Teraz jest czwartek, 28 marca 2024, 11:05

Strefa czasowa: UTC + 2




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku
Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
Autor Wiadomość
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: poniedziałek, 16 listopada 2009, 09:13 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Prawdziwa twarz KopernikaPlotka głosi, że 50-letni astronom związany był z 20-letnią Anną Schilling. Kobieta miała być jego kochanką, a przeciwko Kopernikowi szykowano podobno proces kościelny. Ale nie jest to największa tajemnica związana z jego osobą. Dowiedz się więcej »
http://www.onet.tv/prawdziwa-twarz-kope ... klip.html#

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 

 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: wtorek, 17 listopada 2009, 13:52 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Amerykanie wysłali w Kosmos robaki
Amerykański prom kosmiczny Atlantis wystartował. Ma dostarczyć zapasowe części na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Astronauci zabrali też ze sobą milion maleńkich robaków - informuje portal BBC.com.

Prom wzbił się w powietrze o 20.28 polskiego czasu z Centrum Lotów Kosmicznych na Florydzie. Celem ekspedycji jest dostarczenie na ISS części zamiennych.

Na pokład zabrano również przedstawicieli gatunku Caenorhabditis elegans. Naukowcy chcą dzięki nim dowiedzieć się, dlaczego ludzkie mięśnie zanikają w sytuacji zerowej grawitacji.
Prom powróci na Ziemię za 11 dni. Będzie to ostatni lot w tym roku.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title ... omosc.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: środa, 18 listopada 2009, 09:21 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Łyk z Księżyca
Miały być tam rozległe morza, sądziliśmy przez wieki. Z czasem rozwój wiedzy przekształcił morskie otchłanie w monotonne równiny zastygłej lawy. Dziś woda wraca na Księżyc. W niewielkich ilościach, za to w spektakularnym stylu.
Plan był prosty. Najpierw łupnąć w Srebrny Glob czymś ciężkim, potem przelecieć sondą przez chmurę wybitych podczas zderzenia gazów i pyłów. Poddać je analizie chemicznej i błyskawicznie wysłać drogą radiową co tylko się da na Ziemię. Jak pomyślano, tak zrobiono i 9 października tego roku impaktor, górny stopień rakiety Centaur, uderzył w zacienione zbocze krateru Cabeus przy południowym biegunie Księżyca. Wszyscy spodziewali się spektakularnej eksplozji, wyszło medialne nic – ot, plamka, ledwie widoczna na paru słabych fotografiach. Prawdziwa bomba wybuchła na Ziemi po kilku tygodniach, gdy naukowcy w spokoju przeanalizowali dane wysłane w ostatnich chwilach życia sondy LCROSS (Lunar CRater Observation and Sensing Satellite). Na Księżycu jednak jest woda! Fajnie, ale skąd się wzięła na tym tak nieprzyjaznym globie?

Historia księżycowej wody, podobnie zresztą jak ziemskiej, bierze swój początek w... niczym. Nic – tak z całkiem dobrym przybliżeniem wygląda wnętrze gęstego obłoku międzygwiazdowego, gdzie w jednostce objętości znajdziemy mniej więcej tyle cząsteczek, ile w najlepszej próżni, jaką potrafimy wytworzyć w naszych laboratoriach. Te ulotne obłoki mają jednak tak duże rozmiary (rzędu setek i tysięcy lat świetlnych), że z daleka wyglądają na nieprzezroczyste, co oznacza, że ich wnętrza są izolowane przed niszczącym promieniowaniem kosmicznym. W tych warunkach na drobinach wszechobecnego pyłu osadzają się cząsteczki różnych, ciągle powstających we wnętrzu obłoku związków chemicznych. Woda w obłokach międzygwiazdowych tworzy się chętnie i równie chętnie wymraża się na ziarnach pyłu – mówi doc. dr hab. Robert Kołos, kierownik Zespołu Astrochemii Laboratoryjnej Instytutu Chemii Fizycznej PAN w Warszawie. Z czasem oszronione ziarna zlepiają się i formują komety. W początkowych fazach powstawania układów planetarnych kometarnych "śmieci" jest naprawdę dużo i często dochodzi do ich zderzeń z nowo narodzonymi księżycami i planetami. Komety wówczas się rozpadają, woda zostaje – na powierzchni lub pod nią.
Epoka intensywnego kometarnego ostrzału skończyła się kilka miliardów lat temu. Niestety, warunki na powierzchni Księżyca nie sprzyjają długotrwałemu przechowywaniu wody. Wbrew wciąż pokutującemu przekonaniu, Księżyc nie ma żadnej "ciemnej strony". Słońce oświetla go z każdego kierunku, czego jasnym (lub ciemnym) dowodem są fazy Księżyca. Dzień trwa bardzo długo, dwa ziemskie tygodnie, a wystawiona na działanie promieni słonecznych część globu nagrzewa się do temperatury ponad 1200C. Problemem jest również księżycowa atmosfera, składająca się głównie z helu, neonu, wodoru i argonu. Jest ona niesłychanie rzadka: jej całkowitą masę szacuje się na zaledwie 25t. Nie stanowi ona żadnej osłony przed promieniowaniem kosmicznym i słonecznym, które z czasem rozbijają cząsteczki wody. Ekstremalnie niskie ciśnienie przy powierzchni, obniżające temperaturę wrzenia, wysokie temperatury dzienne, brak tarczy przed promieniowaniem – nic dziwnego, że ciekła woda nie ma żadnych szans, by przetrwać na powierzchni Księżyca. Lód wodny nie radzi sobie lepiej, szybko przechodzi w stan gazowy (sublimuje). Dołóżmy jeszcze niską grawitację, która ułatwia ucieczkę wodoru (jednego z produktów rozpadu wody) w kosmos. Przez długi czas byliśmy więc pewni, że woda na Księżycu ma prawo jedynie znikać. Jak więc udało się jej przetrwać?

W 1996 roku amerykańska sonda Clementine prowadziła obserwacje Księżyca. Jednym z eksperymentów było omiatanie jego powierzchni wiązką radarową, która po odbiciu była rejestrowana przed aparaturę odbiorczą na Ziemi. Oszacowano wówczas, że od 6 do 15 tys. km2 w okolicach południowego bieguna Księżyca jest pogrążonych w wiecznym cieniu – to dna przybiegunowych kraterów. Dalsza analiza danych pozwoliła wysunąć przypuszczenie, że faktycznie mogą się tam znajdować zasoby wody. W 1998 roku inna sonda, Lunar Prospector, za pomocą spektrometru neutronowego rejestrowała wolne (tzw. termiczne) neutrony, powstające wskutek zderzeń szybkich neutronów promieniowania kosmicznego z atomami wodoru. Dużo wolnych neutronów oznaczałoby dużo wodoru, co byłoby mocną wskazówką za istnieniem wody. Rzeczywiście, pomiary wskazywały na obecność w przypowierzchniowej warstwie regolitu połaci lodu wodnego, dość czystego, o łącznej masie szacowanej z grubsza na 7 mld t. Był on rozproszony na powierzchni od 5 do 20 tys. km2 wokół bieguna południowego i od 10 do 50 tys. km2 wokół północnego. Nie wszystko przebiegało jednak pomyślnie. Obserwacje naziemne nie wykazały śladów wody, gdy Lunar Prospector rozbijał się w jednym z kraterów przy południowym biegunie Księżyca. Także japoński orbiter KAGUYA, który w 2008 roku bardzo dokładnie przyjrzał się wnętrzu krateru Shackleton, nie znalazł grama wody.
Obecny rok przyniósł wreszcie trochę optymizmu. Pomiary, przeprowadzone za pomocą przyrządu Diviner Lunar Radiometer na pokładzie orbitera Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO), wykazały, że w wiecznie zacienionych obszarach kraterów przy południowym biegunie jest zimno. Bardzo zimno – podczas księżycowego dnia zanotowano tam temperaturę -2380C, zaledwie 35 stopni powyżej zera bezwzględnego. To najniższa dotychczas zarejestrowana temperatura na powierzchni ciała kosmicznego w całym Układzie Słonecznym (nawet średnia temperatura powierzchni Plutona jest od niej wyższa o paręnaście stopni). W takiej lodówce woda miałaby szansę się zachować.

Poszlaki są ważne, ale ważniejsze są dowody: bezpośrednie pomiary. W lipcu tego roku grupa naukowców z Southwest Research Institute w Boulder ogłosiła, że wykryła wodę w... próbkach księżycowego gruntu, przywiezionych przez amerykańskich astronautów cztery dekady temu. Detekcja była możliwa dopiero teraz, bo wcześniejsze pomiary pozwalały stwierdzić obecność od 50 cząsteczek na milion, podczas gdy obecne zmniejszyły ograniczenie dziesięciokrotnie. Tymczasem minęły dwa miesiące i okazało się, że indyjski orbiter Chandrayaan-1 za pomocą zbudowanego przez NASA przyrządu Moon Mineralogy Mapper zobaczył w pobliżu biegunów Srebrnego Globu cząsteczki wody oraz grupę hydroksylową OH, jeden z produktów rozkładu wody przez światło słoneczne. Substancje te znaleziono w wierzchniej warstwie księżycowego gruntu, gdzie powstają prawdopodobnie wskutek oddziaływania związków zawartych w podłożu z protonami (jonami wodoru) wiatru słonecznego. Wynikom tych badań towarzyszyła pierwsza publikacja danych zebranych w 1999 roku przez sondę Cassini. Sonda ta w drodze do Saturna przeleciała w pobliżu Księżyca i przeprowadziła pomiary, które świetnie zgadzają się z danymi z Chandrayaana. Także tegoroczne przeloty w pobliżu Srebrnego Globu słynnej sondy Deep Impact (która po zbombardowaniu komety Tempel 1 kieruje się obecnie ku komecie 103P/Hartley 2) pozwoliły zarejestrować obecność wody i grupy hydroksylowej – i to na całej powierzchni Księżyca, w tym po stronie nasłonecznionej! Okazało się, że promieniowanie słoneczne za dnia dokonuje rozkładu cząsteczek wody w przygruntowym lodzie, a produkty tego procesu – grupa OH i jon wodoru H+ – przynajmniej w części przemieszczają się ku biegunom, gdzie akumulują się w wiecznie zacienionych kraterach. Przybiegunowe zasoby wody na Księżycu wydają się więc nie maleć, a wręcz przeciwnie – wzrastają.
Najbardziej przekonujących dowodów dostarczyła jednak wspomniana na wstępie sonda LCROSS. Jej impaktor wybił w przestrzeń kosmiczną strugę księżycowego materiału, który pierwszy raz od miliardów lat zobaczył światło słoneczne. Obłok był obserwowany przez cztery minuty za pomocą spektrometru sondy (potem podzieliła ona los impaktora). Spektrometr pozwala określić, w jaki sposób próbka oddziałuje ze światłem. Ponieważ różne związki chemiczne pochłaniają i emitują fale elektromagnetyczne o różnych długościach, obserwując widmo materiału można określić jego skład. Wyniki pomiarów w bliskiej podczerwieni okazały się jednoznaczne: w widmie widać wodę. Z kolei w ultrafiolecie zauważono obecność grupy hydroksylowej OH, co dodatkowo wzmocniło siłę argumentów.

Woda przyda się z pewnością przyszłym kolonizatorom Księżyca. Jej dostarczanie z Ziemi byłoby bardzo drogie. Metr sześcienny wody waży przecież tonę, a nawet bardzo optymistyczny projekt bezzałogowego statku dostawczego firmy Space Exploration Technologies zakłada, że transport takiej masy na powierzchnię Księżyca kosztowałby "jedyne" 80 milionów dolarów. Nie dziwi więc, że już dziś trwają prace nad sposobami wydobywania i uzdatniania wody znajdującej się na Księżycu.
Na zboczach hawajskiego wulkanu Mauna Kea od roku jest testowany reaktor do produkcji wody i tlenu, opracowany przez zespół Geralda Sandersa z NASA. Zasada działania reaktora polega na podgrzewaniu próbek gruntu do temperatury 1000oC i dodawaniu do nich wodoru. W tych warunkach pierwiastek ten reaguje z tlenkiem żelaza zawartym w ziemskiej (ale również w księżycowej) warstwie powierzchniowej. Rezultatem jest woda, którą za pomocą elektrolizy daje się rozłożyć na tlen i wodór. Pierwszy można wykorzystać do oddychania, oba – jako wydajne i ekologiczne paliwo (produktem spalania jest czysta woda). W ciągu roku pracy reaktor wyprodukował 660 kg tlenu z gleby zawierającej 5% tlenku żelaza. Druga generacja reaktorów powinna zwiększyć tę ilość do 1000 kg.

Z kolei zespół dr. Edwina Ethridge'a z NASA, działający w ramach projektu ROSES (Research Opportunities in Space and Earth Science), od pięciu lat pracuje nad użyciem mikrofal do produkcji z księżycowego regolitu wody i innych substancji, takich jak wodór czy azot. Co ciekawe, główną rolę w tych laboratoryjnych doświadczeniach odgrywa... zwykła kuchenka mikrofalowa. Mikrofale są w tym przypadku wdzięcznym narzędziem, bo pozwalają podgrzewać próbki od razu w całej objętości. Naukowcy zauważyli, że zwiększenie temperatury substytutu regolitu z -150oC do -50oC skutkuje wyraźnym uwalnianiem pary wodnej: w ciągu zaledwie dwóch minut udało się odzyskać 95% lodu wodnego użytego do przygotowania substytutu regolitu. Mikrofalówka o mocy 1 kW byłaby w stanie w minutę wyprodukować nawet dwa gramy lodu wodnego. Na dodatek mikrofale o niskich częstotliwościach potrafią penetrować księżycowy grunt do głębokości przekraczającej metr. Byłoby więc możliwe wydobywanie wody z gruntu bez naruszania struktury powierzchni Księżyca. Jak widać, ekologii łatwiej dotrzeć na Księżyc niż ludziom.

Kolonizacja Księżyca to temat, który ładnie sprzedaje się w mediach. Realistom trudno jednak przypuszczać, aby nasz księżycowy przyczółek z prawdziwego zdarzenia – stała baza z ciągłą obsadą, prowadzącą badania naukowe i realizującą zlecenia dla przemysłu – zaczął funkcjonować wcześniej niż w połowie wieku. Na szczęście księżycowa woda nie będzie się marnowała do tego czasu. Znajdzie inne zastosowanie: naukowe. Jest przecież materiałem pochodzącym z wczesnego okresu formowania się Układu Słonecznego. Analizując jej skład, ilość i rozmieszczenie, a następnie konstruując modele teoretyczne i przeprowadzając symulacje komputerowe, można wyciągać wnioski dotyczące intensywności zderzeń komet z dużymi obiektami Układu Słonecznego, badać efektywność kometarnego transportu wody na powierzchnie planet, analizować zjawiska fotodysocjacji i oddziaływania cząsteczek wody z wiatrem słonecznym. Raptem okazuje się, że dzięki Księżycowi możemy się wiele dowiedzieć o historii ziemskich oceanów.

Srebrny Glob przestał być suchy, definitywnie. Minie jednak jeszcze wiele lat, zanim pierwszy człowiek skosztuje księżycowej wody. Na szczęście nasza nauka potrafi skorzystać z niej już teraz.
http://portalwiedzy.onet.pl/4868,25297, ... pisma.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: środa, 18 listopada 2009, 09:30 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Nuklearny holownik do uprzątania kosmicznych śmieci
Rosyjska korporacja rakietowo-techniczna Energia pracuje nad zbudowaniem statku z silnikiem o napędzie jądrowym do utylizacji kosmicznych śmieci - poinformował szef firmy Witalij Łopota.
"Opracowaliśmy wariant statku, przeznaczonego do utylizacji zużytych satelitów. Będzie to holownik z silnikiem o napędzie jądrowym, wyposażony w pojemny kontener i system utylizacji, który umożliwi spalanie śmieci, albo sprowadzanie ich na bezpieczne orbity" - powiedział Łopota na kosmodromie Bajkonur. Dodał jednak, że "realizacja tego projektu - to sprawa przyszłości".

Zdaniem szefa korporacji, statek taki powinien być bezzałogowy i funkcjonować automatycznie. "Nie ma sensu wystawianie na ryzyko ludzi. Jednak w sytuacjach, kiedy bez ludzi nie będzie można się obejść - głównym zadaniem dla nas będzie zapewnienie im bezpieczeństwa" - podkreślił Łopota.

Według niego, Rosja może liczyć na jedną czwartą międzynarodowego rynku usług w dziedzinie uprzątania śmieci na orbicie geostacjonarnej. "W kosmosie lata 1200 niefunkcjonujących obiektów" - poinformował Łopota. Ocenił, że na oczyszczeniu każdego punktu na orbicie można zarobić od 20 do 50 mln dolarów.

A na razie - zdaniem szefa centrum naukowo technicznego Energii, Igora Chamica - do oczyszczania okołoziemskiej orbity z kosmicznych śmieci można wykorzystać istniejące prototypy statku towarowego Progres.

Obecnie statki Progres są wykorzystywane do zaopatrywania orbitalnych stacji.
http://wiadomosci.onet.pl/2079136,16,nu ... ,item.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: czwartek, 19 listopada 2009, 10:07 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Nie usłyszymy obcych
Sprawę trzeba postawić jasno: SETI nie znalazło śladów obcych cywilizacji. Być może mają one powody, żeby się ukrywać. Do czasu, w którym zaatakują.
Już od kilkudziesięciu lat nasłuchujemy sygnałów pochodzących z kosmosu. Największy obecnie projekt nasłuchowy, SETI, wykorzystuje radioteleskopy do znalezienia wiadomości, które mogą pochodzić od obcych cywilizacji. Od dziesięciu lat do ich analizy wykorzystywane są komputery internautów, które w sposób rozproszony analizują fragmenty informacji. Takie podejście zwiększa co prawda zużycie energii, ale pozwala przenieść znaczną część kosztów na ochotników.

Wyśrubowane założenia SETI opiera się na założeniu, że cywilizacje pozaziemskie będą wysyłały w naszym kierunku sygnał radiowy o częstotliwości 1420 MHz. Wartość tę wybrano nieprzypadkowo. Wszystkie częstotliwości poniżej 1400 MHz i powyżej 1600 MHz są silnie tłumione. Pozostaje więc bardzo wąski zakres, z którego 1420 MHz wymaga stosunkowo małej energii. Za tą wartością przemawia fakt, że wodór promieniuje właśnie z taką częstotliwością. Założenia wydają się racjonalne, ale dlaczego obce cywilizacje miałyby zakładać to samo? Może poszły innym tokiem myślenia i wybrały np. częstotliwość, która nie występuje w naturalnych warunkach?
Oni nie chcą kontaktu!

Wiele wskazuje na to, że rozwinięte cywilizacje mogą chcieć ukryć się przed innymi. Założenie jest proste: jeśli ktoś odbierze nasz sygnał to może do nas przylecieć. Jeśli potrafi to zrobić, to prawdopodobnie jest bardziej zaawansowany od nas, a przez to niebezpieczny. Cywilizacje, które sygnał odbiorą, ale nie będą w stanie dotrzeć do nadawcy są i tak za daleko, żeby komunikacja miała z nimi miała sens. Warto się zastanowić nad tym zagrożeniem, bo od lat wręcz krzyczymy o tym, gdzie jesteśmy.

Od początku XX w. próbowano wysyłać w kosmos sygnały. Pierwsze próby kontaktów z Marsjanami (po odkryciu kanałów na tej planecie wydawało się, że musi tam istnieć życie) polegały na wycinaniu regularnych wzorów z olbrzymich fragmentów lasów albo odbijaniu światła za pomocą luster.

"Kosmiczne zajączki" zmodyfikowano po wynalezieniu lasera. Jego światło może być widoczne z każdej odległości, ale w przeciwieństwie do sygnału radiowego nie da się go wysyłać we wszystkich kierunkach. Promień musi zostać nakierowany dokładnie w kierunku odbiorcy. Taka forma komunikacji pozwalałaby na wysłanie wiadomości do wybranej cywilizacji. Pozostaje tylko pytanie, jak ja znaleźć?
SETI jest mało skuteczne i pokazuje, że obce cywilizacje występują rzadziej niż zakładano. Mówiąc dokładniej: program nie przyniósł żadnych wyników. Co ciekawe, noblista Enrico Fermi już w 1950 roku zauważył, że oczekiwania co do częstotliwości występowania obcych cywilizacji kłócą się z tym, że nie znaleziono jakichkolwiek śladów ich istnienia. A może założenia programu SETI są błędne? Może zamiast szukać określonego sygnału łatwiej byłoby wykryć "szum cywilizacyjny" emitowany przez urządzenia zaawansowanych cywilizacji?

Wychwycić "szum cywilizacyjny"

Sygnały emitowane z Ziemi i słyszalne poza Układem Słonecznym to głównie transmisje radiowe i telewizyjne. Pozostałe sygnały, które działają tak samo, ale różnią się długością fali – np. telefony komórkowe, routery Wi-Fi, bluetooth itp. są silnie tłumione. W ramach Układu Słonecznego za płaszcz ochronny działa atmosfera, a poza nim sygnał zakłócają przemiany jądrowe w gwiazdach i wolne elektrony. Cywilizacja nieco bardziej zaawansowana od nas przestanie korzystać z dobrze słyszalnych fal. Wiążą się z tym nie tylko z "bezpieczeństwem międzygwiezdnym", ale również dużym zapotrzebowanie na energię. Skuteczne może więc być wykrycie szumu generowanego przez nadajniki niskoenergetyczne (np. GSM), ale wymaga to wysłania sondy w okolice podejrzanej planety.

Właśnie wysyłanie w kosmos sond wydaje się pewniejszym sposobem komunikacji. Jedna z teorii mówi o wysłaniu sond wyposażonych w sztuczne inteligencje, które mogłyby posłużyć jako namiastka kontaktu z innymi cywilizacjami lub wskazówka o istnieniu po wymarciu ich twórców. Miałby to być ostatni przekaz ras, które zbliżają się ku upadkowi, ale jako testament chcą zostawić informacje o znanych zamieszkałych planetach cywilizacjom, które przechwycą sondę.

Spotkajmy się

Sygnały radiowe są szybsze niż pojazdy kosmiczne, ale mogą przenosić informacje w inny sposób niż uznawany przez nas. Sposób ich interpretacji przez obcych może być odmienny. Wiadomość Arecibo wysłana z Ziemi w 1974 roku zawiera informacje o naszej cywilizacji. Jest to zestaw 1679 zer i jedynek, które po ułożeniu w 73 wiersze po 23 znaki dają obraz taki jak na rysunku poniżej.
Uczeni projektujący sygnał założyli, że obca cywilizacja odbierze trzyminutowy sygnał wysłany na częstotliwości 2380 MHz, ułoży jedynki i zera od lewego górnego rogu dzieląc je co 23 znaki, na rysunku znajdzie m.in. nasze DNA i liczbę ludności... Znowu dochodzimy do momentu, w którym założono, że obce cywilizacje korzystają z podobnego systemu zapisu co my. Ciekawe, czy taki obrazek, nawet odkodowany, zostałby zrozumiany przez ziemian sprzed 500 lat? Materialna sonda to co innego.

Halo, tu jestem!

Oczywiście rozwinięta kryptoanaliza mogłaby pomóc w odczytaniu sygnału, ale oznacza to, że odbiorcy są już zaawansowani technicznie, a my sami informujemy ich o naszym istnieniu i dajemy możliwość wyboru: ukryją się, odpowiedzą czy może zaatakują Ziemię?

Bez względu na to czy obce cywilizacje ukrywają się przed nami, są za daleko czy po prostu nie istnieją, programy takie jak SETI wydają się być oparte na zbyt szczególnych założeniach. Może zamiast tego lepiej zainwestować w sposób na ukrycie się przed podsłuchem?
http://technowinki.onet.pl/4,5056,15849 ... tykul.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: czwartek, 19 listopada 2009, 15:20 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Meteoryt uchwycony kamerą
http://wp.tv/i,USA-Meteoryt-uchwycony-k ... caid=5921f

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: sobota, 21 listopada 2009, 09:34 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Wielki Zderzacz Hadronów znów na chodzie
Europejscy naukowcy ponownie uruchomili Wielki Zderzacz Hadronów - największy na świecie akcelerator cząstek. Tym samym zakończyła się 14-miesięczna przerwa w pracy urządzenia, spowodowana usterkami technicznymi.

Wiązki cząstek obiegły akcelerator dwa razy, w tym drugi raz w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara - poinformował Marek Pawłowski, rzecznik Instytutu Problemów Jądrowych.

W kolejnych fazach uruchamiania LHC wiązki będą stabilizowane i ich orbity korygowane. Regulacje układu będą robione z energią "wstrzyknięcia" wiązki, czyli 450 GeV.


Wielki Zderzacz Hadronów (Large Hadron Collider - LHC) to kołowy akcelerator cząstek elementarnych, znajdujący się w ośrodku badawczym CERN pod Genewą. Obecnie trwa ponowny rozruch akceleratora, który we wrześniu 2008 roku uległ poważnej awarii po zaledwie dziewięciu dniach działania.

Przy użyciu akceleratora naukowcy chcą m.in. symulować warunki, które istniały we wszechświecie w niewyobrażalnie małym ułamku sekundy "dziesięć do minus 25 sekundy" po Wielkim Wybuchu. Badacze chcą też sprawdzić słuszność teorii o istnieniu tzw. cząstki Higgsa, której oddziaływania z innymi cząstkami miałyby wpływać na ich masę.

Inne cele badawcze dotyczą m.in. lepszego poznania dodatkowych wymiarów, zrozumienie asymetrii pomiędzy materią i antymaterią, a także lepsze zbadanie nowego stanu skupienia - plazmy kwarkowo-gluonowej.

LHC znajduje się w specjalnym kolistym tunelu umieszczonym 100 metrów pod ziemią. W 27-kilometrowej rurze za pomocą fal radiowych przyspieszane są dwie przeciwbieżne wiązki cząstek elementarnych (przeważnie protonów). Osiągają one niemal prędkość światła, a następnie zderzają się ze sobą, a w wyniku tego tworzą się inne cząstki. Naukowcy obserwując, co powstaje w wyniku zderzeń, mogą dokładniej poznać właściwości poszczególnych cząstek oraz wzajemne oddziaływania między nimi.

Planowych zderzeń należy się spodziewać po ok. 10 dniach, a dopiero potem energia wiązek zostanie podniesiona do 1,1 TeV co pozwoli na pierwsze zderzenia przy energiach wyższych niż w amerykańskim Tevatronie.

LHC został uruchomiony po raz pierwszy 10 września 2008 roku. Wówczas pierwsza wiązka cząstek jeden raz okrążyła akcelerator. Jej prędkość była bliska prędkości z jaką rozchodzi się światło, czyli niemal 300 tys. km/s.

Niestety, już 19 września podczas próby z użyciem prądu o natężeniu ok. 8750 amperów, stopiło się okablowanie łączące dwa elektromagnesy, powodując rozszczelnienie instalacji chłodzącej. Konsekwencją tego było wydostanie się do podziemnego betonowego tunelu, w którym znajduje się akcelerator, ok. dwóch ton helu. Naukowcy zmuszeni byli wstrzymać pracę urządzenia.

LHC to wspólne przedsięwzięcie 20 państw europejskich zrzeszonych w CERN (w tym Polski), a także kilkunastu innych krajów, w tym USA, Rosji, Indii, Kanady i Japonii. Decyzję o budowie akceleratora LHC podjęto w latach 80. Prace projektowe trwały do 1994 r., kiedy ostatecznie rada CERN zatwierdziła projekt.


http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title ... omosc.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: sobota, 21 listopada 2009, 15:47 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Seminarium o teorii jednego z największych fizyków


W najbliższy poniedziałek, 23 listopada w warszawskim Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika odbędzie się wykład pod tytułem "Potwierdzić teorię Einsteina". Wygłosi go Radosław Poleski.

Wykład będzie kolejną odsłoną jesiennego cyklu "Spotkania z astronomią", w ramach którego między październikiem bieżącego roku a stycznie 2010 w Warszawie odbędzie się 13 seminariów i prezentacji astronomicznych.

Od początku października naukowcy z warszawskich instytucji astronomicznych oraz zaproszeni goście w swoich wystąpieniach mówili o falach grawitacyjnych (Dorota Rosińska, 5 października), odległościach we Wszechświecie (Agnieszka Janiuk, 12 października), wahadle Foucaulta (Aleksander Schwarzenberg-Czerny, 19 października), sąsiadach Drogi Mlecznej (Kamil Złoczewski, 26 października), Leonidach (Arkadiusz Olech, 9 listopada) i obserwacjach planet pozaziemskich (Wojciech Pych, 16 listopada).

Tematami kolejnych wykładów będą: najszybsze obiekty we Wszechświecie (Krzysztof Nalewajko, 30 listopada), galaktyki (Marek Sikora, 7 grudnia), życie we Wszechświecie (Janusz Ziółkowski, 14 grudnia), "Strzelec w opałach" (Ewa Łokas, 21 grudnia), masy czarnych dziur (Andrzej Zdziarski, 11 stycznia) i gromady kuliste (Arkadiusz Hypki, 18 stycznia).

Wykłady cyklu "Spotkania z astronomią" odbywają się w poniedziałki, o godzinie 17:00, w Sali Seminaryjnej CAMK. Współorganizatorem spotkań jest warszawski oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. W pogodne dni po wykładach organizowane są pokazy nieba.

Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN znajduje się na ul. Bartyckiej 18. Do CAMK dojechać można autobusem 108 z Pl. Trzech Krzyży lub 167 z Ochoty, Mokotowa i Woli. Należy wysiąść na przystanku "Figowa".

[ Astronomia.pl - Jan Pomierny ]

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2350

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: sobota, 21 listopada 2009, 15:49 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Za Reuters, TVN24 i Onet.pl:
Podejrzenie spadku ciśnienia na stacji kosmicznej
"Alarm na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej postawił w stan gotowości astronautów i naziemną stację kontroli lotów. Wskaźniki informowały o awarii systemu wentylacji, ale ostatecznie okazało się, że nie było żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa misji.
System bezpieczeństwa poinformował o wywołanych awarią wahaniach ciśnienia. Fachowcy z NASA natychmiast rozpoczęli poszukiwanie przyczyn usterki jednak... okazało się, że alarm był fałszywy, a stacja działa bez zarzutu.
Specjaliści za Ziemi sprawdzają, dlaczego system ostrzegawczy włączył się bez powodu.
A w kosmosie? Po niedługim, nieprzewidzianym opóźnieniu, spracowani astronauci mogli powrócić do zasłużonego snu."
http://www.tvn24.pl/-1,1629815,0,1,alar ... omosc.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: niedziela, 22 listopada 2009, 10:27 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Czy kosmici zostaną zbawieni?
W Stolicy Apostolskiej, z inicjatywy watykańskich naukowców odbyła się niedawno konferencja naukowa poświęcona astrobiologii. Chrześcijańscy intelektualiści podczas debaty stwierdzili, że mimo braku naukowych dowodów, nie można ponad wszelką wątpliwość wykluczyć występowania inteligentnych form życia w innych rejonach wszechświata. W związku z zaprezentowanym przez watykańskich badaczy stanowiskiem, znów zaczęły pojawiać się pytania o to, czy potencjalne obce cywilizacje również zostały objęte boskim planem zbawienia?
Kościół już od dawna twierdzi, że wyznawane przez chrześcijan dogmaty w żadnym razie nie wykluczają istnienia pozaziemskich cywilizacji. Zgodnie z oczekiwaniami stanowisko to zostało podtrzymane w trakcie ostatniej konferencji.

"Choć astrobiologia jest nową dziedziną, a temat w fazie rozwoju, pytania o początki życia i obecność życia poza Ziemią, we wszechświecie, są uzasadnione i zasługują na poważną uwagę." - powiedział cytowany przez PAP, ksiądz Jose Funes z Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego. "Oczywiste jest wrażenie, że we wszechświecie istnieją formy życia, i pozostaje nadzieja, że już tylko niewiele lat dzieli nas od pierwszych odkryć."

Wypowiedzi watykańskich urzędników na wielu forach podgrzały i tak już gorącą dyskusję. Internauci zaczęli zadawać pytania implikowane przez słowa niektórych duchownych. Dotyczą one m.in. tego, co po śmierci stanie się z przedstawicielami obcych cywilizacji, jeśli takowe rzeczywiście istnieją. Paul Davies z Arizona State University powiedział, że właściwie nie ma osoby kompetentnej do udzielenia odpowiedzi na podobne pytanie. Jego zdaniem liczba gatunków, które według Kościoła katolickiego są uprawnione do zbawienia jest bardzo ograniczona. "Nikt nie mówi, że Jezus przyszedł, żeby zbawić delfiny, a już z pewnością nie małe zielone ludziki." - stwierdził z przekąsem naukowiec, którego wypowiedź została przytoczona w serwisie "The Times".

Trochę inaczej do problemu podchodzi William Stroeger - astronom i teolog z Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego. Jego zdaniem na problem należy spojrzeć dwojako. "Do rozwiązania jest kilka trudnych kwestii, takich jak to, czy Jezus jako zbawiciel jest tym, który ocalił wszystkich we wszechświecie czy też we wszechświecie występują inne równoważne zdarzenia dotyczące zbawienia." - stwierdził badacz.

W podobny sposób do tego zagadnienia podszedł w ubiegłym roku inny watykański naukowiec. Guy Consomagno powiedział, że realizacja zbawczego dzieła Chrystusa dokonana poprzez śmierć krzyżową na Ziemi, mogła doprowadzić do odkupienia dusz wszystkich istot, również tych żyjących w ramach innej cywilizacji. Consomagno przedstawił również drugi wariant, który zakłada, że Jezus jako Bóg może przybierać różne formy, również inne od ludzkiej, więc dzieło zbawienia mogło być przez niego szerzone również w odległych galaktykach. Taką opcję dopuszcza też m.in. profesor Ted Peters z Luterańskiego Seminarium Teologicznego.
Jeszcze inne stanowisko przedstawił Richard Randolph - etyk z uniwersytetu w Kansas. Stawianie pytań dotyczących zbawienia przez Jezusa pozaziemskich cywilizacji, według niego może nie mieć żadnego sensu. Nie powinno się bowiem twierdzić z pełnym przekonaniem, że obcy dopuścili się kiedykolwiek grzechu. Inna cywilizacja, być może lepiej rozwinięta od naszej, może żyć w zgodzie ze wszelkimi zasadami i nakazami Boga.

Nie ma najmniejszej szansy, byśmy w najbliższej przyszłości przekonali się, gdzie leży prawda. Wszystkie zaprezentowane stanowiska to tylko teorie. A mimo to cieszy fakt, że pytania dotyczące tak trudnych zagadnień nie są zbywane przez przedstawicieli Kościoła oraz naukowców milczeniem.

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,pag ... omosc.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: piątek, 27 listopada 2009, 13:03 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Polscy uczniowie odkryli asteroidę... przez przypadek


Grupa miłośników astronomii z toruńskiego Zespołu Szkół nr 10 odkrył asteroidę z Pasa Głównego. Uczniowie i ich nauczyciele znaleźli nieznany wcześniej obiekt przypadkiem, podczas potwierdzania orbity ciała znajdującego się na liście tzw. "killerów", czyli planetoid potencjalnie zagrażających Ziemi.

Bogdan i Wojciech Sobczuk oraz Jan Paweł Żółkiewski analizowali fotografie ukazujące asteroidę 2009 VZ25 w celu zweryfikowania jej orbity. Na zdjęciach przesłanych przez Patricka Millera, koordynatora akcji "NEO Confirmation Campaign" z ramienia Astronomical Research Institute, zaznaczyli także inny, ciekawy ich zdaniem obiekt.

"Wykonaliśmy tylko procedury związane z pomiarem parametrów orbit asteroid, które znalazły się w wyznaczonym dla nas zestawie i stąd nasze duże zaskoczenie, że przy okazji odkryliśmy nową asteroidę Pasa Głównego" - wyjaśnia Bogdan Sobczuk, nauczyciel fizyki i astronomii.

Nowoodkryta asteroida WY24 nie jest pierwszym znaleziskiem pasjonatów astronomii z Torunia - to już dziesiąty obiekt odkryty przez uczniów i nauczycieli z tamtejszego Zespołu Szkół nr 10.

Inne polskie gimnazja i licea również mogą się pochwiać własnymi planetoidami oraz udanymi weryfikacjami orbit znanych już obiektów - w ciągu ostatnich trzech lat zespoły z kilkunastu szkół odkryły kilkadziesiąt asteroid oraz potwierdziły orbity kilkudziesięciu innych obiektów.

Te sukcesy są efektem dwóch kampanii prowadzonych w ramach międzynarodowego projektu "International Astronomical Search Collaboration" - "NEO Confirmation Campaign" i "International Asteroid Search Campaign". Biorą w nim udział szkoły z całego świata, a zadaniem zespołów uczniów działających pod opieką nauczycieli fizyki, astronomii, informatyki czy matematyki jest badanie małych ciał Układu Słonecznego.

Wykonane w ten sposób pomiary trafiają do mieszczącego się na Harwardzie Minor Planet Center. Ośrodek ten gromadzi dane m.in. o asteroidach dla Międzynarodowej Unii Astronomicznej (IAU) i amerykańskiej Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA).

Projekt IASC powstał dzięki współpracy instytucji ze Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskie: Hardin-Simmons University, Lawrence Hall of Science (University of California, Berkeley), Astronomical Research Institute, Global Hands-On Universe Association (Portugalia), Sierra Stars Observatory Network i Astrometrica (Austria).

Polskie szkoły uczestniczą w projekcie dzięki programowi Hands-On Universe, Europe. Jego koordynatorem w naszym kraju jest dr. hab. Lech Mankiewicz, dyrektora Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. W programie EU-HOU udostępniane są nowoczesne narzędzia dydaktyczne wspomagające nauczanie przedmiotów ścisłych, jak na przykład program webkamerkowych obserwacji astronomicznych czy program wykorzystujący zdalnie sterowane teleskopy i radioteleskopy.

[ Astronomia.pl - Jan Pomierny ]

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2352

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: piątek, 27 listopada 2009, 13:09 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Niedomagające Słońce
Globalne ocieplenie klimatu wyhamowało – od dziesięciu lat średnie temperatury na Ziemi nie wzrastają. Klimatolodzy zastanawiają się, jak wyjaśnić tę tendencję. Czy jest to zależne od braku plam na Słońcu czy od działania prądów morskich?
Przynajmniej w Kopenhadze pogoda mogłaby dopisać. Duński Instytut Meteorologiczny na grudniową konferencję klimatologiczną zapowiada temperatury wyższe o jeden stopień od średniej z ostatnich lat.

Generalnie ocieplenie przyhamowało. Średnie temperatury na Ziemi nie wzrastają od niemal dziesięciu lat. W tym roku też nie jest przewidywany wzrost temperatury.
Przemiany klimatyczne zatrzymały się akurat w przededniu światowego szczytu w stolicy Danii, na którym tysiące polityków, urzędników, naukowców, potentatów gospodarczych i aktywistów ekologicznych będą dyskutować o zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych. Gra toczyć się będzie o wiele miliardów euro.
Przez prawie 30 lat krzywa temperatury naszej planety rosła: od lat 70. aż do końca lat 90. Ubiegłego wieku o 0,7 stopnia Celsjusza. - Jednak obecnie ocieplenie zrobiło sobie przerwę – potwierdza meteorolog Mojib Latif z Instytutu Morskiego im. Leibniza z Kilonii, jeden z najsłynniejszych niemieckich badaczy klimatu. Spoglądając na krzywą temperatury mówi o tzw. plateau, stagnacji na wysokim poziomie. - Nie ma co nad tym debatować. Nie możemy nic zrobić.
Wprawdzie zatrzymanie się wzrostu temperatury najprawdopodobniej nic nie zmieni w długoletniej tendencji ociepleniowej, wzbudza jednak wątpliwości co do wartości prognostycznej modelów klimatycznych - i staje się wydarzeniem politycznym. Od kilku miesięcy na forach internetowych wrze. Duża część klimatologów wstydzi się wręcz prezentować publicznie dane temperaturowe bez narażania się na utratę swojej wiarygodności.
Nie da się zaprzeczyć, że ten temat stał się w naszym zespole tematem numer jeden – mówi Jochem Marotzke, dyrektor Instytutu Meteorologii im. Maxa Plancka w Hamburgu. Klimatolog szczerze przyznaje: - Dokładnie nie wiemy, dlaczego akurat teraz doszło do stagnacji.

Kilka tygodni temu brytyjski Ośrodek Zmian Klimatycznych im. Georga Hadleya wzbudził zamieszanie swoimi najnowszymi wyliczeniami dotyczącymi globalnych średnich temperatur. Według ich danych w okresie od 1999 do 2008 roku Ziemia ociepliła się o 0,07 stopnia Celsjusza, a nie o 0,2 stopnia każdego roku, jak zakładał Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC). Jeśli doliczyć do tego dwa naturalne procesy klimatyczne El Nino i La Nina, to tendencja będzie wahać się w okolicach 0,0 stopnia Celsjusza – konstatują brytyjscy eksperci – a więc oznacza stagnację.

Różnice między poszczególnymi regionami świata są znaczne. Antarktyda odnotowała wzrost o niemal 3 stopnie Celsjusza, co doprowadziło do gwałtownego topnienia lodu. Jednocześnie doszło do ochłodzenia rozległych terenów położonych w Ameryce Północnej, w zachodniej części Pacyfiku oraz na Półwyspie Arabskim. Europa leży nadal w obszarze "dodatnim".

Jednak niektórzy naukowcy za nic w świecie nie chcą przyjąć tych informacji do wiadomości. - Ocieplenie wzrasta w ostatnich latach – twierdzi przekornie Stefan Rahmstorf z Instytutu ds. Badań Zmian Klimatycznych w Poczdamie. Jest on jednak w swojej opinii odosobniony. Jochem Marotzke z hamburskiego Instytutu mówi wprost: - Nie znam żadnego poważnego naukowca, który by zaprzeczył, że w ostatnich latach klimat już się nie ociepla.

Dla laików jest to sprzeczny komunikat: dlaczego dochodzi do tak burzliwych sporów dotyczących zmian klimatu, skoro obecnie klimat się nie ociepla? I jak to możliwe, że wśród naukowców nie ma konsensusu dotyczącego rozwoju temperatur, skoro są one ciągle mierzone?
Globalna sieć pomiarowa obejmuje 517 stacji meteorologicznych. Jednak każdy pomiar jest jedynie małym punktem na mapie świata i musi być przeliczany na potrzeby danego regionu przy pomocy supernowoczesnych komputerów. Poza tym, ciągle jeszcze istnieje wiele pustych plam. Największą z nich jest Antarktyda, gdzie na ogromnej powierzchni mieście się zaledwie 20 stacji pomiarowych. Klimatolodzy używają w odniesieniu do tego obszaru określenia "dziura antarktyczna".
Naukowcy z Ośrodka im. Georga Hadleya zastosowali średnie wartości dla tego rejonu i zignorowali fakt, że na Antarktydzie znacząco się ociepliło – krytykuje Rahmstorf. Grupa robocza NASA z nowojorskiego Goddard Institute for Space Studies, która uwzględniła Antarktydę zgodnie z sugestiami Rahmstorfa, odnotowała jednak w okresie ostatnich pięciu lat płaską krzywą temperatur, podobną do tej z publikacji swych brytyjskich kolegów. Marotzke stwierdza, że za pomocą tych argumentów Rahmstorf "został zbity z tropu".
Marotzke, jak również Latif, uważają prognozy Rahmstorfa i podobnych mu naukowców za szkodliwe. - Musimy wyjaśnić opinii publicznej, że temperatura z powodu gazów cieplarnianych nie bije jednego rekordu za drugim, lecz jej zmiany podlegają naturalnym wahaniom – mówi Latif. Jego zdaniem niebezpieczne jest też postrzeganie poszczególnych zdarzeń meteorologicznych, takich jak okresy suszy na Mali lub huragany, jako dowodów na postępującą zmianę klimatu.

- Może w przeszłości za bardzo sugerowaliśmy, że wzrost temperatury przebiega liniowo. Fazy zahamowań lub nawet oziębienia są czymś zupełnie normalnym - mówi Latif.

Klimatolodzy za pomocą modeli komputerowych kreślą krzywą, której punkt końcowy znajduje się w przyszłości. Do końca stulecia – tak mówi prognoza – globalna średnia temperatura wzrośnie o około 3 stopnie Celsjusza, chyba że uda się znacznie zmniejszyć poziom gazów cieplarnianych. Jak będzie wyglądał klimat w roku 2015, 2030 lub 2050, nikt dokładnie nie wie.

Oprócz ingerencji człowieka również czynniki naturalne wpływają na zmiany klimatyczne na Ziemi - prądy morskie podlegają określonym cyklom, istotną rolę spełnia aktywność Słońca. Wybuchy wulkanów też mogą w średnio długim okresie złagodzić wzrost temperatury. Wybuch Pinatubo w czerwcu 1991 roku obniżył temperaturę na Ziemi o 0,5 stopnia Celsjusza. Erupcja przedłużyła fazę oziębienia rozpoczętą na początku lat 80.

Jednak wybuch Pinatubo to już historia. Jaki czynnik stoi zatem za obecnym spowolnieniem ocieplenia?

Faktem jest, że Słońce niedomaga. Jego aktywność promieniotwórcza znajduje się obecnie w fazie minimum – co można stwierdzić po małej ilości plam na jego powierzchni. Według wyliczeń naukowców z NASA, które zostały niedawno opublikowane w "Geophysical Research Letters", zmniejszona aktywność słoneczna stanowi najważniejszą przyczynę zahamowania ocieplenia na Ziemi.

Ekspert ds. klimatu Mojib Latif stawia natomiast na pacyficzną oscylację dekadową. To zjawisko na Pacyfiku powoduje, że zimne wody z głębin wznoszą się ku powierzchni w okolicach równika. Jego chłodzące działanie na atmosferę ziemską ma istotne znaczenie.

Z pomocą swojego zespołu Latif jako jeden z pierwszych zbudował model do sporządzania średniookresowych, prognoz na 5-10 lat. - Dopiero powoli do tego się zabieramy – mówi Marotzke, który również rozpoczyna duży projekt finansowany przez niemieckie Ministerstwo ds. Nauki.

Wśród naukowców panuje natomiast zgodność, że w dłuższej perspektywie czasu najprawdopodobniej temperatury zaczną znowu rosnąć. Nasuwa się pytanie: kiedy będzie znów cieplej?

- Jeśli wody z głębin Pacyfiku rzeczywiście są czynnikiem hamującym, to zmiany klimatyczne będą powstrzymywane do połowy następnego dziesięciolecia – twierdzi Latif. A jeśli czynnikiem tym jest Słońce, to cieplej zrobi się prawdopodobnie szybciej. Na podstawie dotychczasowego doświadczenia można stwierdzić, że aktywność słoneczna nabierze tempa już w najbliższych latach.

- A to może nastąpić bardzo gwałtownie – mówi Adam Scaife, klimatolog z Instytutu im. Georga Hadleya. Do naturalnego cyklicznego ocieplenia doszłoby ocieplenie wywołane przez napędzany przez człowieka efekt cieplarniany.

Nie tylko na kongresach naukowych klimatolodzy spierają się zaciekle, kiedy temperatury znowu wzrosną. Są robione nawet zakłady. Rahmstorf jest na tyle pewien słuszności swych prognoz, że stawia na nie 2500 euro. – Wygram! – obwieszcza naukowiec z Poczdamu.

Jego przeciwnik Latif odrzucił zakład. Uważa, że sprawa jest zbyt poważna: - Jesteśmy naukowcami, a nie pokerzystami.
http://portalwiedzy.onet.pl/4868,11122, ... pisma.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: piątek, 27 listopada 2009, 13:17 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Stos, którego nie było
Jak umarł Galileusz?

Połowa Polaków, którzy twierdzą, że znają temat, oświadczyła ankieterom TNS OBOP, że z wyroku inkwizycji został spalony na stosie. Tymczasem jest to bardzo rozpowszechniona bzdura.

Badania społeczne na temat śmierci wybitnego astronoma zleciło Centrum Myśli Jana Pawła II. – Z badań wynika, że stereotyp powtarzany przez wieki przez przeciwników Kościoła jest bardzo zakorzeniony wśród Polaków – mówi Jacek Kaniewski, kierownik Działu Badawczo-Edukacyjnego Centrum Myśli Jana Pawła II.

W rzeczywistości Galileusz zmarł śmiercią naturalną. Sędziowie inkwizycji zawinili, nakładając na astronoma karę aresztu domowego za jego poszukiwania naukowe. Nie są jednak winni jego krwi. – Galileusz do końca życia tworzył, pisał i wydawał drukiem swoje dzieła, mimo że miał na karku ten wyrok inkwizycji – mówi Jacek Kaniewski. – Nałożenie na uczonego aresztu domowego to oczywiście wina ludzi Kościoła. Chcemy jednak pokazać, że osoby niechętne Kościołowi często dokonują przekłamań, wykorzystując jego winy i błędy ponad miarę – dodaje.
Studenci się mylą
O tym, że znają sprawę Galileusza, według badań TNS OBOP, najczęściej byli przekonani Polacy z wyższym wykształceniem lub z licencjatem. Właśnie oni jednak dwa razy częściej niż ogół badanych błędnie odpowiadali, że uczony został spalony na stosie przez inkwizycję. Okazało się, że tylko co siedemnasty Polak (6 proc. badanych) zna prawdę historyczną o śmierci Galileusza. – Badanie pokazało, że im ludzie są bardziej wykształceni, tym częściej ulegają stereotypowi o spaleniu Galileusz na stosie – komentuje Jacek Kaniewski.
Piotr Dardziński, szef Centrum Myśli Jana Pawła II, na swój prywatny użytek postanowił potwierdzić wyniki badań wśród swoich studentów kierunku stosunki międzynarodowe. – Zapytałem ich, jak umarł Galileusz. Rozbawiło mnie, że także 80 procent moich studentów było święcie przekonanych, że Galileusz został spalony na stosie – mówi.

Dlaczego Centrum Myśli Jana Pawła II zleciło te badania? – Kiedy czytamy papieża, to wpadamy też na teksty o Galileuszu. Tak się też złożyło, że trwa właśnie Rok Astronomii – tłumaczy Jacek Kaniewski. Rok 2009 został ogłoszony przez UNESCO Rokiem Astronomii, bo mija właśnie 400 lat od czasu, gdy Galileusz skierował skonstruowaną przez siebie lunetę na niebo.

Sprawa Galileusza to mit. Przez wieki utwierdza wielu ludzi w przekonaniu, że duch nauki jest nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Tymczasem, jak podkreślają twórcy centrum
Kopernik z błędem

Galileusz naraził się na zarzuty inkwizycji za to, że bronił teorii Mikołaja Kopernika: głosił, że Ziemia kręci się wokół Słońca, a nie odwrotnie. Tymczasem teologom wydawało się to sprzeczne z tekstami biblijnymi. Galileusz z pewnością przekonałby ich w sądzie, gdyby miał naukowe argumenty. Niestety, nie miał ich.

Jak to możliwe? Otóż uczony powtórzył za Kopernikiem pewien błąd: sądził, że planety kręcą się wokół Słońca po orbitach kołowych. W rzeczywistości są to orbity eliptyczne. Z powodu tego, wydawałoby się, niewielkiego błędu, matematyczne wyliczenia przedstawione przez Galileusza, także były błędne. Kompletnie nie zgadzały się z tym, co już wtedy można było zobaczyć na niebie. Dlatego zdecydowana większość uczonych ówczesnej Europy twierdziła, że Galileusz się myli. W tej atmosferze w 1633 roku inkwizycja skazała astronoma na areszt domowy. Nakazała mu też odmawianie raz w tygodniu siedmiu psalmów pokutnych.

Galileusz podporządkował się temu wyrokowi. Mimo krzywdy doznanej od inkwizycji był do śmierci głęboko wierzącym katolikiem. Sam nie mógł podróżować, ale przyjmował licznych gości, w tym uczonych i możnych z całej Europy. Był wśród nich m.in. przyszły król Polski Władysław IV. Galileusz zmarł w 1642 roku. "Musiał dużo wycierpieć, nie trzeba tego taić, ze strony ludzi i instytucji Kościoła. Sobór Watykański przyznał i opłakiwał odnośne postępki" – mówił o Galileuszu Jan Paweł II.

Więcej o życiu i śmierci Galileusza można znaleźć pod adresem internetowym www.centrumjp2.pl/galileusz. Centrum Jana Pawła II organizuje też debatę z udziałem profesorów teologii i fizyki na temat związku wiary i nauki.
http://wiadomosci.onet.pl/1587010,1292,2,kioskart.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: piątek, 27 listopada 2009, 13:46 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Bogaci turyści nie polecą już w kosmos
Zabrakło miejsca dla kosmicznych turystów skłonnych płacić nawet miliony dolarów za lot na orbitę. Powodem jest zwiększenie liczby członków załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do sześciu osób - poinformował rosyjski astronauta Siergiej Krikalow, odpowiedzialny za załogowe loty kosmiczne.

Wcześniej kosmiczni turyści mogli dotrzeć na stację razem z członkami załogi rosyjskiego statku Sojuz, a później wrócić z nimi na Ziemię. Teraz, gdy zwiększyliśmy liczebność stałej załogi do sześciu osób, nie ma wolnego miejsca - powiedział Krikalow i dodał, że "sytuacja nie zmieni się w czasie najbliższych lotów".

Powodem jest zawieszenie do końca przyszłego roku przez amerykańską agencję kosmiczną NASA programu lotów wahadłowców. Przez następne co najmniej pięć lat, do czasu zbudowania nowych amerykańskich załogowych pojazdów kosmicznych, komunikację pasażerską ze statkiem zapewniać będą wyłącznie statki Sojuz. Tymczasem rosyjski prom może zabrać trzech astronautów, a podwojenie stałej załogi ISS oznacza, że każdego roku Rosja będzie musiała zorganizować cztery loty, a nie dwa, by umożliwić rotację na stacji.

Ostatnim kosmicznym turystą był w październiku założyciel słynnego Cyrku Słońca Guy Laliberte, który zapłacił za tę przyjemność 35 mln dolarów.
http://fakty.interia.pl/nauka/news/boga ... 1402803,14

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: piątek, 27 listopada 2009, 22:18 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Bułgarzy znaleźli obcych!
Są kraje, gdzie możliwe jest więcej niż gdzie indziej. Tak jest w Bułgarii, gdzie zastępca Wydziału Badań Kosmicznych przy Akademii Nauk ogłosił, że na Ziemi już od dawna przebywają kosmici, ale my nie potrafimy się jeszcze z nimi komunikować. Bułgarom, a przynajmniej prof. Lachezarowi Filipowowi mimo to się udało... Ale jak?

Przynajmniej tak twierdzi prof. (sic!) Lachezar Filipow, zastępca dyrektora Instytutu Badań Kosmicznych przy mającej ostatnio duże problemy Bułgarskiej Akademii Nauk. Co ciekawe, Filipow idzie o krok dalej niż inni naukowcy przyznający, że kiedyś być może natkniemy się na sygnał od odległych cywilizacji. Ich poszukiwania, które według wszystkich oficjalnych źródeł nie przyniosły dotąd wielkiego skutku, u Filipowa mają odmienny i jakże niezwykle prosty charakter.

- Są z nami cały czas i obserwują nas - mówi naukowiec. Nie są też wrodzy, a raczej chcą nam pomóc, jednak nie dorośliśmy jeszcze do oficjalnego kontaktu z nimi. Są gotowi nas w tym wesprzeć, jednak wciąż nie wiemy, czego żądać od nich w przypadku kontaktu - mówi Filipow jednej z bułgarskich gazet.
Jak bułgarscy bądź co bądź uczeni wpadli na trop kosmitów? Należy stwierdzić już na samym początku, że nie używali w tym celu żadnych nieskutecznych metod, które do tej pory stosowano w celu poszukiwania pozaziemskiej inteligencji. Zamiast tego nieokreśleni bliżej bułgarscy badacze powiązani z Filipowem zajęli się odcyfrowywaniem znaczenia kręgów zbożowych, które według nich pozwoliły odpowiedzieć na wiele dręczących ich pytań. Co więcej, wszelkie naukowe metody należy usunąć w kąt, bo kontakt z kosmiczną bracią będzie miał formę przekazu mentalnego a dojdzie do niego wedle szacunków Filipowa za 10 - 15 lat.

Skąd u niego ten optymizm? Według Filipowa jest się z czego cieszyć, bowiem ostatnio Watykan przyznał nawet, że obcy istnieją. Nie do końca, ale Filipow nie traci ducha, bo przecież jego kosmici to "dobrzy kosmici", choć z lekką niechęcią patrzący na to, co dzieje się na Ziemi.

Czytając jego słowa można zadumać się także nad tym, jak wiele można odczytać z piktogramów zbożowych.
Obcy krytycznie podchodzą do naszego niemoralnego zachowania i niszczenia środowiska. Mówią, że globalne ocieplenie to skutek działalności przemysłowej. Co więcej, bardzo sceptycznie odnoszą się do używania kosmetyków i sztucznego zapłodnienia ponieważ jest to nienaturalne.
UFO-EZO
Bułgaria nie stanie się jednak chyba najjaśniejszym punktem na światowej mapie krajów przodujących w badaniach nad astrobiologią i programie poszukiwania inteligencji pozaziemskie. Twierdzenia Filipowa można zrzucić jedynie na karby jego własnego ekscentryzmu i życzeniowego myślenia opierającego się o zjawisko takie jak piktogramy zbożowe. Analizując je, a szczególnie te powstające w angielskim Wiltshire, można dojść do wniosku, że rzeczywiście zawierają one pewną formę przekazu, a na pewno pewną symbolikę. Wszystko wygląda zatem pięknie, jednak brak tu najważniejszego ogniwa łączącego piktogramy z obcą inteligencją.

Inteligencja tworząca kręgi zbożowe, zapewne jak najbardziej ziemska czy jak kto woli ludzka, doskonaląc swą technikę tworzenia piktogramów (co widać z roku na rok) stara się obecnie wzbogacać swe polne dzieła sztuki elementami ezoterycznej symboliki (najczęściej związanej z rokiem 2012). Czy jednak coś takiego wystarczy, aby ogłupić człowieka posiadającego tytuł profesora i pełniącego ważną funkcję w Państwowej Akademii Nauk? Prawdopodobnie nie i na poglądy Filipowa wpływały także inne nurty, w tym "ezoteryczna ufologia" łącząca elementy obu dziedzin, od których bierze swą nazwę.

Często bywa tak, że do ruchów pochodnych od New Age zalicza się również ufologię. Czy jest to jednak ta sama dziedzina, na której działali ludzie znacznie poważniejsi niż George Adamski, Billy Meier i wielu innych, którzy próbowali i próbują łączyć poszukiwania inteligencji pozaziemskiej z wizją obcych zbawicieli i starszych braci z kosmosu kładących kres problemom i wynaturzeniom naszej cywilizacji? Nie. Ufologia New Age'u to kontaktowcy, czytanie piktogramów, chanellingi od istot z Oriona, Annunaki z Nibiru czy polowanie na niewidzialne UFO. To także aprioryczne próby ustalenia "słusznych" teorii na temat misji UFO i silna amerykanizacja ufologii, gdzie w społecznym ujęciu jest ona tajemnicą poliszynela - niby nikt nic nie wie, ale i tak wszystko wiadomo. Piktogramy z kolei stały się czymś w rodzaju ezoterycznej sztuki aniżeli realnego tajemniczego zjawiska, którego pozostało w nim bardzo mało.

Ofiarą ezo-ufologii padł nie tylko prof. Filipow. Jest ich znacznie więcej, zaś najbardziej cierpiała na tym ta gałąź ufologii, która nie upatrywała duchowych pierwiastków w spotkaniach z "zielonymi ludkami

O czym zatem zapomniał Filipow? O tym, że poszukiwania inteligencji pozaziemskiej trwają od dawna, ale nie przyniosły dotąd spodziewanych rezultatów - być może nie jesteśmy jeszcze zarówno gotowi na ogłoszenie faktu istnienia obcych istot, a po drugie być może musimy zmienić taktykę poszukiwania, choć nikt nie powiedział, że przyniesie ona natychmiastowe rezultaty. Po drugie pominął on najważniejszą zasadę - wielkie słowa wymagają równie wielkich dowodów, których mu zupełnie brak.

Mimo to prof. Petr Getsow, szef Instytutu Badań Kosmicznych powiedział agencji Kross, iż instytut nie zajmuje się badaniem kwestii istnienia pozaziemskich inteligencji ani też próbami nawiązania z nimi kontaktów.

Prof. Filipow zaangażowany jest w różne nietypowe projekty. Jednak nie może wypowiadać się na ten temat w imieniu Instytutu. W demokratycznym społeczeństwie każdy może mówić co chce, ale osobiście i we własnym imieniu.

Sam prof. Getsow nie wyklucza jednak istnienia pozaziemskich cywilizacji:

- Byłoby niemądrym powiedzieć, że jesteśmy sami wśród miliardów gwiazd.

Informacje na temat odkryć Filipowa pojawiły się wraz z aferą dotyczącą działań, do jakich dochodzi w Bułgarskiej Akademii Nauk, którą minister finansów, Simeon Djankow wraz z prezydentem Georgijem Parwanowem oskarżyli o nadużycia i marnotrawienie funduszów. Jeśli pieniądze wydawane są na analizę piktogramów prowadzące do sensacyjnych twierdzeń "badania" to najlepszy znak, że w instytucji źle się dzieje.

P. Cielebiaś, INFRA

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,pag ... omosc.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: sobota, 28 listopada 2009, 17:31 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Amerykański wahadłowiec Atlantis wylądował w Centrum Kennedy'ego na przylądku Canaveral na Florydzie po 11-dniowej misji, której celem było dostarczenie ponad 13 tys. kg ładunku - części zamiennych na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS).

Sześciu astronautów, którzy 16 listopada wyruszyli na pokładzie promu w kosmos, zabrało w drogę powrotną na Ziemię również swą amerykańską koleżankę Nicole Stott, która spędziła na stacji orbitalnej trzy miesiące.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title ... omosc.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: listopad 2009
PostNapisane: niedziela, 29 listopada 2009, 18:18 
Offline
SuperUser
SuperUser
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek, 25 sierpnia 2009, 14:22
Posty: 7979
Lokalizacja: Przysietnica: PTMA Warszawa.
Życie na księżycach
Najnowsze badania wskazują, że w Układzie Słonecznym nie tylko na Ziemi może istnieć życie.

Hipotezy na temat życia na planetach bliskich Ziemi dotyczą jedynie Marsa i Wenus. Inaczej sprawa ma się w przypadku niektórych księżyców gazowych gigantów - Jowisza i Saturna. Na tych mniejszych od naszego globu ciałach kosmicznych panują warunki, w których mogą funkcjonować mikroorganizmy. Wskazówek, że jest to możliwe, pojawiło się ostatnio wiele. Dotyczy to także najnowszych odkryć dokonanych przez biologów na Ziemi.

Na początku czerwca 2009 r. zespół badaczy z Penn State University poinformował o odkryciu mikroorganizmów, które przez ostatnie 120 tys. lat tkwiły pod powierzchnią lodowca na Grenlandii. Kolonie tych maleńkich bakterii znajdowały się na głębokości 3 km. Organizmy przetrwały mimo ekstremalnych warunków: niskiej temperatury, wysokiego ciśnienia i obniżonej zawartości tlenu oraz substancji odżywczych.

Amerykańscy eksperci pracujący pod kierunkiem dr Jean Brenchley stwierdzili, że komórki bakterii z Grenlandii są tak małe, iż przenikają nawet przez filtry mikrobiologiczne. Bakterie te, nazwane Chryseobacterium greenlandensis, są spokrewnione z innymi podobnie małymi bakcylami występującymi w wielu środowiskach na Ziemi.

Zaledwie półtora miesiąca wcześniej zespół naukowców kierowany przez dr Jill Mikucki z Uniwersytetu Harvarda odkrył na Antarktydzie jeszcze dawniejsze mikroorganizmy żyjące w równie ekstremalnych - można powiedzieć - kosmicznych warunkach. Mikroorganizmy te, wraz z całym ich środowiskiem w lodowych głębinach, były odcięte od reszty świata przez miliony lat. Wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańskich uczonych nie tylko demonstrują możliwości przystosowawcze ziemskich mikroorganizmów, ale też wiele wnoszą do badań nad istnieniem życia w kosmosie.

Eksperci dr Mikucki przeanalizowali materiał pobrany z tak zwanych Blood Falls - złogów substancji o czerwonym kolorze wypływających z czoła antarktydzkiego Lodowca Taylora. - Podstawowym składnikiem Blood Falls jest woda morska, która trafiła między warstwy lodów Antarktydy w okresie pomiędzy 1,5 a 4 milionami lat temu - wyjaśnia dr Jill Mikucki. - Złogom w lodzie czerwony kolor nadają silnie skoncentrowane tlenki żelaza, czyli zwyczajna rdza.

Wnioski płynące z tych ustaleń są jednak nadzwyczajne. Według naukowców, to właśnie obecność żelaza w morskiej wodzie sprawiła, że uwięzione pod lodem kolonie mikroorganizmów mogły przetrwać i rozwijać się w tak ekstremalnych warunkach. Związki żelaza wpływały na proces przetwarzania związków siarki, którymi odżywiają się pradawne mikroorganizmy.

Badacze z grupy dr Jill Mikucki przeprowadzili analizy DNA mikrobów z Antarktydy, ustalając, że w enklawach pod lodem żyje kilka ich gatunków. To odkrycie, jak też podobne dokonane na Grenlandii, wspiera hipotezę mówiącą, że mikroorganizmy przystosowane do ekstremalnych warunków mogą dziś żyć na innych planetach lub księżycach nie tylko w odległym kosmosie, ale również w Układzie Słonecznym. Przykładowo, wodę w formie lodu odkryto już na Europie, księżycu Jowisza.

Badaniem Europy zajęli się Rosjanie. Rosyjski Instytut Badań Kosmicznych złożył na początku lutego 2009 r. oświadczenie, że rozpoczął prace nad programem wysłania sondy na Europę. Sonda ma wystrzelić próbnik, który wyląduje na tym księżycu Jowisza i zbada panujące tam warunki.

Dotychczasowe ustalenia wielu ośrodków naukowych wykazały, że satelitę Jowisza pokrywa gruby na kilka kilometrów płaszcz lodu. Pod tą wieczną zmarzliną znajdują się przypuszczalnie wielkie masy być może słonej wody.
Ocean na Europie, jak się zakłada, pokrywa całą powierzchnię księżyca, a jego głębokość można mierzyć nawet w dziesiątkach kilometrów.

- Według najnowszych założeń, wody tego oceanu mogą być podgrzewane dzięki oddziaływaniu sił przyciągania Jowisza oraz jego satelitów - oświadczył w wypowiedzi dla agencji informacyjnych dr Lew Zielienyj, dyrektor rosyjskiego Instytutu Badań Kosmicznych. - Z badań nad formami życia w głębinach ziemskich oceanów wiemy, że życie potrafi przystosować się do ekstremalnych warunków i może się rozwijać bez udziału światła słonecznego.

Projekt "Europa" ruszył, jednak jeszcze nie wiadomo, kiedy rosyjska sonda wyląduje na księżycu Jowisza. Trzeba pamiętać, że sam lot potrwa kilka lat. Warto jednak podjąć ten trud. Nie tylko Europa daje nadzieję na spotkanie z pozaziemskim życiem. Zespół naukowców z University of Michigan po przeanalizowaniu uzyskanych z różnych źródeł danych na temat Enceladusa, księżyca Saturna odkrył, że także na tym obiekcie może istnieć życie. Opublikowane w połowie lutego 2009 r. wyniki analiz opartych między innymi na informacjach przekazanych przez sondę Cassini wskazują, że Enceladus pokryty jest warstwą lodu, pod którą przypuszczalnie znajduje się ocean płynnej wody.

- Ustaliliśmy, że ze szczelin w lodowej okrywie Enceladusa ulatnia się para wodna - twierdzi dr Christopher Parkinson, astrobiolog biorący udział w badaniach. - Te gejzery pary wodnej są wskazówką, że pod powierzchnią lodu panuje temperatura odpowiednia, by woda była w stanie płynnym, co z kolei jest warunkiem rozwoju życia. Wiemy już tyle, że hipotetycznie, gdybyśmy wysłali na ten księżyc sondę z ładunkiem mikrobów, to byśmy go "zakazili" życiem. Oczywiście tego nie zrobimy - tym bardziej, że na Enceladusie mogą już istnieć jakieś organizmy.

Na to, że w oceanie ukrytym pod lodami skuwającymi powierzchnię Enceladusa mogą przebiegać jakieś procesy życiowe, wskazuje analiza pary wodnej. Oprócz cząsteczek wody odkryto tam metan, dwutlenek węgla i krzemiany.

W takich warunkach może tworzyć się, bardzo atrakcyjny dla mikrobów, metanol - wyjaśnia dr Parkinson. - W okrytym lodem oceanie przypuszczalnie tworzą się prądy, które roznoszą te cząstki po całym księżycu. Mogą tam panować bardzo podobne warunki jak na Ziemi, w jeziorze Wostok na Antarktydzie.

Najbardziej obiecującym miejscem jest Tytan, największy z księżyców Saturna. Wyniki najnowszych badań potwierdzają, że ten satelita gazowego olbrzyma jest jedynym w Układzie Słonecznym księżycem posiadającym prawdziwą atmosferę. Składa się ona w większości z metanu i azotu. Na powierzchni Tytana znajdują się też jeziora i rzeki płynnego metanu. Co ważne, bardzo podobny skład chemiczny miała pierwotna atmosfera Ziemi, dlatego ten księżyc budzi wielkie zainteresowanie naukowców.
Eksperci zakładają, że w odległej przyszłości atmosfera Tytana może stać się podobna do dzisiejszej atmosfery Ziemi, a więc może pojawić się tam życie. Coraz poważniej traktowana jest też hipoteza, że na tym księżycu już dziś żyją jakieś organizmy. Analizy danych przekazywanych przez sondę Cassini i lądownik Huygens wykazują, że Tytan jest, poza Ziemią, jedynym w Układzie Słonecznym miejscem, gdzie zachodzą aktywne procesy hydrologiczne, tyle że z udziałem ciekłych węglowodorów, a nie wody. Coraz głośniej mówi się, że to dowody rozwijającego się na Tytanie życia, które jest bardzo odmienne od tego, które znamy na Ziemi.

W jaki jednak sposób życie dotarło na Europę, Enceladusa i Tytana?

Eksperci zakładają, że substancje potrzebne do powstania życia, a nawet całe kolonie mikroorganizmów, zostały na księżyce przeniesione w meteorytach.

Wskazuje na to zarówno odkrycie skamielin bakterii w znalezionym na Antarktydzie meteorycie z Marsa, jak też wyniki analiz meteorytu z rejonu kanadyjskiego jeziora Tagish.

Meteoryt ten 7 lat temu wpadł do zamarzniętego jeziora. Próbki pobrano z niego na tyle szybko, że nie doszło do niszczącego oddziaływania ziemskiej atmosfery. W kanadyjskim meteorycie znaleziono małe sferyczne struktury zawierające organiczny materiał, węgiel oraz cząsteczki ciężkich izotopów wodoru i azotu. Ustalono, że węgiel odkryty w bolidzie z całą pewnością nie pochodzi z Ziemi. Badania wskazują, że powstał w temperaturze bliskiej zera absolutnego w czasach, kiedy prawdopodobnie nie było jeszcze naszej planety, a być może nawet i Słońca.

Według ekspertów te ustalenia potwierdzają hipotezę, iż materiał organiczny może wędrować przez próżnię kosmiczną we wnętrzu meteorytów. Z kolei odkrycia biologów dokonane na Grenlandii i Antarktydzie dowodzą, że życie może trwać i rozwijać się w najbardziej ekstremalnych warunkach.

Tadeusz Oszubski


Wydanie internetowe: www.mag.media.pl
http://media.wp.pl/kat,1022957,page,3,w ... omosc.html

_________________
Wszechświat to wszystko, co mam i lubię.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku
Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Strefa czasowa: UTC + 2


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 38 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL