w miarę starzenia się Wszechświata. Jest miarą jego wieku (dokładnie - odwrotnością wieku).

Promień Schwarzschilda, czyli czy żyjemy w środku czarnej dziury?


Idea czarnej dziury, obiektu, który jest tak gęsto upakowany materią, że ściąga do swego wnętrza wszystko, nawet światło, znana była już w XVIII wieku. Istnienie takich masywnych ciał rozważali wówczas angielski geolog John Michell oraz francuski matematyk Pierre Simon de Laplace. W XIX wieku idea upadła, bo światło uważano za falę niepodlegającą grawitacji. Dopiero w 1905 roku Einstein wrócił do rozważania wpływu grawitacji na światło. Kopia pracy Einsteina poświęconej ogólnej teorii względności dotarła na front rosyjski w czasie I wojny światowej, gdzie w jednostce artyleryjskiej służył niemiecki fizyk i astronom Karl Schwarzschild. W samym środku wojennej zawieruchy udało mu się znaleźć niezwykle eleganckie rozwiązania równań Einsteina i określił rozmiary kuli, do której należy ścisnąć daną masę, by otrzymać czarną dziurę. Promień tej kuli nazywamy dziś jego imieniem. Powszechne wyobrażenie każe nam uważać czarne dziury za obiekty niewielkie i bardzo gęste. Faktycznie, promień Schwarzschilda dla Ziemi wynosi zaledwie 1 cm (żeby Ziemia miała zostać czarną dziurą, trzeba by ją ścisnąć do objętości mniejszej niż rozmiary piłeczki tenisowej!). Ale można sobie wyobrazić również bardzo wielkie czarne dziury. Gdyby masę naszej galaktyki rozłożyć równomiernie wewnątrz jej promienia Schwarzschilda, otrzymalibyśmy czarną dziurę o gęstości równej zaledwie 0,0002 gęstości ziemskiej atmosfery.


Między 0,98 a 1,1. OMEGA. Bliżej ciągle nie znana
Aleksander Friedmann - wykazał, że Wszechświat jednorodnie wypełniony materią musi się zmieniać

Podejrzewamy, w jaki sposób mógł się narodzić Wszechświat i zgadujemy - chyba dość dokładnie - ile ma lat. A jaka czeka go przyszłość? Ile jeszcze będzie trwać? Kiedy nadejdzie jego koniec?

Jeśli początkowy Wielki Wybuch nadał materii dość impetu, galaktyki będą się od siebie wciąż oddalać i oddalać, w nieskończoność. Jeśli impetu im nie starczy, zaczną zwalniać, zwalniać, zatrzymają się, a potem ich ruch się odwróci, i pod wpływem grawitacji będą zbliżać się do siebie, aż pod koniec czasu nastąpi Wielka Zapaść - proces odwrotny do Wielkiego Wybuchu. Który ze scenariuszy się ziści? To zależy od masy (oraz energii, która jest zgodnie z wzorem Einsteina przeliczalna na masę) całego Wszechświata. Wystarczy, by średnio na każdy metr sześcienny przestrzeni przypadała masa równa masie pięciu atomów wodoru, by doszło do Wielkiej Zapaści. Stosunek całkowitej masy Wszechświata do masy minimalnej ilości materii wystarczającej do odwrócenia rozszerzania określamy parametrem omega. jeśli jest ona mniejsza od jedynki, nasz świat będzie się rozszerzał w nieskończoność, jeśli większa - skurczy się i zapadnie.

Niestety, na razie najdokładniejsze pomiary pozwalają szacować wartość omegi pomiędzy 0,98 a 1,1. Przeznaczenie jest okryte tajemnicą.

http://wyborcza.pl/1,75476,15538783,Dos ... iatow.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 

 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: sobota, 1 marca 2014, 21:22 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Kosmiczne wpadki i awarie. Utonięcie we własnym skafandrze i upadek on-line
Awarie i usterki potrafią być niebezpieczne na Ziemi, a co dopiero w kosmosie. Przekonał się o tym m.in astronauta Luca Parmitano, któremu podczas jednego z kosmicznych spacerów do kasku zaczęła napływać woda. Choć śmierć przez utonięcie w kosmosie brzmi absurdalnie, szansa na tragiczny finał była ogromna. O awariach i wpadkach w kosmosie opowiada Karol Wójcicki.
W kosmosie o kłopoty nietrudno. Praca setki kilometrów nad powierzchnią planety to ogromne ryzyko, a każdy - nawet najmniejszy błąd - może astronautę kosztować życie.
Jak rybka w akwarium
Zaledwie kilka miesięcy temu przekonał się o tym przebywający na ISS (Międzynarodowa Stacja Kosmiczna) Włoch Luca Parmitano, któremu dane było przekonać się jak czują się rybki w akwarium.
- Kiedy jednak myślę o sposobach, w jakich można zginąć w kosmosie, to utonięcie, tj. utopienie się jest chyba ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mi do głowy - przyznaje Karol Wójcicki.
- Jednak szansa na utopienie się we własnym skafandrze była całkiem realna - zaznacza z pełną powagą przywołując groźnie wyglądającą usterkę. W lipcu ubiegłego roku w skafandrze jednego z astronautów pojawiło się około pół litra wody co wymusiło natychmiastowe przerwanie wyjścia i powrót do stacji.
Kłopoty większe i mniejsze
To nie pierwsza tego typu usterka - sprzęt w kosmosie potrafi być kapryśny i sprawiać kłopoty, a kłopoty ze skafandrem nie są w zasadzie niczym nowym.
W 1965 roku kiedy doszło do pierwszego spaceru w otwartą przestrzeń kosmiczną (wykonał go Aleksiej Archipowicz Leonow - przyp. red.) i gdy mężczyzna oddalił się około 5 metrów od statku jego skafander nagle... opuchł. Przybrał takie rozmiary, że Rosjanin nie był w stanie przecisnąć się
przez właz z powrotem do środka.
Tam sytuacja była o wiele bardziej niebezpieczna, ponieważ Leonow był sam podczas spaceru kosmicznego, gdy pojawił się bardzo poważny problem - tlen się kończy, trzeba wracać, a do statku nie można wejść - zaznaczył Wójcicki. Leonow wtedy ręcznie spuścił ciśnienie ze skafandra, i jak podkreśla Wójcicki "tętno skakało mu do niesamowitych wartości" ze strachu.
Śmiercionośna panika
Choć sytuacja brzmi zabawnie, była śmiertelnie poważna. W skafandrze ruchy są wyjątkowo ograniczone, a panika jest reakcją wręcz zakazaną. - Astronauta nie może pozwolić sobie na strach - podkreśla Wójcicki. Dla niego panika zwykle jest równoznaczna ze śmiercią, bo traci zdolność do trzeźwej oceny sytuacji.
- W lotach kosmicznych najsłabszym ogniwem zawsze jest człowiek, nie żadna uszczelka, zębatka, czy cokolwiek innego - podkreśla. - Jest kapryśny, potrzebuje mieć odpowiednią temperaturę, musi mieć wodę, jedzenie i musi być szczęśliwy 300 kilometrów nad powierzchnią Ziemi - wyjaśnia.
Precyzyjnie chaotyczne lądowanie
Historia kosmicznych podbojów ma także i mniej groźne, ale niezwykle zabawne historie. Jedną z nich jest spektakularny powrót sondy Genesis transmitowany na żywo dla milionów ciekawskich, wyniesioną na orbitę w 2001 roku.
- Sonda wracała 10 lat temu (8 września 2004 roku) po bardzo precyzyjnej misji zbierania cząsteczek wiatru słonecznego. Miała być przechwycona przez śmigłowiec jeszcze podczas opadania na spadochronach - wyjaśnia Wójcicki. Miała być przechwycona na podobieństwo sond szpiegowskich. Plan zupełnie nie wypalił - wskutek ludzkiego błędu, czyli złego zamontowania czujników, sonda Genesis nie wystrzeliła w odpowiednim momencie spadochronów.
- Skończyło się wbiciem na pół metra w ziemię, co oglądał cały świat na żywo - przypomina ze śmiechem Wójcicki, przyznając że to jego ulubiona "kosmiczna wpadka". - Ze specjalnych kolektorów miano wyciągać delikatne cząsteczki wiatru słonecznego, a zamiast tego wygrzebywano piach - precyzuje.
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pog ... 8,1,0.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: niedziela, 2 marca 2014, 10:24 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Odnaleziono wodę na planecie gorętszej niż Merkury

Na planecie Boötis b – jednym z najbardziej ekstremalnych ze znanych nam światów – odkryto ślady wody.
Ogromna planeta Boötis b znajduje się w gwiazdozbiorze Wolarza - dobrze widocznej z Ziemi gromadzie gwiazd nieba północnego. Masa tego obiektu przekracza masę Jowisza - największej planety Układu Słonecznego - ponad ośmiokrotnie. To jednak nie wszystko, ponieważ ów gigant znajduje się 7 razy bliżej swojej gwiazdy, niż Merkury Słońca.
Warunki panujące na Boötis b musza być iście piekielne, ale mimo tego naukowcy odkryli w jego atmosferze ślady wody w postaci pary wodnej. - Nasze odkrycie jest bardzo ważne, ponieważ pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób egzotyczne i ekstremalnie gorące planety wielkości Jowisza powstają i ewoluują. Pokazuje również skuteczność nowej techniki, która wykrywa promieniowanie podczerwone w atmosferach tych planet - powiedział Chad Bender, jeden z autorów badań.
Dzięki nowym metodom badań naukowcy będą w stanie odnaleźć ślady wody na obiektach, których do tej pory nie brano pod uwagę lub takich, gdzie nie stwierdzono jej śladów.
http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astr ... Id,1113963
Woda może istnieć nawet w najbardziej nieprzyjaznych miejsach
/NASA


Załączniki:
Woda może istnieć nawet w najbardziej nieprzyjaznych miejsach.jpg
Woda może istnieć nawet w najbardziej nieprzyjaznych miejsach.jpg [ 143.63 KiB | Przeglądane 6424 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: poniedziałek, 3 marca 2014, 09:34 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Para kolidujących galaktyk na zdjęciach z teleskopu Chandra
Obiekt kosmiczny znany jako VV340 (inaczej Arp 302) to para powiązanych grawitacyjnie galaktyk, które można znaleźć w gwiazdozbiorze Wolarza. Jest to modelowy przykład kolidujących galaktyk, taki sam los czeka Drogę Mleczną i Galaktykę Andromedy.
VV340 znajduje się 450 milionów lat świetlnych od Ziemi i jeszcze przez wiele milionów lat nie dojdzie tam do ostatecznej kolizji. Głównie z tego powodu uczeni analizują tę kolizję we wszystkich możliwych widmach promieniowania elektromagnetycznego.
Obiekt ten jest klasyfikowany jako bardzo jasny w promieniowaniu podczerwonym nazywa się to w nomenklaturze astronomicznej LIRG (Luminous Infrared Galaxy). Z danych pozyskanych dzięki prowadzącemu obserwacje w tym paśmie teleskopu Spitzer wynika, że większość z emisji podczerwieni pochodzi z galaktyki zwróconej do nas krawędzią
Do pracy zaprzęgnięto też teleskop kosmiczny Chandra prowadzący obserwacje w promieniowani rentgenowskim. Odkrył on, że w tej krawędziowej galaktyce znajduje się spora supermasywna czarna dziura.
Zaskakująco dobrze obiekt VV340 wygląda w paśmie widzialnym widma światła. Zdjęcia z teleskopu kosmicznego Hubble'a wskazują na to, że we wspomnianej galaktyce zachodzą liczne procesy gwiazdotwórcze.
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/par ... pu-chandra
Dodaj ten artykuł do społeczności
VV340 - teleskop Chandra X-Rays - źródło; NASA
VV340 w świetle widzialnym - teleskop HST - źródło; NASA


Załączniki:
VV340 w świetle widzialnym - teleskop HST.jpg
VV340 w świetle widzialnym - teleskop HST.jpg [ 253.39 KiB | Przeglądane 6403 razy ]
VV340 - teleskop Chandra X-Rays.jpg
VV340 - teleskop Chandra X-Rays.jpg [ 254.33 KiB | Przeglądane 6403 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: poniedziałek, 3 marca 2014, 09:36 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Miłosna podróż statkiem kosmicznym
Tuż po zakończeniu uroczystości ślubnych, para młoda wsiada do statku kosmicznego i leci na orbitę. Następnie od statku oddziela się kapsuła i nowożeńcy w stanie nieważkości rozkoszują się magiczną atmosferą, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz kapsuły, spadając przy tym do oceanu.
Taką wizję miesiąca miodowego ma Yelken Octuri, projektant na co dzień pracujący dla Airbusa, a po pracy marzący o kosmicznych doznaniach, niekoniecznie w samolotach. Jego projekt niezwykłego statku kosmicznego o nazwie HornyMoon, pewnie jeszcze długo nie doczeka się realizacji.
Jednak podobno marzenia się spełniają i zapewne właśnie na to liczy Yelken. Chociaż projekt pewnie spodobałby się również wielu parom, które szukają czegoś naprawdę wyjątkowego. Tymczasem pozostaje mu projektowanie kosmicznych wnętrz do największych "podniebnych ptaków", jakie kiedykolwiek zbudowano.
http://www.geekweek.pl/aktualnosci/2352 ... kosmicznym


Załączniki:
imasamolothorrnymouuk1.jpg
imasamolothorrnymouuk1.jpg [ 54.33 KiB | Przeglądane 6403 razy ]
imasamolothorrnymouuk2.jpg
imasamolothorrnymouuk2.jpg [ 35.55 KiB | Przeglądane 6403 razy ]
imasamolothorrnymouuk3.jpg
imasamolothorrnymouuk3.jpg [ 59.29 KiB | Przeglądane 6403 razy ]
imasamolothorrnymouuk4.jpg
imasamolothorrnymouuk4.jpg [ 59.35 KiB | Przeglądane 6403 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: poniedziałek, 3 marca 2014, 09:37 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Polacy uczestniczą w misji sondy Rosetta
Sonda kosmiczna Rosetta, z urządzeniami opracowanymi przez Polaków, dotarła już w okolice Saturna. Lądownik Rosetty ma osiąść na pędzącej przez kosmos komecie, co zaplanowano na koniec 2014 roku – informuje Ministerstwo Gospodarki.
Kometa nosi nazwę 67P/Churyumov-Gerasimenko (czyt. Czuriumow-Gierasimienko). Większość czasu spędza daleko od Słońca jako „brudna kula śniegu” – zlepek lodu i skał. Gdy zbliża się do Słońca, lotne substancje zaczynają odparowywać z jądra, wysyłając fontanny cząstek pyłu. Wokół jądra powstaje otoczka, zwana komą. Formuje się także najbardziej charakterystyczna cecha komety – warkocz.

Komety to najmniej jak dotąd poznane obiekty w Układzie Słonecznym, a zderzenie tego ciała niebieskiego z Ziemią byłoby katastrofą na gigantyczną skalę. Naukowcy liczą, że wiedza, jaką uzyskają podczas misji Rosetty, pozwoli lepiej zabezpieczyć naszą planetę przed uderzeniem podobnego ciała niebieskiego.

By zgłębić wiedzę o tym obiekcie, w listopadzie 2014 roku lądownik Rosetty, noszący nazwę Philae, ma osiąść na skalnym jądrze komety o wymiarach 3 na 5 kilometrów.

Urządzenia lądownika zbadają właściwości wnętrza komety, jej temperaturę, pole grawitacyjne, masę, kształt i najbliższe otoczenie. Na Ziemię mają też być przesłane tysiące zdjęć komety.

Podczas osadzania lądownika Philae na komecie kluczową rolę odegra polski instrument kosmiczny - MUPUS. Jest to wielozadaniowy przyrząd do pomiarów własności fizycznych jądra komety zbudowany przez Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk.

MUPUS to jedno z najważniejszych i najbardziej zaawansowanych technologicznie urządzeń, w jakie wyposażona jest Rosetta. Posiada termometry, sensor na podczerwień i akcelerometr. Składa się także z dwóch harpunów, które za pomocą młotka wbiją się w kometę i utrzymają lądownik Rosetty na powierzchni, mimo nikłej grawitacji. MUPUS waży ok. 1,5 kg i wykorzystuje zaledwie 3 W mocy – czytamy w komunikacie resortu gospodarki.

Zakończenie misji planowane jest na grudzień 2015 roku.

Rosetta rozpoczęła podróż ku komecie 67P/Churyumov-Gerasimenko 2 marca 2004 roku. Od tamtej pory sonda pokonała skomplikowaną trasę, trzykrotnie przelatując w pobliżu Ziemi, a raz koło Marsa, aby uzyskać odpowiednią prędkość w celu podróży w dalsze rejony Układu Słonecznego. Po drodze minęła jeszcze dwie planetoidy: Steins w 2008 roku i Lutetię w 2010 roku.

Po tych manewrach, w 2011 roku wydano sondzie polecenie przejścia w stan hibernacji i w tym trybie oddaliła się na 800 milionów kilometrów od Słońca, w pobliże orbity Jowisza. Tak daleko od Słońca intensywność zasilającego baterie pokładowe światła słonecznego jest bardzo mała – stąd właśnie konieczność trwającej 957 dni hibernacji.

20 stycznia 2014 roku Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) z sukcesem przeprowadziła operację wybudzania sondy z hibernacji. Sonda otrzymała z Ziemi polecenie zatrzymania wirowego ruchu, w który została wprawiona, by utrzymać kurs. Następnie ustawiła się tak, by jej panele słoneczne zaczęły czerpać energię ze Słońca.

PAP - Nauka w Polsce
http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualno ... setta.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: poniedziałek, 3 marca 2014, 09:37 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Naukowcy odnaleźli cząstkę, która tworzy ciemną materię?
Specjaliści od astrofizyki twierdzą, że odnaleźli kolejny ślad istnienia ciemnej materii. W mijającym tygodniu naukowcy poinformowali, że odkryli pewien rodzaj cząsteczek elementarnych zwanych sterylnymi neutrinami. Dlaczego to takie ważne? Według ekspertów to właśnie ten konkretny rodzaj neutrin odpowiada za "zaginioną" ciemną materię.
Pod koniec tygodnia zespół naukowców z Uniwersytetu w Lejdzie (Holandia) pod kierownictwem astrofizyka dr. Alexey'a Boyarsky poinformował, że najprawdopodobniej odkrył ślady czarnej materii.
Niezależnie prowadzone badania, a wynik ten sam
Uczeni ogłosili, że udało im się odnaleźć "neutrino sterylne", czyli hipotetyczną cząstkę elementarną, która - według teorii - tworzy ciemną materię. Kilka dni wcześniej, podobny sygnał zgłosiła grupa badaczy z Uniwersytetu Harvarda. Oba zespoły ekspertów przeprowadziły badania niezależnie od siebie i otrzymały taki sam wynik.
"Skok" w widmie kluczem do rozwiązania zagadki ciemnej materii
Naukowcy przeanalizowali dane dotyczące widm (obrazów promieniowania rozłożonego na poszczególne częstotliwości, długości lub energie fali) pojedynczych galaktyk i ich gromad. Po analizie zauważyli, że w widmie promieniowania rentgenowskiego gromady galaktyk znajdującej się w konstelacji Perseusza zaznacza się niewielki skok. Badacze nie ukrywali zaskoczenia tą zmianą, bo jak wyjaśniają "skok ten znajduje się w częstotliwości, w której nie dochodzi do przejścia atomowego (zmiany stanu energetycznego danego atomu - red.)". A co za tym idzie, nietypowa zmiana w widmie to ciemna materia.
Taki sam "skok" naukowcy odnotowali w wielu innych widmach promieniowania galaktyk.
Badania będą trwały
Według astrofizyków, opisywany "skok" w widmie to nic innego jak efekt nowego rodzaju neutrin, zwane "sterylnym". Określenie nie jest przypadkowe. Między neutrinem sterylnym, a pozostałymi neutrinami nie powstają żadne interakcje. Najważniejsze jednak jest to, że naukowcy zdobyli kolejną wiedzę o tych cząsteczkach. Wiedzą już, że neutrino sterylne ma masę, a to może świadczyć o tym, że odpowiada za "zaginioną" ciemną materię.
Pierwsze ślady istnienia ciemnej materii w Kosmosie znaleziono ponad 80 lat temu. Nadal jednak istnieje wiele pytań dotyczących tego zjawiska. Naukowcy będą kontynuować badania i dalej poszukiwać dowodów na istnienie ciemnej materii.
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pog ... 2,1,0.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:51 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Trzecia księżycowa noc Yutu i Chang'e 3
Rozpoczęła się trzecia księżycowa noc dla chińskiego łazika Yutu i lądownika Chang'e 3. Jest dość prawdopodobne, że tym razem Yutu nie rady przetrzymać nadchodzących dwóch tygodni.

Chińska misja Chang'e 3 jest pierwszym miękkim lądowaniem na Srebrnym Globie od 1976 roku. Do lądowania Chang'e 3 doszło 14 lutego 2013 roku o godzinie 14:11 CET. Lądownik Chang'e 3 został wyposażony w łazik Yutu, który zaledwie kilka godzin po lądowaniu znalazł się na powierzchni Srebrnego Globu i rozpoczął swoją jazdę.

Pierwszy księżycowy dzień dla Chang'e 3 i Yutu przebiegł bez problemów. Pod koniec drugiego księżycowego dnia misji (styczeń), pojawiły się doniesienia o możliwych problemach technicznych łazika Yutu. Niestety, chińskie oficjalne źródła nie przekazały zbyt wiele szczegółów, aczkolwiek problem z łazikiem prawdopodobnie wystąpił przy systemie paneli słonecznych, które są zakrywane na czas zimnej księżycowej nocy. Problemy techniczne miały mieć związek ze "skomplikowanym środowiskiem powierzchni Księżyca", choć nie podano dokładnej specyfikacji tych problemów.

Trzeci dzień księżycowy rozpoczął się dla Chang'e 3 11 lutego. Tego dnia łazik Yutu się nie odezwał. Dopiero 12 lutego Yutu nadał sygnał do kontroli misji i rozpoczęło się określenie stanu technicznego, w jakim łazik się wówczas znajdował. Przez następne dziesięć dni chińska kontrola misji starała się zrozumień i naprawić problem w łaziku, ale ze szczątkowych dostępnych informacji wynika, że w większości lub w całości ten problem nie został rozwiązany.

W sobotę, 22 lutego, rozpoczęła się trzecia księżycowa noc dla Chang'e 3 i Yutu. Przez najbliższe dwa tygodnie łazik i lądownik będą przebywać w ciemnościach i bardzo niskiej temperaturze, sięgającej minus 150 stopni Celsjusza. Jest możliwe, że tej nocy Yutu już nie przetrwa. Z kolei lądownik Chang'e 3 jest w dobrym stanie technicznym i wypełnia swoją misję.

Niezależnie czy Yutu przetrwa trzecią noc na powierzchni Srebrnego Globu czy też nie, już teraz można uznać misję Chang'e 3 i Yutu za duży sukces. Jest to pierwsze i od razu udane miękkie lądowanie na Księżycu od 1976 roku. Jest to także wyznacznik rosnącego doświadczenia Chin w technologiach kosmicznych i ambitnych celów programu kosmicznego tego państwa.

http://nt.interia.pl/technauka/news-trz ... Id,1115125


Dni Yutu i Chang'e 3 są policzone.
/materiały prasowe


Załączniki:
Dni Yutu i Chang'e 3 są policzone.jpg
Dni Yutu i Chang'e 3 są policzone.jpg [ 90.09 KiB | Przeglądane 6371 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:51 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Bliski przelot planetoidy 2014 DX110

5 marca dojdzie do bliskiego przelotu planetoidy 2014 DX110. Minimalny dystans pomiędzy Ziemią a planetoidą wyniesie około 350 tysięcy kilometrów.

Moment największego zbliżenia planetoidy 2014 DX110 nastąpi 5 marca około godziny 22:06 CET. Dystans pomiędzy Ziemią a 2014 DX110 wyniesie wtedy około 350 tysięcy kilometrów. Odpowiada to około 0,91 odległości pomiędzy Ziemią a Księżycem. Średnica planetoidy została wyznaczona na około 23 metrów. Dla porównania, meteoryt czelabiński, który 15 lutego 2013 roku rozpadł się nad Rosją miał średnicę 17-20 metrów. 2014 DX110 jest zatem nieco większym obiektem.

Jest to pierwszy wykryty bliski przelot planetoidy od 21 lutego. Wcześniej, na początku tego roku wykryto pięć przelotów, z których jeden wszedł w atmosferę naszej planety. Prawdopodobnie jednak przynajmniej kilka przelotów "umknęło" detekcji. W szczególności mowa tutaj o planetoidach, które przeleciały blisko Ziemi od strony dziennej, czyli w obszarach nieba niedostępnych dla naziemnych obserwatoriów astronomicznych.


http://nt.interia.pl/technauka/news-bli ... Id,1115237
Minimalny dystans pomiędzy Ziemią a planetoidą 2014 DX110 wyniesie około 350 tysięcy km.


Załączniki:
0002UW63H7I1M185-C116-F4Minimalny dystans pomiędzy Ziemią a planetoidą 2014 DX110 wyniesie około 350 tysięcy km.jpg
0002UW63H7I1M185-C116-F4Minimalny dystans pomiędzy Ziemią a planetoidą 2014 DX110 wyniesie około 350 tysięcy km.jpg [ 14.8 KiB | Przeglądane 6371 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:52 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Niezwykła planetoida 624 Hektor i jej księżyc

Obserwacje planetoidy 624 Hektor wykazały, że jest to bardzo niezwykły obiekt, wokół którego krąży mały księżyc.


Planetoida 624 Hektor została odkryta w 1907 roku przez niemieckiego astronoma Augusta Kopff'a. Jest to jedna z tzw. planetoid trojańskich Jowisza. Obiekty tego typu nie krążą w Pasie Planetoid lecz „uciekają” lub „gonią” Jowisza, znajdując się około 60 stopni przed i za tym gazowym gigantem z perspektywy ruchu orbitalnego. 624 Hektor jest dość sporą planetoidą - jej rozmiary wyznaczono na około 340 x 195 x 195 km.


Przez dekady niewiele było wiadomo o tej planetoidzie. Znane były rozmiary, podłużny kształt planetoidy oraz szybki okres obrotu – zaledwie 7 godzin. Dopiero dedykowane obserwacje dokonane na przestrzeni ośmiu lat, wykazały, że jest to bardzo niezwykły obiekt o prawdopodobnie skomplikowanej strukturze wewnętrznej. Ponadto, okazało się, że dookoła 624 Hektor krąży mały księżyc. Jest to pierwsze takie odkrycie wśród planetoid trojańskich. Średnica księżyca tej planetoidy wynosi około 12 km. Obserwacji dokonano za pomocą instrumentu NIRC-2 (Near-Infrared Camera 2) zainstalowanego na teleskopie Keck II na Mauna Kea na Hawajach.


Osiem lat obserwacji planetoidy 624 Hektor wykazały, że jest to dość szczególny obiekt w tej części Układu Słonecznego. Ta planetoida jest prawdopodobnie złożona z mieszaniny lodu i skał, podobnie jak obiekty z Pasa Kuipera, księżyc Neptuna Tryton oraz planeta karłowata Pluton. Oznacza to, że Hektor prawdopodobnie doświadczył migracji podczas formowania się Układu Słonecznego, gdy gazowe giganty, w tym i Jowisz, zmieniały swe orbity.

Uzyskane dane obserwacyjne sugerują, że 624 Hektor jest prawdopodobnie podwójną planetoidą, w dużej części będącą porowatą mieszaniną skał i lodu. W centralnej częściach obu składowych tej planetoidy prawdopodobnie znajduje się gęstszy region z większą ilością lodu. Grafika w galerii tego artykułu prezentuje prawdopodobny wygląd planetoidy 624 Hektor.

Obserwacje także wykazały, że mały księżyc Hektora krąży w średniej odległości około 600 km od planetoidy z czasem obiegu około 3 dni. Ponadto, okazało się, że orbita tego księżyca jest nachylona o około 45 stopni względem równika planetoidy. Jest to dość nietypowa orbita, ale symulacje sugerują, że stabilna w okresie przynajmniej miliarda lat.

Planetoida 624 Hektor wydaje się być bardzo interesującym obiektem do dalszej eksploracji, w tym i za pomocą misji bezzałogowych. Jednocześnie wydaje się, że w ostatnich latach osiągnięto wystarczający poziom technologii, który by pozwolił na względnie tanią wyprawę planetoid trojańskich Jowisza. Jak na razie nie pojawiła się jednak żadna koncepcja takiej misji.


http://nt.interia.pl/technauka/news-nie ... Id,1115210


Załączniki:
Obserwacje planetoidy 624 Hektor.jpg
Obserwacje planetoidy 624 Hektor.jpg [ 40.36 KiB | Przeglądane 6371 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:53 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Orbity ponad 100 tysięcy planetoid na jednej animacji

Jak wygląda ruch ponad 100 tysięcy planetoid w obszarze do orbity Jowisza? Animacja wykonana przez Sloan Digital Sky Survey prezentuje te obiekty i dzieli je na kilka głównych rodzin planetoid.

Jak wygląda ruch ponad 100 tysięcy planetoid w obszarze do orbity Jowisza? Animacja wykonana przez Sloan Digital Sky Survey prezentuje te obiekty i dzieli je na kilka głównych rodzin planetoid.
Obszar pomiędzy Marsem a Jowiszem to wyjątkowe miejsce w naszym Układzie Słonecznym, w którym znajduje się Pas Planetoid. Obecnie szacuje się, że liczebność planetoid większych od 1 km w tym pasie jest bliska 2 milionów. Jednocześnie, „tuż za” Pasem Planetoid krążą planetoidy trojańskie, najczęściej znajdujące się około 60 stopni przed i za Jowiszem w jego ruchu orbitalnym. Niektórzy astronomowie uważają, że trojańczyków może być więcej niż obiektów w Pasie Planetoid.

Amerykański program przeglądu nieba o nazwie Sloan Digital Sky Survey (SDSS) obserwuje także planetoidy. Powyższa animacja prezentuje ponad 100 tysięcy obiektów z Pasa Planetoid oraz trojańczyków, których orbity są znane z dużą precyzją. W animacji zastosowano następujące kolory: zielony, odpowiadający planetoidom z rodziny Westa, niebieski, związany z planetoidami typu C (najliczniejsza grupa planetoid) oraz czerwony, czyli trojańczyków Jowisza. Na animacji zaprezentowano także w formie okręgów średnie odległości planet wewnętrznych i Jowisza od Słońca.

Animacja zdaje się sugerować, że trojańczyków jest mniej od obiektów w Pasie Planetoid. Tak prawdopodobnie nie jest – duża część trojańczyków nie została jeszcze wykryta, gdyż wydaje się, że są to ciemniejsze obiekty od tych z Pasa Planetoid. Z uwagi na duży postęp w technikach związanych z detekcją obiektów astronomicznych, można się spodziewać dużej ilości odkryć trojańczyków w najbliższych kilku latach. Na koniec warto dodać, że Pas Planetoid dziś stanowi jedynie około 0,1 proc. swej pierwotnej populacji. Za „zniknięcie” reszty jest odpowiedzialny Jowisz.


http://nt.interia.pl/technauka/news-orb ... Id,1115224
Wizualizacja planetoid Pasa Głównego oraz trojańczyków.
/materiały prasowe


Załączniki:
Wizualizacja planetoid Pasa Głównego oraz trojańczyków..jpg
Wizualizacja planetoid Pasa Głównego oraz trojańczyków..jpg [ 35.32 KiB | Przeglądane 6371 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:54 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
VAMP - kosmiczny dron, którym polecimy na Wenus
Inżynierowie Northrop Grumman i L' Garde zaprojektowali maszynę zdolną do poruszania się w ekstremalnie gęstej atmosferze Wenus – najgorętszej planety Układu Słonecznego.
Inżynierowie Northrop Grumman i L' Garde zaprojektowali maszynę zdolną do poruszania się w ekstremalnie gęstej atmosferze Wenus – najgorętszej planety Układu Słonecznego.


W eksplorację Wenus zaangażowali się na początku lat 60. Stany Zjednoczone i ZSRR. Pierwsze misje miały na celu zbadanie atmosfery planety, ale szybko podjęto próby wylądowania na jej powierzchni. Przez kilkadziesiąt lat przeprowadzono wiele skomplikowanych i udanych przedsięwzięć, którym zawsze przyświecał ten sam cel - jak najdłużej opierać się ekstremalnym warunkom panującym nie tylko na powierzchni, ale i w wysoko ponad nią.
Siostra z piekła rodem
Ze względu na podobną wielkość, masę i skład chemiczny Wenus nazywana jest "siostrą Ziemi". Naukowcy podejrzewają, że na jej powierzchni występowały kiedyś oceany podobne do naszych, ale gdy temperatura wzrosła, wszystkie wyparowały. Aktualnie panują tam warunki iście piekielne - temperatura waha się od 437 do 500 stopni Celsjusza. Górna warstwa globu pokryta jest idealnie zachowanymi kraterami, co sugeruje, że uległa globalnemu odnowieniu około 300 do 600 mln lat temu.
To jednak nie koniec ekstremalnych faktów na temat naszej siostrzanej planety. Jej atmosfera składa się w 96 proc. z dwutlenku węgla i jest niezwykle gęsta i ciężka - jej masa jest 93 razy większa od masy atmosfery Ziemi. Przez to ciśnienie na powierzchni prawie stukrotnie przewyższa ziemskie, więc jest porównywalne do ciśnienia panującego na głębokości 3 tys. metrów. Chcąc szukać na Wenus warunków ciśnieniowych zbliżonych do ziemskich, należałoby się wznieść na wysokość 50-60 km. Nieco niżej znajdują się chmury dwutlenku siarki, z których pada kwas siarkowy. Choć brzmi to dość nieprzyjemnie, to na pocieszenie dodam, że w całości odparowuje on mniej więcej 25 km nad piekielnie gorącą powierzchnią planety.
Atmosfera składająca się w ogromnej większości z dwutlenku węgla generuje efekt cieplarniany o niespotykanej w Układzie Słonecznym skali. To dzięki temu zjawisku temperatura na powierzchni Wenus dochodzi do 500 stopni Celsjusza i jest mniej więcej jednakowa i niezmienna na całej planecie. Takich warunków temperaturowych nie znajdziemy nawet na Merkurym - najbliższej Słońcu planety naszego układu, do którego dociera nieporównanie więcej energii słonecznej niż do Wenus.
Im wyżej ponad powierzchnię globu, tym temperatura jest coraz niższa. W kontekście przyszłych misji stanowi to marne pocieszenie, ponieważ wciąż będziemy mieli do czynienia z wysokim ciśnieniem, ciężką i gęstą atmosferą oraz stale wiejącymi wiatrami o prędkości przekraczającą 360 km/h. Okrążają one planetę w czasie 4-5 dni ziemskich i są do 60 razy szybsze od jej rotacji.
VAMP przetrwa rok w piekle
Wenusjańskie warunki praktycznie uniemożliwiają przeprowadzenie jakiejkolwiek misji załogowej i poważne utrudniają badanie globu przy pomocy sond i lądowników. Czoła stawi im jednak Venus Atmospheric Maneuverable Platform (VAMP) - bezzałogowy statek kosmiczny, przystosowany do przebywania i poruszania się w atmosferze Wenus przez ponad rok.
Producenci zapewniają, że ich dzieło, będące na razie w fazie projektu, można bez trudu skonstruować. "Nie musimy dokonywać żadnych przełomów, aby wykonać VAMP-a. Nie ma również większych niewiadomych, jeśli chodzi o technologię. Możemy go bez trudu rozwijać, jeśli tylko środowisko naukowe będzie na to gotowe" - powiedziała w rozmowie z serwisem Space.com Kristen Griffin, która reprezentuje koncern zbrojeniowy Northrop Grumman.
VAMP jest dużą i lekką konstrukcją o kształcie trójkąta. Ma 41 metrów rozpiętości skrzydeł i waży zaledwie 450 kg. Powodzenie w misji mają mu zapewnić materiały odporne na wysokie temperatury zaczerpnięte z technologii kosmicznych, szereg rozwiązań aerodynamicznych wykorzystywanych przy konstruowaniu nowoczesnych sterowców, automatyka i optyka stosowana w dronach oraz doświadczenie największych graczy w branży - m.in. NASA.
Maszyna nie uda się na Wenus samodzielnie. Poleci na pokładzie statku matki i zostanie uwolniona, kiedy ten osiągnie orbitę planety. Później rozpocznie się proces powolnego wejścia w atmosferę, dzięki czemu VAMP nie będzie narażony na działanie bardzo wysokich temperatur. Będzie to oczywiście kluczowy manewr, który w dużej mierze zadecyduje o powodzeniu misji. Projektanci cytowani przez Space.com zaznaczają jednak, że nie jest on obarczony tak dużym ryzykiem, co lądowanie na Marsie łazika Curiosity, okrzyknięte mianem "7 minut grozy" - szczegółowy opis tego przedsięwzięcia można znaleźć pod tym linkiem. "To będzie jak 1,5 godziny z lekkim drżeniem rąk" - komentuje Griffin.
VAMP zajmie pozycję na wysokości od 55 do 70 km nad powierzchnią planety. W ciągu dnia będzie zwiększał swoją wysokość przy pomocy energii generowanej przez panele słoneczne, a w nocy poleci jak szybowiec. Niezbędną do pracy energię dostarczy mu wtedy zaawansowany generator radioizotopowy Stirlinga - system zasilania jądrowego, w którym źródłem energii jest rozpad plutonu-238.
Energia pozyskiwana z reakcji jądrowej i paneli słonecznych zasili cały wachlarz narzędzi naukowych. Jeśli maszyna będzie latać na wysokości 70 km, to na pokład wejdzie około 20 kg wyposażenia. Co ciekawe, obniżenie pułapu o 2-3 km pozwoli zabrać ładunek o dziesięciokrotnie większej masie. Dane gromadzone przez aparaturę będą na bieżąco wysyłane na Ziemię - najprawdopodobniej za pośrednictwem statku matki orbitującego Wenus przez cały czas trwania misji.
Misja VAMP-a mogłaby dostarczyć mnóstwa niezwykle cennych danych, na które od lat ostrzą sobie zęby naukowcy. Dzięki nim uda się poznać historię planety i zachodzących na niej zmian. Moglibyśmy również zrezygnować z prób skonstruowania wenusjańskiego łazika.
Twórcy projektu podejrzewają, że maszyny podobne do VAMP-a sprawdziłyby się również na innych, wciąż niedostępnych dla nas ciałach niebieskich, np. Saturnie czy Tytanie.
http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misj ... Id,1331387

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:55 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Gromada LH63 jako rezultat zachodzących procesów gwiazdotwórczych
Powyższe zdjęcie przedstawia mały wycinek tak zwanego Wielkiego Obłoku Magellana. Jest to jedna z najbliższych galaktyk będących satelitami Drogi Mlecznej. To co widać na zdjęciach wykonanych dzięki kosmicznemu teleskopowi Hubble to gromada gwiazd LH63.
Gromada ta składa się z młodych gwiazd o przeważnie nieprzekraczających masy Słońca. Jest to relatywnie młody obiekt kosmiczny, ponieważ w połowie spowija go jeszcze chmura gazu, która spowodowało rozpoczęcie procesów gwiazdotwórczych. Powstają one w obrębie mgławicy emisyjnej LHA 120-N 51.

To co widzimy to tylko jedna setna regionów w Wielkim Obłoku Magellana, w których dochodzi tam do powstawania nowych gwiazd. Młody gwiazdy rozciągają się zresztą prawie na całej długości tej galaktyki. Płonąca na intensywnie czerwony kolor mgławica na dole obrazu świeci kosmykami gazu i ciemnego pyłu, każda z nich rozciąga się na wiele lat świetlnych.
Ten skrawek nieba było przedmiotem obserwacji za pomocą znajdującego się na pokładzie kosmicznego teleskopu Hubble'a urządzenia WFPC2. Wyszukiwanie gwiazd o mniejszych masach może nam pomóc zrozumieć, w jaki sposób zachowują się one, kiedy są we wczesnych etapach tworzenia. To może dać nam wyobrażenie o tym, jak mógł wyglądać Układ Słoneczny miliardy lat temu.
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/gro ... otworczych
Dodaj ten artykuł do społeczności
Źródło NASA HST


Załączniki:
Źródło NASA HST.jpg
Źródło NASA HST.jpg [ 193.81 KiB | Przeglądane 6371 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:57 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Supernowa SN 2014J zachowuje się w nieoczekiwany sposób
Supernowa widoczna na półkuli północnej jest czymś niezwykłym, ponieważ zdecydowana większość tych zjawisk występuje na półkuli południowej, ale 21 stycznia 2014 uśmiechnęło się do nas szczęście. W galaktyce Cygaro (M82) znajdującej się w odległości 11,4 mln lat świetlnych od Ziemi zaobserwowano jasną supernową.
Jak to zwykle bywa supernową, która zyskała oznaczenie SN 2014J, odkrył przypadkowo astronom Steve Fossey. Od tego czasu była obserwowana przez astronomów przy użyciu rozmaitych instrumentów, na przykład teleskopu Hubble'a oraz innych obserwatorów orbitalnych takich jak: Spitzer, Chandra czy Fermi. Dokładnie 31 stycznia SN 2014J osiągnęła szczyt swojej jasności.
SN 2014J to supernowa typu Ia, czyli zakładamy istnienie w tym miejscu binarnego systemu gwiezdnego. Jest to też jedna z najbliższych nam supernowych tego typu odkrytych w ciągu ostatnich 40 lat. Biorąc pod uwagę fakt, że supernowe typu Ia są ważnymi punktami odniesienia do prowadzenia pomiarów odległości we Wszechświecie, trudno się dziwić, że powoduje zwiększone zainteresowanie wśród astronomów na całym świecie.
Po pierwszych badaniach są oni już w stanie stwierdzić, że SN 2014J ma niezwykłe właściwości. Według nich posiada ona bardzo szczególne cechy, które odróżniają ją od innych supernowych należących do tego samego typu. Główną cechą osobliwości SN 2014J jest to, że stawała się jaśniejsza znacznie szybciej niż wynika to z uznawanych modeli. W najbliższej przyszłości naukowcy będą nadal aktywnie badać jej szczególne cechy.
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/sup ... any-sposob
Dodaj ten artykuł do społeczności


Załączniki:
Zbliżenie supernowej SN 2014j.jpg
Zbliżenie supernowej SN 2014j.jpg [ 236.42 KiB | Przeglądane 6371 razy ]
Supernova 2014 j 2.jpg
Supernova 2014 j 2.jpg [ 117.25 KiB | Przeglądane 6371 razy ]
Supernova 2014 j 3.jpg
Supernova 2014 j 3.jpg [ 138.74 KiB | Przeglądane 6371 razy ]
m82-supernova.jpg
m82-supernova.jpg [ 229.23 KiB | Przeglądane 6371 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:57 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Deszcz meteorytów nad Polską
W nocy z soboty na niedzielę na nocnym niebie nad praktycznie całą Polską można było dostrzec spadające meteoryty. Oczywiście zjawisko to nie jest absolutnie niczym niezwykłym lecz ze względu na bardzo dobre warunki pogodowe zostało ono zarejestrowane na wideo przez wielu świadków. Nie miało ono oczywiście takiej skali jak ostatnie wydarzenia w Rosji lecz i tak jest na co popatrzeć.
http://www.geekweek.pl/aktualnosci/1566 ... -polska/16

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 11:58 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Siedem rzeczy, które w "Grawitacji" pokazano źle
Zdobywca siedmiu Oskarów, film "Grawitacja", jest powszechnie chwalony za wyjątkowe odwzorowanie kosmosu i panujących w nim warunków. Nie wszystko zgadza się jednak z rzeczywistością. Krytyka dotyczy szeregu aspektów, w tym najważniejszych scen. Twórcy przekonują jednak, że nie mieli wyboru. Jak powiedział tvn24.pl Neil Corbould, jeden z twórców efektów specjalnych, inaczej film byłby nudny.
UWAGA! ARTYKUŁ ZDRADZA FRAGMENTY FABUŁY
Oczywiście od dzieł Hollywood nie należy oczekiwać dokumentalnego odwzorowania rzeczywistości. Jednak w przeciwieństwie do wielu filmów, których akcja umieszczona została w kosmosie, i które z przymrużeniem oka podchodzą do jego realiów, "Grawitacja" jest szczególna. Tu akcja toczy się w warunkach i w otoczeniu, które znają obecni kosmonauci i ludzie na Ziemi. Dzięki temu film jest zarazem bardziej wymowny i poruszający, ale naraża się także na bardziej skrupulatną analizę. Nie przedstawia bowiem wyimaginowanych gwiezdnych niszczycieli i podróży z prędkością światła.

Po premierze "Grawitacji" pod koniec 2013 roku od razu podniosły się głosy wytykające szereg nieścisłości. Teraz film otrzymał Oskara za efekty specjalne, wobec czego przypominamy krytykę.

W międzyczasie zdążyli się do niej odnieść twórcy filmu.
Punkt pierwszy. Tajemnicza moc
Bohater grany przez George’a Clooneya, doświadczony kosmonauta Matt Kowalsky, wcale nie musiał w dramatycznym stylu skazywać się na śmierć. Kiedy rozpina linę łączącą go z Sandrą Bullock (doktor Ryan Stone), aby nie obciążać jej dodatkowo i nie narazić na oderwanie od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), na ekranie dzieją się rzeczy wręcz magiczne z punktu widzenia realiów kosmosu.

Po odczepieniu się Kowalsky gwałtownie odlatuje w siną dal popchnięty tajemniczą siłą. W rzeczywistości po prostu nadal by wisiał w przestrzeni obok doktor Stone, ponieważ chwilę wcześniej oboje zatrzymali się w miejscu względem siebie i ISS. Trzeba przyznać, że byłoby to jednak mało dramatyczne.
Punkt drugi. Ta skomplikowana orbita
W filmie bohaterowie, a później sama bohaterka, latają pomiędzy obiektami na orbicie. Pokazane jest to jako dość łatwy proces. Ot, skierować się na cel, uruchomić silnik, który popchnie nas do przodu i gotowe. W rzeczywistości nie jest tak łatwo. Przemieszczanie się pomiędzy punktami na orbicie jest bardzo nieintuicyjne dla zwykłego Ziemianina. Kiedy NASA w 1965 roku próbowała po raz pierwszy doprowadzić do spotkania na orbicie statku Gemini i części rakiety która wyniosła go w kosmos, przekonano się o tym dość dotkliwie. Misja całkowicie się nie powiodła, bowiem nie rozumiano do końca rządzących manewrami praw fizyki.

Sytuację komplikuje to, że (w dużym uproszczeniu) zwiększając prędkość, odlecimy dalej od Ziemi. Zmniejszając - opadniemy. Gdyby doktor Stone próbowała dotrzeć z ISS na chińską stację Tiangong (która była poniżej i przed nią) po prostu ustawiając swój statek w jej kierunku i odpalając silniki, to nie poleciałaby do niej prosto jak po sznurku. Przyśpieszając podniosłaby bowiem swoją orbitę i przeleciała obok celu.

Podobne doświadczenie mieli w 1965 roku Amerykanie. Chcąc zbliżyć się do części rakiety kosmonauta kierujący Gemini 5 wycelował w nią całym statkiem i odpalił silniki. Ku zaskoczeniu wszystkich nie poleciał wprost do celu, ale opadł na niższą orbitę (silniki odpalił przy statku ustawionym tyłem naprzód, co spowolniło jego ruch względem Ziemi) i wręcz oddalił się od resztek rakiety, bowiem zmienił również swoją względną prędkość wobec niej.

Tego rodzaju manewry wymagają skomplikowanych obliczeń i nie da się ich wykonać „na oko”, jak to robią bohaterowie filmu.
Punkt trzeci. Totalna destrukcja orbitalna
Źródłem problemów w filmie jest rosyjska rakieta rozbijająca satelitę krążącego na niskiej orbicie. Powstałe w wyniku tego zdarzenia szczątki trafiają kolejne satelity, w tym te umieszczone wyżej (na orbitach dalszych od Ziemi) i rozpoczyna się reakcja łańcuchowa. W ciągu kilkunastu minut zniszczeniu ulegają praktycznie wszystkie satelity i glob okrąża wielka chmura szczątków, będących śmiertelnym zagrożeniem dla bohaterów.

W rzeczywistości nic takiego nie miałoby miejsca. W 2007 roku Chińczycy zniszczyli rakietą swojego satelitę, tworząc największą w historii chmurę szczątków liczącą ponad dwa tysiące większych fragmentów i około 160 tysięcy miniaturowych. Nie doszło jednak do apokaliptycznej reakcji łańcuchowej. Kosmos jest bardzo pojemny i nawet taka chmura szczątków się w nim „gubi”. Na dodatek satelity telekomunikacyjne krążą po orbicie geostacjonarnej, około 20-40 tysięcy kilometrów dalej od Ziemi niż satelity szpiegowskie czy stacje i promy kosmiczne. Żadne szczątki z niskiej orbity, czyli kilkaset kilometrów od Ziemi, nie mogłyby tam dotrzeć.
Punkt czwarty. Orbitalne zgrupowanie
Z punktem poprzednim wiąże się kolejny. Na filmie takie obiekty jak teleskop Hubble’a, ISS czy Tiangong, są umieszczone zaledwie kilkaset kilometrów od siebie i można pomiędzy nimi swobodnie podróżować. W rzeczywistości dzielą je tysiące kilometrów (chińskiej stacji jeszcze nie ma, ale kiedy powstanie to na pewno nie tuż obok ISS) i na dodatek są na różnych orbitach.

Nie można było pomiędzy nimi latać nawet wtedy, kiedy do dyspozycji były promy kosmiczne. Po prostu statki na orbicie nie mają dość dużych zapasów paliwa i potężnych silników, aby pokonywać takie dystanse. Byłby to zbędny balast. Dodatkowo umieszczanie bardzo cennych obiektów tak blisko siebie byłoby zbędnym ryzykiem i komplikacją, bo nieustannie trzeba by pilnować ich wzajemnej pozycji i odległości.
Punkt piąty. Kowboje w kosmosie
Kosmonauci w filmie zachowują się w sposób wręcz urągający temu, co dzieje się w rzeczywistości. Kowalsky lata ot, tak sobie, dookoła promu, marnując paliwo, puszcza muzykę country, utrudniając komunikację i działa żywiołowo, nie trzymając się żadnych procedur. Doktor Stone przyznaje, że nie szło jej najlepiej na szkoleniach i nie wie wielu rzeczy. Wspierający ich członek załogi promu kosmicznego bawi się, uprawiając coś na wzór „kosmicznego skoku na bungee”. Na dodatek Kowalsky i Stone nic o sobie nie wiedzą.

Wszystko to stwarza barwny klimat filmowy, ale w rzeczywistości absolutnie nie mogłoby mieć miejsca. Loty na orbitę to niezwykle kosztowne i niebezpieczne zadanie. Ni możliwe jest marnowanie czasu i zasobów, podejmowanie jakiegokolwiek zbędnego ryzyka czy niedostateczne przygotowanie. Przed lotem w kosmos kosmonauci ćwiczą miesiącami i latami każdy element swojej misji. Zwłaszcza te osoby, które mają wykonać niebezpieczny i trudny spacer poza statkiem.
Punkt szósty. Relaksujący spacer
Tu pojawia się kolejna kwestia. Bohaterowie filmu niemal nieustannie są na „spacerze” poza statkami kosmicznymi. Poruszają się przy tym dość sprawnie, a Kowalsky nawet jest w stanie złapać małą śrubę. W rzeczywistości skafandry kosmiczne są bardzo ciężkimi pancerzami, chroniącymi kruche ludzkie ciało przed zabójczym środowiskiem kosmosu. Poruszenie się w nich jest bardzo utrudnione.

Żeby zobaczyć jak bardzo, wystarczy obejrzeć transmisję z choćby jednego spaceru kosmicznego przeprowadzanego na zewnątrz ISS. Kosmonauci poruszają się bardzo powoli i mają wyraźnie ograniczone ruchy. Ich dłonie w wielkich rękawicach są bardzo niezdarne i manipulowanie małymi przedmiotami sprawia dużą trudność.

Wszystko to powoduje, że spacery kosmiczne są wyjątkowo męczące. Wielkim problemem jest radzenie sobie z brakiem grawitacji. Na przykład, gdyby kosmonauta chciał przykręcić śrubę, nie trzymając się mocno statku, sam by siebie obrócił. Każda czynność wymaga uważnego i męczącego zapierania się oraz trzymania pojazdu.

Po trwającym kilka godzin spacerze kosmonauci wracają mocno zmęczeni i mokrzy od potu. Na dodatek mają na sobie pieluchy i muszą przez pewien czas po powrocie wdychać specjalną mieszankę, podobnie jak nurkowie, aby uniknąć choroby dekompresyjnej. Sceny ze skąpo ubraną, czystą i piękną Sandrą Bullock, wydostającą się ze skafandra są zatem możliwe tylko w filmie.
Punkt siódmy. Kosmiczne zamrażanie
Pytania wzbudziło też to, czy w filmie odpowiednio przedstawiono zwłoki kosmonautów wystawione na działanie próżni. Po kilkunastu minutach wyglądają bardzo podobnie do żyjącego człowieka, choć są wyraźnie zamarznięte.

Na temat tego, co się dzieje z ciałem wystawionym na działanie próżni istnieją bardzo skąpe dowody. W 1965 roku, podczas prób na Ziemi szkolący się kosmonauta został przypadkowo wystawiony na niemal idealną próżnię. Okazało się, że stracił przytomność po około 15 sekundach z braku tlenu. Jego ostatnim wspomnieniem było uczucie gotowania się śliny na języku. Tuż po tym, jak stracił przytomność, zaczęto gwałtownie napełniać pomieszczenie testowe powietrzem. Kosmonauta szybko wrócił do siebie i nie odniósł żadnych obrażeń.

Przyjmuje się, że człowiek zmarłby po około dwóch minutach od wystawienia na działanie próżni. Zwłoki prawdopodobnie spuchłyby w wyniku rozszerzania się gazów i płynów w tkankach. Byłby to jednak proces stopniowy. Ostatecznie, zamarzłyby po kilku godzinach. Nie tak szybko jak w filmie.

Z dziedziny fizjologii w filmie popełniono też pewien mały błąd dotyczący łez. Nie oderwałyby się one tak malowniczo od twarzy Sandry Bullock, jak udowodnił niedawno kanadyjski kosmonauta Chris Hadfield, przeprowadzając eksperyment na ISS. W wyniku działania napięcia powierzchniowego łzy zostają przyczepione do okolic oka, tworząc małą "chmurkę" płynu.
Riposta
Do tych i szeregu innych zarzutów o nieodpowiednie odwzorowanie rzeczywistości odnieśli się sami twórcy filmu.

Jak powiedział w rozmowie z tvn24.pl Neil Corbould, jeden z nominowanych do Oskara autorów efektów specjalnych w "Grawitacji", wszyscy krytycy powinni wziąć pod uwagę, że nie był to film dokumentalny. – Gdybyśmy sztywno trzymali się rzeczywistości, to prawdopodobnie wyszłoby nam coś dość nudnego – stwierdził. – Wszystko zaplanowaliśmy do najdrobniejszego detalu. Chcieliśmy stworzyć coś, co oczaruje i zajmie widownię – tłumaczy.

W podobnym tonie wypowiedział się sam reżyser Alfonso Cuaron podczas sesji pytań i odpowiedzi na portalu reddit. – Bardzo się staraliśmy, żeby nasze dzieło było tak prawdopodobne, jak to możliwe. Jednak przede wszystkim jest to film, a Sandra Bullock nie jest prawdziwą kosmonautką – stwierdził twórca.

W rozmowie z magazynem "Atlantic" swoją rolę scharakteryzował natomiast dr Kevin Grazier, astrofizyk i konsultant naukowy "Grawitacji". – Fabuła zawsze wygrywa z nauką. Rolą doradcy jest wiedzieć, kiedy naciskać na uwzględnienie rzeczywistości, a kiedy stwierdzić "niech już tak będzie" – powiedział.

W ostatecznym rozrachunku warto chyba jednak wybaczyć "Grawitacji" pewne ofiary z prawideł rzeczywistości złożone na ołtarzu dynamicznej fabuły. Dzięki temu przeciętny widz, niewiele wiedzący o kosmosie nie zasnął w kinie i być może nieco zainteresował się fascynującą dziedziną lotów kosmicznych.

– To najlepszy film tego rodzaju – mówi zdecydowanie w rozmowie z tvn24.pl Karol Wójcicki, astronom i entuzjasta kosmosu. On również jest przekonany, że gdyby sztywno się trzymać realiów, to wyszedłby film bardzo nudny. – Wystarczy obejrzeć NASA TV – dodaje.
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pog ... 0,1,0.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: środa, 5 marca 2014, 12:44 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Najnowszy numer Urania nr 1/2014
Artykuły:

Pół wieku z U Geminorum, Karolina Bąkowska
Ponad pięćdziesiąt lat temu, na grupie młodych warszawskich astronomów skupionych pod skrzydłami Włodzimierza Zonna, wielkie wrażenie wywarły badania ciasnych układów podwójnych prowadzone przez drugiego z ich profesorów, Stefana Piotrowskiego. Gdy Wojciech Krzemiński rozpoczął fotometryczne obserwacje wielu gwiazd postnowych, stało się jasne, że w zasadzie wszystkie stanowią ciasne układy podwójne zawierające białego karła. Do pełnego zrozumienia brakowało już tylko akrecyjnego dysku...

Biały Słoń — nowy rozdział czy deja vu?, Leszek Rymarowicz, Jerzy M. Kreiner
Kilka miesięcy temu minęło 75 lat od otwarcia Polskiego Obserwatorium na górze Pop Iwan (obecnie Ukraina). Działało tylko około roku. Autorzy kreślą jego przedwojenne dzieje, a także po raz pierwszy podejmują próbę odtworzenia losów Obserwatorium po 18 września 1939 roku.

Nowy Rok z kosmicznym fajerwerkiem, Ireneusz Włodarczyk
Gdy astronomowie odsypiali Noc Sylwestrową do Ziemi zbliżała się pierwsza odkryta w tym roku planetoida i po kilkunastu godzinach wpadła w atmosferę. Jak wynika z oryginalnych obliczeń autora, prawdopodobny korytarz upadku objął kilka tysięcy kilometrów dwóch oceanów po obu stronach Ameryki Środkowej.

Kosmiczne fontanny, Piotr Gronkowski, Marcin Wesołowski
Okazuje się, że kształt głowy komety można opisać w dużym uproszczeniu korzystając z analogii do strumieni wody tworzących fontannę. W oparciu o elementarną szkolną fizykę i matematykę autorzy pokazują jak można ocenić rozmiar i kształt głowy komety.
Dawno temu w... „Uranii”


Sylwetki

Wojciech Andrzej Krzemiński

Józef Ignacy Smak


Kronika: październik — listopad 2013


Ciemne niebo:

Podsumowanie programu Ciemne Niebo — Polska 2013

Izdebska ostaja Ciemnego Nieba


Przeczytano w Nature i Science:

Czelabińsk podsumowany


W skrócie:

Soczewkowanie grawitacyjne w wysokich energiach

Polsko-izraelska konferencja astrofizyczna

Rok 2015 będzie Międzynarodowym Rokiem Światła

Rosetta wybudzona z hibernacji

Zbadano budowę wewnętrzną planetoidy Itokawa

Hiperszybkie gwiazdy uciekają z Drogi Mlecznej


Biblioteka astrobazy:

Podręcznik astrobazy

Dwa dzieła astrofizyka!


Kometa kometę goni...


Circulos meos

Chcecie bajki? Oto bajka


Kącik olimpijczyka:

Zadanie nr 2 drugiej serii LVII OA (2013/2014)


małłe COPERNICANA

Słoneczne misterium (II)


Astronomia i muzyka:

Sonda peerelowskiej nostalgii


Kalendarz astronomiczny:

luty - kwiecień 2014

Niebo nad Polską widziane z Bukowca

Polecamy do obserwacji: Planeta Mars


Obserwator Słońca:

Poradnik: Wyznaczenie kierunków na tarczy Słońca metodą projekcji na ekran

Raport: listopad—grudzień 2013


AstroExcel

Poczta

Krzyżówka

Astrożarty Jacka D.

Astrofotografia amatorska

http://urania.pta.edu.pl/urania/urania-nr-1-2014.html


Załączniki:
urania_2014_1.jpg
urania_2014_1.jpg [ 305.09 KiB | Przeglądane 6365 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: czwartek, 6 marca 2014, 09:43 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Nowe dowody w badaniach ciemnej materii
Poszukujący ciemnej materii fizycy wprowadzili nowe zmienne do swoich badań, które mogą rzucić nowe światło na poszukiwanie tych egzotycznych składowych wszechświata.
Poszukujący ciemnej materii fizycy wprowadzili nowe zmienne do swoich badań, które mogą rzucić nowe światło na poszukiwanie tych egzotycznych składowych wszechświata.

Naukowcy pracujący przy eksperymencie Cyrogenic Dark Matter Search (CDMS) przesunęli granice poszukiwania w obszary, które do tej pory nie były badane. Schładzając detektory do niskich temperatur możliwe ma być wykrycie niskoenergetycznych zdarzeń, za jakie mogą uchodzić zderzenia ciemnej materii z germanem.

Najnowsze dane uzyskane przez CDMS wskazują, że ciemnej materii należy szukać wśród cząstek o masie poniżej 6 GeV (gigaelektronowoltów). Wiedza, którą uzyskano pokrywa się z wnioskami wyciągniętymi z innych eksperymentów nad ciemną materią, m.in. DAMA, CoGeNT i CRESST.

Poszukiwanie cząstek o tak małej masie (5-20 GeV) jest bardzo trudne, gdyż im mniejsza jest cząstka, tym słabiej oddziałuje z detektorem i tym większa szansa, że pochodzący z niej sygnał może być zagłuszony przez szum z tła. Detektory CDMS znajdują się na głębokości ok. 700 m w nieczynnej kopalni żelaza w Minnesocie. Setki metrów skał dookoła chronią je przed wpływem czynników zewnętrznych, jak np. promieniowanie kosmiczne.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astr ... Id,1337387

Czy wreszcie naukowcy udowodnią istnienie ciemnej materii?
/NASA


Załączniki:
Czy wreszcie naukowcy udowodnią istnienie ciemnej materii.jpg
Czy wreszcie naukowcy udowodnią istnienie ciemnej materii.jpg [ 67.79 KiB | Przeglądane 6343 razy ]

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.
Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: czwartek, 6 marca 2014, 09:43 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Duża asteroida przeleciała "o włos" od Ziemi
Odkryta zaledwie tydzień temu asteroida o nazwie 2014 DX110 przeleciała bardzo blisko naszej planety - czytamy na dailymail.co.uk. W kulminacyjnym punkcie znalazła się ona bliżej Ziemi niż Księżyc.

Asteroida ma średnicę 30 metrów i pędziła w naszym kierunku z zawrotną prędkością niemal 15 kilometrów na sekundę. Kolizja nam nie groziła, ale obiekt przeleciał wyjątkowo blisko Ziemi. W najbliższym punkcie znalazł się on w odległości zaledwie 290 tys. kilometrów od Ziemi.
Asteroidę naukowcy zauważyli dopiero 28 lutego. Gdyby obiekt miał kurs kolizyjny z naszym globem, nie mielibyśmy czasu na reakcję. Badacze oszacowali, że ewentualne szkody wyrządzone przez 2014 DX110 byłyby znacznie większe niż w Czelabińsku.
15 lutego 2013 r. nad Czelabińskiem nastąpił wybuch spowodowany przez 19 metrową asteroidę. W zdarzeniu ucierpiało ponad 1,2 osób. Eksplozja była największym tego typu wydarzeniem od czasu katastrofy tunguskiej w 1908 r.
Eksplozja meteoroidu nad Czelabińskiem była 40 razy silniejsza niż wybuch bomby jądrowej zrzuconej na Hiroszimę. Świadkowie mówili wówczas, że włączały się alarmy samochodowe i pękały szyby w oknach. Odnotowano też przerwy w działaniu telefonów komórkowych.
2014 DX110 pochodzi z grupy Apollo. Do tej grupy zakwalifikowano 5414 obiektów. To stan na sierpień ubiegłego roku. Grupa Apollo to zbiór planetoid, których orbita przecina "kurs" naszej planety.
Gdyby w Ziemię uderzyła asteroida o średnicy jednego kilometra, pył, który powstałby po kolizji, przesłoniłby światło słoneczne na kilka lat. Ludzkość mogłaby tego nie przetrwać. Ani Rosja, ani Stany Zjednoczone nie są zdolne do ochrony Ziemi przed zagrożeniami z kosmosu.
Asteroida zapewni posiadaczom teleskopów niezwykłe widowisko. A ci, którzy ich nie mają, będą mogli śledzić przelot na żywo na stronie http://www.virtualtelescope.eu/webtv/ już od godziny 21:30.
http://wiadomosci.onet.pl/nauka/duza-as ... iemi/qf4dw

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Marzec 2014
PostNapisane: czwartek, 6 marca 2014, 09:44 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Czy kryzys na Krymie uderzy w NASA? Putin mógłby odciąć stację orbitalną
Gdyby Władimir Putin zechciał, to jednym zarządzeniem mógłby sparaliżować amerykański program kosmiczny. Rosyjskie statki Sojuz są w tej chwili jedynym środkiem transportu ludzi na stację.
Od lipca 2011 roku, kiedy ostatni z promów kosmicznych został wycofany z użytku, Amerykanie dostają się na orbitę przez Moskwę i rosyjski kosmodrom Bajkonur w Kazachstanie. Astronauci muszą latać statkami Sojuz, a za każde miejsce w ich ciasnych kapsułach NASA płaci Rosjanom blisko 70 mln dol. Słono, ale NASA nie ma wyjścia.

Orbitalną stację zbudowano głównie za dziesiątki miliardów dolarów z amerykańskiego budżetu, więc dziś lepiej jest płacić krocie za loty Sojuzem, niż w ogóle nie korzystać ze zbudowanej z takim trudem i takim kosztem kosmicznej placówki. Wprawdzie NASA pośpiesznie konstruuje nową rakietę nośną i statek załogowy (zabrały się do tego także amerykańskie prywatne firmy - np. SpaceX miliardera Elona Muska), ale w tej chwili nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy Stany Zjednoczone ponownie będą miały własny środek transportu w kosmos. Są skazane na współpracę z rosyjskim partnerem przez najbliższe lata i mają tego pełną świadomość.

Wczoraj szef NASA Charles Bolden pośpiesznie zwołał konferencję prasową, żeby zapewnić, że zapowiadane restrykcje, którymi USA chcą ukarać Rosję, nie wpłynęły na dwustronne stosunki w kosmosie.

- W tej chwili w naszych relacjach z Rosjanami wszystko przebiega normalnie - mówił Bolden. - Nasi astronauci kontynuują trening w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą.

Na początku przyszłego tygodnia zgodnie z planem część obecnej załogi stacji ma wrócić na Ziemię. Na kazachskich stepach wyląduje amerykański astronauta i jego dwóch rosyjskich kolegów. Powróci między innymi obecnie dowodzący stacją Oleg Kotow, który pochodzi z Krymu (urodził się w Symferopolu). Harmonogram przewiduje, że po dwóch tygodniach z Bajkonuru wystartuje kolejna kosmiczna wachta (dwóch Rosjan i Amerykanin), która właśnie teraz szykuje się do lotu w Gwiezdnym Miasteczku.

Stacja jest zamieszkana od 13 lat, ma mieszane międzynarodowe załogi, a dowodzą nią naprzemienne amerykańscy i rosyjscy astronauci. - Wspólnie przeżyliśmy wiele międzynarodowych kryzysów - uspokajał wczoraj Bolden. Najpoważniejszym do tej pory była interwencja Rosji w Gruzji w 2008 r. Na orbicie przeszła niezauważenie.

W wojowniczych nastrojach są za to amerykańscy kongresmani. Szef komisji ds. nauki Izby Reprezentantów, republikanin Lamar Smith, apelował we wtorek, że USA powinny się wycofać z kosmicznych porozumień z Rosją.

Były astronauta Tom Jones wskazuje jednak na to, że po tylu latach kooperacji więzy są obustronne i trudne do rozsupłania. Amerykanie latają w rosyjskich Sojuzach, a i Rosja jest mocno zależna od amerykańskiej technologii, np. od programów do manewrowania stacją i kontrolowania jej położenia w kosmosie. 400 km nad Ziemią oba mocarstwa trzymają się w szachu i zaostrzenie kryzysu na Krymie może im po równo zaszkodzić.

O tym, że polityka może zaciążyć na życiu w stanie nieważkości, najlepiej przekonał się rosyjski kosmonauta Siergiej Krikaliow. 20 maja 1991 r. poleciał na stację Mir tylko na pół roku, ale wrócił po 310 dniach, bo w czasie jego misji rozpadł się ZSRR i w panującym rozgardiaszu brakowało pieniędzy na ściągnięcie go na Ziemię.



http://wyborcza.pl/1,75476,15573202,Czy ... dciac.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku
Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 2


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 68 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL